Czuły chrześcijanin według recepty ks. Kaczkowskiego
"Wrażliwość na drugiego, choćby nie wiem jak był inny, choćby nie wiem jak był dziwny, jest właściwie kryterium zbawienia" - twierdził ks. Jan Kaczkowski. A zaraz potem dodawał: "Jeśli przestaniecie walczyć o relacje z najbliższymi, to będzie coś najgorszego, co możecie w życiu zrobić". To proste słowa, które są prostą wskazówką i programem na życie, jeśli chcemy przeżyć je jako "uczniowie Chrystusa". Wrażliwość otwiera serce na potrzeby drugiego człowieka i stanowi czasami jedyną gwarancję przetrwania trudnych chwil. Warto być jak Miłosierny Samarytanin, bo w ten sposób proste gesty stają się narzędziem działania samego Boga. Publikujemy fragment książki "Sztuka czułości. Ksiądz Jan Kaczkowski o tym, co najważniejsze".
Czy był taki moment, że drugiego człowieka wdeptałem w ziemię? Czy był taki moment, że drugim człowiekiem pogardziłem, nawet kiedy mnie istotnie skrzywdził? Czy był taki moment, kiedy postąpiłem naprawdę podle? Czy był taki moment, kiedy byłem wezwany do czegoś szlachetnego i nie zrobiłem tego z czystego egoizmu, oportunizmu albo z jakichkolwiek innych powodów?
Nie ma zgody na nieczułość. Nie ma zgody na pogardzanie kimkolwiek, bez względu na to, kim ten ktoś jest. Nie ma zgody w duszpasterstwie na delikatność drwala, na okładanie innych maczugą po głowie. Ani przykazaniami, ani krzyżem, nawet w najlepszych intencjach, nie można nikogo chłostać. Obowiązkiem księdza jest być czytelnym znakiem, coś pokazywać, a nie pouczać. Mój ulubiony fragment Pisma Świętego brzmi: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili". Proszę pamiętać, że tam nie ma gwiazdki, przypisu: "chyba że jesteś inny, chyba że jesteś dziwny, chyba że jesteś inaczej myślący, chyba że cię po prostu nie lubię". Czy był taki moment, kiedy kimś pogardziłem?
Musimy umiejętnie wychodzić ku innym osobom, wkraczać w ich obce dla nas światy. Pewien starszy dominikanin, wychylając się przez okno z klasztornej celi, rozmawiał z prostytutkami, które czatowały na klientów pod klasztorem. Inni ojcowie półżartem mówili: "Niech ojciec się tak nie wychyla, bo ojciec wypadnie". On jednak w tej konwencji odpowiadał: "Nie bójcie się. Jestem mocno zaczepiony stopami o kaloryfer".
Okładka książki "Sztuka czułości. Ksiądz Jan Kaczkowski o tym, co najważniejsze" (wyd. WAM)
Taki właśnie jest chrześcijański dialog: mocno zakorzeniony w wierze, ale odważnie wychylający się ku innym. Im bardziej jesteśmy autentyczni, tym bardziej jesteśmy swobodni. Natomiast pewna sztywność w postawie i w myśleniu, która jest zarzucana katolikom, może wynikać z tego, że oni sami są po prostu nie do końca przekonani do tego, co robią. Ktoś, kto czuje się dobrze na swoim miejscu, potrafi wyjść z konwencji. Nie mówię o rozmienianiu się na drobne i odrywaniu od korzeni, ale o takim wzroście, który pozwala sięgać naprawdę daleko. Jednocześnie nie ma tu miejsca na żadne zgniłe kompromisy moralne. Jak zachować nieskazitelność gołębia i roztropność węża? Roztropność nie może doprowadzić do kompromisu moralnego, a nieskazitelność nie może doprowadzić nas do purytanizmu, przez który przestaniemy być skuteczni. Po to mamy sumienie, żeby się nim kierować, kiedy musimy stąpać po cienkim lodzie. A musimy robić to stosunkowo często, ponieważ w wierze jesteśmy wezwani do ryzyka.
Walczcie o siebie, nie dajcie się wdeptać kryzysom beznadziejności, chwilowej ciemności, walczcie o czyste sumienie i nigdy nie myślcie, że Bóg jest przeciwko wam.
Chrześcijaństwo to najpiękniejsza religia świata. (…) W której religii możesz do Boga powiedzieć: Ojcze? W której religii możesz do Boga powiedzieć: bracie? W której Bóg stał się bezbronnym dzieckiem, będąc przecież wielkim i nieogarnionym? Który rozwijał się, rósł, dojrzewał. To jest fascynujące, ponieważ Chrystus także przez biologię dokonuje dzieła odkupienia, czyli spala się do końca. Oddaje swoje ciało, w cudowny sposób zmartwychwstaje.
Odzyskuje jakąś formę ciała, a my pewnie będziemy mieć zbliżoną po naszym zmartwychwstaniu, jak przypuszcza teologia. Na razie my, jako ta spocona biologia, która czasem z siebie wydaje nieprzyjemny zapach, mamy niezwykły przywilej przyjęcia Jego Ciała. Ta bliskość Boga, w dwójnasób bliskość – On przyjął nasze ciało, a my z ołtarza przyjmujemy Jego Ciało, prawdziwe, realne, substancjalne Ciało – to nie jest sen. To jest On, choć się "myli wzrok i smak, a kto się im poddaje, temu wiary brak".
Fragment pochodzi z książki "Sztuka czułości. Ksiądz Jan Kaczkowski o tym, co najważniejsze"
Skomentuj artykuł