Język, którym mówi mama, kształtuje dziecko
Każdy człowiek mówi swoim językiem ojczystym. Język ojczysty jest tak jak miłość matki fenomenem uniwersalnym. Nie zależy od kultury, nie zależy od indywidualnej postawy ani historii danego człowieka. Po prostu istnieje tak jak słońce i księżyc, jak dzień i noc.
Od kiedy ludzie zaczęli używać języka i porozumiewać się głoskami, słowo "mama" stało się jednym ze słów podstawowych. To przecież przede wszystkim matki we wszystkich pokoleniach uczyły mowy swoje dzieci.
Język, którym posługuje się matka, jest więc alfą i omegą. Stanowi punkt odniesienia dla wszystkich języków, które człowiek opanuje później. Pierwsze dźwięki, kwękające i płaczliwe, noworodek wydaje z siebie zaraz po urodzeniu. Mamy w wyobraźni utrwalony obraz dzieci, które przychodząc na świat, krzyczą. Czasami są ciche, czasem trzeba je jeszcze ocucić (w każdym razie tak twierdzą lekarze i położne). Pierwsze spojrzenie skierowane w stronę świata zewnętrznego jest najczęściej spojrzeniem pełnym oszołomienia, zdradzającego jak wielki był wysiłek narodzin.
Pierwsze spojrzenie jest jak pierwszy krzyk: zdumione, przestraszone, skarżące się. Tak dziecko wchodzi w ten świat! Kiedy wszystko przebiega prawidłowo i dziecko witane jest przyjaźnie, kładzie się je szybko na piersi matki. Ciepło mamy, zapach jej skóry, jej kojąca bliskość, to po przyjściu na świat jego pierwsze doznania.
To na matce zatrzymuje się najpierw oszołomiony wzrok dziecka, to przy niej wydaje ono pierwsze dźwięki. Tak zaczyna się historia najwcześniejszych dziecięcych emocji, z których potem zrodzi się zaufanie do ludzi i świadomość własnego "ja". Pięknie sformułował to Erikson. Napisał: Ciepło matki i jej miłość dają dziecku poczucie, że "nigdy nie stanie się nie-sobą".
Potem następuje wiele minut, godzin, dni i tygodni wspólnego dojrzewania, co opisałem wcześniej. Wymiana spojrzeń matki i dziecka stanie się coraz bardziej intymna, będzie rodzajem coraz bardziej świadomej rozmowy ich obojga. Dziecko będzie odpowiadać spojrzeniem na wzrok mamy, a mama będzie jego odbiciem i będzie modulować jego patrzenie. Kiedy dziecko patrzy, nie używa wprawdzie jeszcze języka, lecz coraz bardziej świadomie artykułuje wydawane dźwięki. Mama rozumie je od początku. Dlatego dziecko kieruje je najpierw zawsze do niej. Mama jest osobą, która nadaje tym dźwiękom zarys i przestrzeń. Jej obecność jest niezbędnie konieczna, by w niedalekiej przyszłości z tych dźwięków rozwinął się logiczny język.
Mama odpowiada dziecku. Małe dziecko, któremu teraz się odpowiada bez wczuwania się w jego potrzeby, później, w przedszkolu czy w szkole, też nie będzie umiało reagować właściwie. Każda matka tworzy teraz fundament mowy i intelektu swego dziecka. A jednocześnie uczy dziecko podstaw umiejętności życia w społeczeństwie. Matki umożliwiają powstawanie ludzkich społeczeństw, wspólnot, ba - systemów państwowych.
Jeśli matki zawiodą, zabraknie kultury i wspólnot międzyludzkich. Gdyby doradcy polityczni i planiści od spraw społecznych zechcieli to zrozumieć!
"Da da da... ku ku ku... tiu tiu tiu... " - słowa, które wymawiają matki, pochylone nad dziecięcymi wózkami, szukając przy tym wzrokiem odpowiedzi w mimice dziecka, to, co nieustannie matki powtarzają niczym mantrę, kołysząc dziecko na rękach, jest jakby podstawową melodią sensownej mowy.
Przez długi czas ojcowie (a nawet psycholodzy zajmujący się psychologią rozwojową) żartowali sobie z tej pozornie bezsensownej paplaniny. Nie pojmowali zupełnie melodii tej mowy i tego wprowadzania dziecka w świat. Byli na to głusi. Zachowanie matek przypisywali ich infantylnemu pragnieniu zbliżenia się do dziecka. W ich przekonaniu było to głupstwo. Matki jednak ze swą intuicją mają rację. Melodia matczynych "szczebiotów" formuje mowę dziecka, którą będzie ono opanowywać.
Dziecko, chcąc odpowiadać, podchwytuje dźwięki z ust swej matki, nieustannie ją obserwując i patrząc w jej twarz. Nasłuchuje i podchwytuje, wyrzucając z siebie dźwięki. Odpowiedzi mamy modulują jego język.
Duńskie "6" na przykład mały Duńczyk przejmuje z ust swojej mamy, bo samogłoska ta odciska się w jego pamięci. (Podobnie zaokrąglone "a" Bawarczyków albo saksońskie "o" z głębokim wydęciem w stronę samogłoski u). Głębokie działanie tych procesów można sobie uzmysłowić w ten sposób, że Duńczyk będzie wymawiał swoje "6" przez całe życie tak, jak się nauczył od mamy. Nawet jeśli w wieku dwunastu lat zechce opanować płynnie inny język, jego "6" pozostanie zawsze samogłoską wypowiadaną na sposób duński, a "o" Saksończyka pozostanie zawsze "o" wymawianym "oouu" itd.
Język, który naśladuje świat i go nazywa, zawsze będzie związany z brzmieniem języka matki. Język matki to suma dźwięków, a zarazem opis świata. Zawsze jedno i drugie. Dźwięk głosu mamy, spojrzenie, dotyk, zapach skóry, jej bliskość - tak się wszystko zaczyna. Gdzieś w tle pojawia się jeszcze inny ton, najczęściej głęboki, ciemny. Męski. Gdzieś w tle słychać tatę, jego niższy ton głosu przebija się za głosem mamy do świadomości małej istoty.
Później malec będzie też z podobną intensywnością, z jaką w pierwszych miesiącach życia wsłuchiwał się w głos matki, nasłuchiwać głosu ojca. Wtedy już jednak w jego mózgu będą istniały wdrukowane ścieżki pierwszych elementarnych dźwięków.
Więcej w książce: Sztuka rodzicielskiej miłości - Wolfgang Bergmann
Skomentuj artykuł