Nie zamykaj drzwi, to choroba jak każda inna
Bardzo wielu ludzi jednak przez długi okres choroby zachowuje się normalnie i nie przypomina ludzi chorych. Najbardziej znane objawy choroby to halucynacje i urojenia – są to objawy wytwórcze, a także zaburzenia procesów myślowych – to jest brak zdolności do logicznego wypowiadania się i rozumienia mowy. Są też objawy negatywne, takie jak brak energii, brak uczuć i ich okazywania, a także izolacja od otoczenia i ludzi.
Jak wiemy, schizofrenia nie jest chorobą dziedziczną a dziedziczy się jedynie skłonności do występowania choroby. Występuje ona najczęściej między 18 a 28 rokiem życia. Jednak tę chorobę można leczyć i najlepsze wyniki osiąga się stosując lekarstwa psychotropowe w połączeniu z terapią psychospołeczną.
Bardzo dobrym przykładem jestem właśnie ja, czyli Teresa. Zachorowałam mając 27 lat, byłam już wtedy mężatką, matką trójki dzieci, dwóch córek i syna, z mężem mieszkaliśmy sami w bloku na osiedlu pracowniczym. Bardzo trudno było mi uwierzyć w to, że jestem chora i nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłam zachorować psychicznie. Gdy mąż w końcu mnie przekonał żebym poszła do psychiatry, to w gabinecie stałam się bardzo agresywna w stosunku do męża, a także lekarza, w nerwach nawet rzuciłam obrączką ślubną oddając ją mężowi, którego za to, że ja zachorowałam, winiłam najbardziej. W końcu mąż musiał opowiedzieć co się ze mną dzieje, a było bardzo źle. Nie miałam ani siły ani ochoty zajmować się domem, dziećmi, ciągle słyszałam głosy, że mąż chce mnie oddać do szpitala, bo wstydził się, że „zwariowałam” a także bardzo często miałam myśli samobójcze i widziałam ludzi i rzeczy których inni nie widzieli.
Gdy pierwszy raz znalazłam się w szpitalu na Wodociągowej w Opolu byłam zupełnie załamana, obojętna a także zupełnie bezradna. Po pewnym czasie zaczęto u mnie stosować leki psychotropowe, po których czułam się bardzo źle, bo jak wiemy bardzo trudno jest od razu dopasować leki do każdego pacjenta, gdyż każdy chory jest pojedynczym przypadkiem który wymaga innych leków. Po dwóch tygodniach zaczęłam przyjmować do wiadomości, że jestem chora psychicznie i tylko przyjmując leki mogę wrócić do zdrowia i normalnego życia. Po 6 tygodniach lekarze dopasowali leki do mojego przypadku choroby i mogłam wrócić do domu.
Przez ten okres pierwszego leczenia bardzo pomógł mi mój mąż a także cała rodzina, szczególnie moja mama i teściowa, którzy cały ten czas wspierali mnie i dodawali otuchy, a także byli bardzo cierpliwi, ponieważ byłam w tym okresie bardzo zmieniona, raz wesoła raz smutna a także bardzo bezradna i bez pomocy najbliższych nie dałabym sobie rady z tą chorobą. Jednak gdy leki zaczęły działać zaczęły mnie interesować normalne sprawy i zaczęłam zajmować się domem i dziećmi, a przede wszystkim nabrałam ochoty do życia.
Kiedy leżałam w szpitalu, czasami byłam bardzo agresywna i dopiero kiedy wzięłam leki trochę się uspokoiłam, i dopiero wtedy zrozumiałam, że na moją chorobę mogą pomóc tylko leki. Na początku choroby bardzo często miałam nawroty choroby i przebywałam szpitalu co najmniej raz w roku, ponieważ tylko pod stałą opieką lekarską i przyjmowaniem coraz to innych leków mogłam dojść do siebie. Bardzo trudno dopasować mi było odpowiednie leki.
Ogromną rolę w tym okresie odegrał mój mąż, który nie dość, że musiał opiekować się dziećmi i zajmować domem, co dzień odwiedzał mnie w szpitalu i czule opiekował, podtrzymywał na duchu i dodawał ochoty do życia. Rodzina w tym czasie jest bardzo potrzebna i tylko dzięki niej wyzdrowiałam do tego stopnia, że mogłam normalnie żyć. Bardzo ważną rzeczą w tym okresie gdy przebywałam w szpitalu, a było to za każdym razem co najmniej 6 tygodni, były rozmowy z moim lekarzem prowadzącym i zajęcia terapeutyczne, które bardzo mi pomogły. Były to spotkania ludzi chorych, przy miłej muzyce i przyjemnych zajęciach takich jak czytanie, malowanie, granie w różne gry a także każdy mógł zająć się tym, co lubi np. robieniem na drutach czy szydełkowaniem. Rozmawialiśmy także na różne tematy, o domu, dzieciach, a nawet o świecie i polityce. Bardzo ważną rzeczą w tych zajęciach było to, że chory człowiek mógł powiedzieć co czuł i opowiedzieć o swojej chorobie.
Kiedy przebywałam w szpitalu często rozmawiałam z psychologiem, który był lekarzem mojej „duszy” i mogłam wypowiedzieć się co myślę i o sposobach leczenia mnie. Jednak gdy 13 lat temu urodziłam moją najmłodszą córeczkę czułam, że wyleczyłam się na dłuższy okres i to była prawda ponieważ od tej pory nie przebywałam ani razu w szpitalu. Biorę systematycznie lekarstwa takie jak lit i Fenactil, bardzo są w tym leczeniu skuteczne, chodzę na badania poziomu litu. Wiem już, że w chorobie psychicznej najważniejszą rzeczą jest wsparcie rodziny, a także opieka lekarska. Schizofrenia jest taką samą chorobą jak każda inna.
Skomentuj artykuł