List ojca Pio o początkach swoich stygmatów. "Nie umiem wyrazić tego, co wówczas czułem"

List ojca Pio o początkach swoich stygmatów. "Nie umiem wyrazić tego, co wówczas czułem"
Ojciec Pio. Fot. Domena publiczna

20 września 1918 roku Ojciec Pio otrzymał stygmaty. Wszystko działo się krótko po świcie, kiedy słońce wschodzące zza Monte Nero zalewało światłem skały góry Gargano. Miało to miejsce w pustym klasztornym kościele. Zakonnik wrócił po kolejnej chorobie, która przykuła go do łóżka od 5 do 17 września w jego małej celi w San Giovanni Rotondo – pisze Andrea Tornielli w książce "Ojciec Pio. Święty, który walczył z diabłem".

Ojciec Pio w liście o swoich stygmatach

Ojciec Pio sam tak opisuje to, co go spotkało, w liście wysłanym do ojca Benedetto 22 października: "Mój Najukochańszy Ojcze… Cóż Ci powiedzieć w sprawie tego, o co mnie pytasz, a mianowicie jak dokonało się moje krzyżowanie? Mój Boże! Jakiego zażenowania i poniżania doznaję, będąc zobowiązany wyjaśnić to, czego dokonałeś w tym nędznym stworzeniu.

Rano, 20-ego zeszłego miesiąca, na chórze, po odprawieniu mszy świętej, ogarnął mnie stan podobny do słodkiego snu. Wszystkie wewnętrzne i zewnętrzne zmysły, a także same władze duszy znalazły się w nie do opisania spokoju. Zapanowała całkowita cisza. Nagle zostałem napełniony wielkim spokojem, wolą zdania się na zupełne pozbawienie wszystkiego i uśpienie w tej katastrofie. Wszystko zdarzyło się błyskawicznie.

Podczas gdy to się odbywało, zobaczyłem przed sobą tajemniczą osobistość podobną do tej, którą widziałem wieczorem 5 sierpnia. Jedyną różnicą było to, że jej ręce, stopy i bok ociekały krwią. Ten widok przeraził mnie; nie umiem wyrazić tego, co wówczas czułem. Wydawało mi się, że umieram i umarłbym naprawdę, gdyby Pan nie wkroczył i nie podtrzymał mojego serca, które, czułem to, wyrywało mi się z piersi.

DEON.PL POLECA

Wizja owej osobistości znikła, a ja zobaczyłem, że moje ręce, nogi i bok zostały przebite i ociekały krwią. Wyobraź sobie tę udrękę, której wówczas doznałem i nadal przeżywam niemal codziennie. (…) Mój Ojcze, umieram z żalu z powodu udręki i wynikającego z niej zamieszania, które odczuwam w głębi mojej duszy. Obawiam się, że wykrwawię się na śmierć, jeśli Pan nie wysłucha jęków mojego biednego serca (…)".

Informacje o stygmatach nie mogły pozostać w ukryciu

Prowincjał z klasztoru San Marco la Catola, w którym wówczas przebywał Ojciec Pio, nakazał mu zachować milczenie, unikać rozgłosu i oczekiwać swojego przyjazdu. Informacje związane z tym, co działo się z Ojcem Pio, nie mogły jednak pozostać w ukryciu. Podczas gdy przełożeni kapucynów prosili Stolicę Apostolską o podjęcie odpowiednich kroków, do redakcji gazet docierały anonimowe listy i karty pocztowe z informacją o tym cudownym wydarzeniu.

Okładka książki Okładka książki "Ojciec Pio. Święty, który walczył z diabłem" (Wyd. WAM)

Kilka wzmianek zostało opublikowanych, ale nic ponadto. Do czasu, gdy dyrektor dziennika "Mattino" w Neapolu, pisarz Edoardo Scarfoglio, zdecydował się delegować do San Giovanni Rotondo swojego wysłannika, który miał sprawdzić, co się tam dzieje. Artykuł opublikowany 20 czerwca 1919 roku nosił bardzo wymowny tytuł: "Ojciec Pio, «święty» z San Giovanni Rotondo, dokonuje cudu na osobie miejscowego pisarza sądowego w obecności specjalnego korespondenta «Mattino»". Reporter, Renato Trevisani, po kilkudniowym pobycie u Ojca Pio opisywał jego działania. Stwierdził wyraźnie, że nie ma tam żadnego oszustwa i że zakonnik nie jest manipulatorem. Opisany cud dotyczył Pasquale Di Chiary, trzydziestosześcioletniego urzędnika sądowego w San Giovanni Rotondo, który odzyskał zdolność chodzenia.

Dziennikarz opisał też szczegółowo stygmaty: "Według mojego rozeznania na jego dłoniach – zarówno na ich grzbiecie, jak i po wewnętrznej stronie, znajdują się dwie plamy, które są nieco mniejsze od grosza: mają czerwonawy kolor i rzeczywiście, kiedy się je naciska, ich wewnętrzne powierzchnie stykają się". Od tego momentu sława Ojca Pio zaczęła się rozprzestrzeniać: zaczęły przychodzić setki listów, ludzie ustawiali się w kolejce, aby go spotkać.

Pielgrzymki wiernych do ojca Pio

Wówczas już nikt nie mógł powstrzymać napływu pielgrzymów. Mały, cichy klasztor zamienił się w morski port. Wielu ludzi nawracało się, zmieniało swoje życie. Pojawiały się świadectwa o łaskach. Wraz z licznymi naśladowcami i osobami, które podziwiały stygmatyka, przybywali też przeciwnicy i oponenci, zaczęły też pojawiać się prośby o przeniesienie. Biskup Bonaventura Cerretti był pierwszym wizytatorem apostolskim w San Giovanni Rotondo: nie dostrzegł oszustwa, zobaczył za to dużo wiary. Ojciec Pio pozostał na swoim miejscu. Wśród jego przeciwników znalazł się kontrowersyjny arcybiskup Manfredonii, Pasquale Gagliardi, oraz kilku kościelnych dostojników, których życie moralne pozostawiało wiele do życzenia.

Papież Benedykt XV był jednak przychylnie nastawiony wobec zakonnika. Na zaproszenie Ojca Świętego w marcu 1920 roku odwiedził Ojca Pio kapucyn Anselm Edward Kenealy, biskup Simli w Indiach Brytyjskich. W wypowiedzi dla "Catholic Times" w Londynie stwierdził: "Dokładnie zbadałem stygmaty rąk Ojca Pio i długo z nim rozmawiałem. Opuszczam San Giovanni Rotondo i Foggię głęboko przekonany o tym, co widziałem i słyszałem… Tam, w San Giovanni mamy prawdziwego świętego, w szczególny sposób uprzywilejowanego przez Pana pięcioma ranami męki Pańskiej i innymi darami, darmo mu udzielonymi, o których przywykliśmy czytać w żywotach wielkich świętych. (…) Jestem przekonany, że Stolica Apostolska będzie miała wkrótce szczęśliwy obowiązek zbadania życia, darów i cudów Ojca Pio, aby zapisać jego drogie imię wśród najbardziej uprzywilejowanych świętych Kościoła Bożego".

Ciężkie lata świętego z Pietrelciny

Po śmierci Benedykta XV i wyborze Piusa XI Kongregacja Świętego Oficjum, kierowana wówczas przez kardynała Rafaela Merry del Val, na podstawie skarg kurii w Manfredonii podjęła decyzję o zastosowaniu wobec Ojca Pio surowych i upokarzających środków. Wydarzenia w San Giovanni Rotondo nie zostały uznane za mające charakter nadprzyrodzony i ogłoszono, że "należy być ostrożnym w relacjach z Ojcem Pio". Zakonnik stygmatyk nie mógł odtąd pisać ani przyjmować wizyt.

Decyzje Świętego Oficjum następowały jedna po drugiej: w lipcu 1925 roku ta rzymska Kongregacja nakazała prowincjałowi z Foggii przesyłanie do Watykanu co dwa miesiące sprawozdania na temat Ojca Pio; w 1926 roku powtórzono absolutny zakaz odwiedzania zakonnika przez wiernych, a także zabroniono pisania do niego. W styczniu 1929 roku, w tym mrocznym okresie restrykcji, którym kapucyn poddał się w pełnym i całkowitym posłuszeństwie, chociaż uważał je za niesprawiedliwe, zmarła jego matka. W maju 1931 roku zabroniono mu publicznego odprawiania mszy świętej i słuchania spowiedzi. "Niech się dzieje wola Boża!", powiedział kapucyn, po czym zakrył oczy rękami i zalał się łzami. Cierpienia Ojca Pio trwały jeszcze przez kolejne dwa lata.

Fragment pochodzi z książki "Ojciec Pio. Święty, który walczył z diabłem" (Wydawnictwo WAM)

Włoski pisarz i dziennikarz katolicki. Watykanista. Od grudnia 2018 jest dyrektorem redakcji Dykasterii ds.Komunikacji .

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Andrea Tornielli

„Jak możesz wątpić w szatana, skoro ja widzę go cały czas?”

Święty Ojciec Pio nigdy nie wahał się, odpowiadając na pytanie o to, kim jest diabeł. Dla niego nie był on uosobieniem naszych lęków czy...

Skomentuj artykuł

List ojca Pio o początkach swoich stygmatów. "Nie umiem wyrazić tego, co wówczas czułem"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.