Czystość małżeńska nie jest zniewoleniem. Stwarza przestrzeń dla prawdziwej wolności

"Istota czystości (...) na przykładzie św. Józefa, polega na tym, aby nie zniewalać i nie wykorzystywać drugiej osoby, nawet dla dobrego celu. Czystość małżeńska nie jest zniewoleniem, wręcz przeciwnie, stwarza przestrzeń dla prawdziwej wolności. Czystość przezwycięża narcyzm i uwiązanie". Przeczytaj fragment książki Gabrielli Vialla "Czystość. Piękno seksualności".
Związek małżonków jest piękny i wielki. Zarówno w Księdze Rodzaju, jak i w całym Piśmie Świętym wiąże się on z błogosławieństwami i obietnicami szczęścia, hojnej płodności i rozkoszy. Ale związek ten jest kruchy i delikatny.
Poczynając od grzechu pierworodnego, przez cały Stary Testament, między mężczyzną i kobietą jest wiele niezgody, a wręcz przemocy, cierpienia w wyniku niepłodności, z powodu dzieci, które schodzą na niewłaściwą drogę, niezadowolenia, frustracji…
Dwa gliniane naczynia
Często posługujemy się wyrażeniem św. Pawła o skarbie przechowywanym w naczyniach glinianych (2 Kor 4,7) w odniesieniu do kapłaństwa. Należałoby dodać, że małżeństwo jest także skarbem, powierzonym dwóm naczyniom glinianym. Potrzeba wiele pracy, aby roztopić glinę i utworzyć nowe, niepowtarzalne dzieło, w którym zawarty zostanie skarb małżeństwa: potrzeba wiele pracy, aby obydwa ciała pozwoliły się wzajemnie ukształtować. Pracy nad sercami, które dostosują się do siebie, aby wspólnie przyjąć i chronić ten skarb. Nieustannej pracy nad przebaczeniem i przystosowywaniem się, aby naprawić wszystkie pęknięcia w glinie, wodą, która wypływa z serca Chrystusa. Oto Boże przykazanie z Księgi Rodzaju, podjęte przez Jezusa: "On odpowiedział: »Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela«" (Mt 19,4–6).
Podobnie jak każdy człowiek jest wyjątkowy, niezastąpiony, cudownie umiłowany przez Boga, tak każdy dom, stworzony przez "dwoje w jedności", zostaje z czułością powierzony spojrzeniu Ojca. Tylko powierzając się Ojcowskiemu spojrzeniu, możemy kontemplować i rozważać temat małżeńskiej seksualności. Nieuchronnie odczuwamy w sobie zawstydzenie, jako ślad wstydu Adama i Ewy, którzy odkryli swoją nagość. Czy konkret seksualności pod Bożym spojrzeniem nie jest prośbą o zbyt wiele? Czy nie jest to ryzyko uduchowienia czegoś zbyt biologicznego? Nic z tego, co robimy lub o czym myślimy, nie wymyka się Jego miłości do nas. To miejsce, które oddał do naszej dyspozycji w celu tworzenia nowych ludzkich istot, miejsce, które św. Paweł ośmiela się porównać do miłości Syna do swojej Oblubienicy, Kościoła, do każdej z naszych dusz, nie wymyka się Bożemu spojrzeniu, Jego Bożej trosce. Prawdziwa trudność leży po naszej stronie, mieści się w naszej odpowiedzi. Myśli Boga nie są naszymi myślami. Nasze spojrzenie jest takie krótkowzroczne, tak zawężone. Przypisujemy Bogu nasz sposób widzenia i myślenia o seksualności. Musimy przejść prawdziwą drogę nawrócenia, aby to miejsce naznaczone grzechem, ranami stało się prawdziwym miejscem uwielbienia chwały Ojca.
Chrześcijańscy małżonkowie, narzeczeni przygotowujący się do małżeństwa, a także osoby im towarzyszące, muszą odkryć to, co Bóg wpisał w mężczyznę i kobietę, w celu dokonania całkowitego daru z siebie. "Głęboka wspólnota życia i miłości małżeńskiej ustanowiona przez Stwórcę i unormowana Jego prawami (…). Sam bowiem Bóg jest twórcą małżeństwa" (Gaudium et spes, 48). Mąż i żona, w wolności wyrażenia swojej świadomej zgody przed Bogiem i Kościołem, a następnie w zjednoczeniu małżeńskim, pieczętują swoje dwa życia w jednym ciele, wspólnym ciele, o którym Chrystus stanowi w sposób imperatywny: "Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt 19,6). To wspólne ciało umacniane jest przez małżeńskie współżycie, mimo że nie ogranicza się jedynie do niego. Istnieje również poza współżyciem małżeńskim i oboje małżonkowie muszą również o nie dbać. Na wszystko jest czas. Jest czas współżycia i czas abstynencji. Czas, kiedy jesteśmy obudzeni, i czas snu. Czas na myślenie, refleksję, mówienie, czas na mowę ciała. Zrozummy dobrze, że czystość małżeńska nie stoi w sprzeczności z czystością osobistą. Nie wymaga się, aby małżonkowie w sposób świadomy nieustannie myśleli o Bogu, ale aby mieli poczucie Jego obecności, obecności, która jest niedostrzegalna. Czystość małżeńska jest wszczepiona w czystość każdego z obojga małżonków i nie zaburza ani ich osobistej czystości, ani ich wyjątkowej relacji z Panem. Dzięki łasce sakramentu małżeństwa czystość małżeńska posiada swoją własną, nieoczekiwaną, duchową płodność.
Nie instrumentalizować współmałżonka
Istota czystości, jak widzieliśmy na przykładzie św. Józefa, polega na tym, aby nie zniewalać i nie wykorzystywać drugiej osoby, nawet dla dobrego celu. Czystość małżeńska nie jest zniewoleniem, wręcz przeciwnie, stwarza przestrzeń dla prawdziwej wolności. Czystość przezwycięża narcyzm i uwiązanie. Małżonek nie jest naszą własnością. Święty Paweł, mówiąc nam: "Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona" (1 Kor 7,4), wskazał, jak kompletna jest wzajemna wymiana, która dokonuje się w małżeńskim zjednoczeniu. Ale podobnie jak nasze własne ciało nie jest przedmiotem materialistycznego posiadania, tak nie wolno instrumentalizować ciała współmałżonka, które otrzymujemy w darze. Tych kilka słów św. Pawła ukazuje wymaganie wobec zjednoczenia serc, które gwarantuje szacunek dla ciała drugiej osoby otrzymanego z miłości. Apostoł postrzega to wymaganie tak samo jak siódmy werset tego samego fragmentu: "Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja". Te słowa często odbieramy jako wyniosłe i protekcjonalne, ale w odniesieniu do małżeństwa mogą, moim zdaniem, zostać odebrane również jako wyraz podziwu wobec tych, których prosi się o święte przeżywanie cielesnej wymiany: "Lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki" (1 Kor 7,7). Wyraźnie widać, że w jednym i w drugim przypadku to Bóg jest tym, który ich udziela. Te wersety z listów św. Pawła, do których jeszcze powrócimy, należy przede wszystkim rozumieć jako pragmatyczną i konkretną przestrogę: małżonkowie powinni pozostać w związku małżeńskim i czerpać siłę ze zjednoczenia ciał, osoby żyjące w celibacie dla Królestwa powinny pozostać wierne swojemu radykalnemu powołaniu. Ton św. Pawła dobrze to ilustruje. Moim zdaniem, powinniśmy także odczytać z tych wersetów głębokie, a wręcz mistyczne znaczenie powołania i darów otrzymywanych w małżeństwie lub życiu konsekrowanym, które są uzupełnieniem i naszym niezbędnym wkładem w plan zbawienia, którego pragnie dla nas Bóg.
Wróćmy do czystości małżeńskiej. Małżonkowie mogą napotkać w związku z nią wiele trudności.
Jedna z nich polega na pragnieniu współmałżonka nie dla niego samego, ale dla dziecka, które może nam dać. Wtedy nie pragniemy i nie kochamy drugiej osoby, ale jej gamety. Kiedy para doświadcza trudności z zajściem w ciążę, pokusa ta jest realna. Poddanie się jej wiąże się ze zranieniem drugiej osoby, lecz także siebie. Dar własnego ciała, dar całej swojej istoty nie może zależeć od rezultatu, niezależnie od tego, jak byłby on piękny. Oczywiście, Katechizm Kościoła katolickiego przypomina nam, że dziecko jest najwspanialszym darem małżeństwa. I rzeczywiście, jest to dar! Podobnie jak dar z samego siebie, jest on darmo dany i nie powinien być uzależniony od naszego pragnienia, nawet jeśli jest ono wielkie i szlachetne.
Dla par, które pragną mieć dzieci, czystość jest również dużym wyzwaniem. Nie jest prawdą, że czystość małżeńska sprowadza się jedynie do zachowania umiaru przez pary, które nie mają problemu z płodnością. (...) Pary małżeńskie mające trudności z zajściem w ciążę lub te, które późno zawierają związki małżeńskie, nie mają dostępu do takiej praktyki oczyszczenia i ascezy, dzięki której mogą się wzajemnie dostosować. Mają mniejszy dostęp do świadectw innych małżonków, którzy są, według słów Humanae vitae, "przewodnikami i apostołami" dla innych rodzin. Bardzo często wsparcie i pomoc oferowane w tym strasznym cierpieniu skupiają się na tak bardzo wyczekiwanym dziecku, na pomocy, aby zostało ono poczęte dzięki metodom naturalnym, na dobrym przeżyciu czasu oczekiwania, a następnie, w niektórych przypadkach, akceptacji. Jest to konieczne, ale niewystarczające. Propozycje, jakie niesie ze sobą kultura śmierci, zachęcające do posiadania dziecka bez pełnego i całkowitego zjednoczenia, stanowią straszliwą pokusę. Niosą one ze sobą konsekwencje osobiste, społeczne i duchowe, tak samo jak walka, jaką należy podjąć o czystość.
Przypomnijmy definicję czystości podaną przez Katechizm Kościoła katolickiego w punkcie 2337:
Czystość oznacza osiągniętą integrację płciowości w osobie, a w konsekwencji wewnętrzną jedność człowieka w jego bycie cielesnym i duchowym. Płciowość, w której wyraża się przynależność człowieka do świata cielesnego i biologicznego, staje się osobowa i prawdziwie ludzka, gdy zostaje włączona w relację osoby do osoby, we wzajemny dar mężczyzny i kobiety, który jest całkowity i nieograniczony w czasie. Cnota czystości obejmuje zatem integralność osoby i integralność daru.
Tradycyjna teologia przypomina, że małżeństwo posiada dwa cele, którymi są urodzenie i wychowanie dzieci oraz uświęcenie i wzajemne wsparcie małżonków (ostatnio Magisterium kładzie mniejszy nacisk na te sformułowania). Obecnie obserwujemy trend domagania się posiadania dzieci, bez odwoływania się do seksualności. Dzieci są najcenniejszym darem małżeńskim (Sobór Watykański II, Gaudium et spes, 50.), ale aby dziecko zostało przyjęte dla niego samego, a nie jak coś, co się nam należy, trzeba przypomnieć, że to wzajemna miłość małżonków, w prawdzie ich kobiecości i męskości, jest źródłem życia. Źródłem narodzin dziecka nie powinno być dziecko samo w sobie, ale bezinteresowna, wzajemna miłość małżonków. Zatem tradycyjny wtórny cel małżeństwa jest także źródłem celu pierwotnego. To wraz ze wzrostem osobistej miłości małżonków w jej aspekcie duchowym (uświęcenie) i naturalnym (wzajemne wsparcie, zaspokojenie pożądania) pierwotny cel małżeństwa będzie uszanowany i umiłowany. Czasem nawet aż do wyrzeczenia się posiadania dzieci. Nie wszystko jest dozwolone i możliwe, aby mieć dzieci. Na pewno nie uprzedmiotowienie dziecka, bliskiej osoby lub osób trzecich.
Fragment książki Gabrielli Vialla "Czystość. Piękno seksualności".
Skomentuj artykuł