Antonina Krzysztoń, świetna piosenkarka, kompozytorka i autorka tekstów, w jednym z ostatnich wywiadów stwierdziła: "W katolickiej Polsce piosenka nie może mieć tytułu «Dziękuję Ci, Boże», bo media nie będą jej puszczały...
Po ubiegłorocznej akcji "Zrób się na post" i adwentowej inicjatywie "Podaj mnie dalej", krakowscy studenci związani z dominikanami po raz kolejny pokazują, że wystarczy trochę chęci, dobry pomysł i kreatywność, by stworzyć wydarzenie, które może zachęcić wielu ludzi do sensownego przeżycia Wielkiego Postu.
Wielki Post jest dla chrześcijan szansą na szukanie form wyrazistszego zaznaczenia wyznawanej przez nich wiary. Ta wyrazistość jest potrzebna, by wyróżnić się spośród ludzi podzielających tyle innych światopoglądów. Trzeba jednak przyznać: chrześcijaninowi nie jest łatwo się wyróżnić. (Może nawet nie wszyscy tego chcą).
Chyba mamy problem. - Nie wiem, co się dzieje. Krytyka Kościoła zaczyna w Polsce przyjmować takie rozmiary, że to już jest nie do wytrzymania. To zaczyna wyglądać na zmasowany atak, w dodatku prowadzony także od wewnątrz - powiedział mi niedawno zaangażowany katolik, któremu zazwyczaj bliżej do ks. Bonieckiego niż do zwolenników koncepcji "oblężonej twierdzy".
Wybory, jakich dokonał arcybiskup Marcel Lefebvre, były trudne dla niego i dla Kościoła. Trzeba jednak bez uprzedzeń patrzeć na tego kapłana.
W czasie rzymskiego sympozjum poświęconego pedofilii księży (6-9.II.12) pod hasłem "Ku uzdrowieniu i odnowie" z ust przedstawicieli najwyższych władz kościelnych, którzy używają zwykle łagodnego i dyplomatycznego języka, tym razem padały twarde i wymagające słowa tak pod adresem sprawców, jak też ich przełożonych: biskupów i prowincjałów. Ks. Charles Sciculuna, watykański "prokurator" zajmujący się pedofilią duchownych, przestrzegał księży i biskupów przed omertą.
Nie jestem zwolennikiem wojowania jak Tomasz Terlikowski. Podejmując temat apostazji, należy zachować szczególną delikatność, bo to dramat, który rozgrywa się nie pomiędzy debatującymi, ale w samych odchodzących. Dramatem jest bowiem każde rozstanie.
Dla mnie prawda o Trójcy Świętej ma wielkie znaczenie praktyczne, egzystencjalne. Gdyby bowiem Bóg był jedynie doskonałą Monadą, wiecznym Samotnikiem, a nie wspólnotą Trzech, to jak mógłbym wierzyć, że Bóg jest Miłością.
Obejrzałem niedawno film "Habemus papam" z Jerzym Stuhrem. Choć już minęło trochę czasu, nadal nie mogę zrozumieć, co w tym dziele Nanniego Morettiego może kogokolwiek gorszyć. Kogokolwiek, a zwłaszcza katolika.Skojarzenie z najnowszym filmem Morettiego narzuciło mi się automatycznie, gdy na przełomie tygodnia pojawiły się doniesienia włoskiej prasy na temat "skandali i spisków" w Watykanie, łącznie z przepowiednią rychłej śmierci Papieża.
Wielu chrześcijan drży na dźwięk słowa "relatywizm" i niemal automatycznie oplata je siecią negatywnych skojarzeń. Wydaje się jednak, że termin ten posiada także znaczenie pozytywne. Przykładowo, trudno zarzucić szkodliwość relatywizmowi szczególnej i ogólnej teorii względności. Powiedzmy prowokacyjnie: pewne formy relatywizmu mogą nawet okazać się niezbędne dla chrześcijan, choćby po to, by program nowej ewangelizacji był przekonujący.
Cenię sobie publicystykę Krzysztofa Vargi, pomimo tego, że gdy pisze o religii, nasze drogi się rozchodzą. Powód jest oczywisty: on jest ateistą, a ja teistą. Czy zionie między nami przepaść?
Trudno upominać bliźniego, jeśli upominającemu zabraknie wewnętrznej zgody na okazanie przebaczenia. Nie chodzi jednak o pełną wyższości litość, ale sięgnięcie do źródeł, a więc do prawdy o Bożym miłosierdziu, którego przecież każdy z nas nieustannie doświadcza.
Jedni wygrywają pieniądze, a inni kawałek wolności, którą im chciano odebrać. Na wszystkich czyhają jednak niebezpieczeństwa.
Liczba ataków terrorystycznych wymierzonych w chrześcijan wzrosła o 309 procent w latach 2003-2010 na terenie Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji. W krajach z muzułmańską większością rozpoczął się czas krwawej chrystofobii, o której jednak świat zachodni milczy.
Ukazała się książka, w której - w rozmowie z red. Tomaszem Rowińskim - dzielę się różnymi refleksjami na temat wiary w Boga Jezusa Chrystusa i sytuacji Kościoła. Tytuł może być trochę mylący: "Czy żyjemy w czasach Apokalipsy?". No ale cóż! Wydawcy starają się przyciągać czytelnika na różne sposoby. A poza tym Księga Apokalipsy jest dla mnie rzeczywiście ważnym kluczem do rozumienia rzeczywistości.
Bezdyskusyjnie fundamentem naszej postawy wobec świata "pozakościelnego", a nawet tego wrogo do nas nastawionego, powinna być miłość. Jednak miłość nie oznacza, że mamy być mili.
Tożsamość można budować przez konfrontację lub dialog. Nie można jednak jednoznacznie powiedzieć, która z tych dróg jest właściwa, jeśli najpierw nie zajrzy się do wnętrza Kościoła i nie zweryfikuje się właściwych dla niego środków i celów.
Postawa "Nas to nie dotyczy" jest kusząca. Wśród części członków Kościoła katolickiego w Polsce odnosi się nie tylko do kwestii pedofilii, ale również do wielu innych problemów, dotykających Kościół na Zachodzie.
O pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, Agnieszce Kozłowskiej-Rajewicz, pisałem na DEON.pl zaraz na początku jej rządowej kariery. Nie napawały mnie optymizmem jej wypowiedzi na temat reformowania Kościoła: "zniesienie celibatu i kapłaństwo kobiet pchnęłoby Kościół na nową ścieżkę rozwoju" - oznajmiła pani Kozłowska-Rajewicz. Wiadomo było też, że liczą na nią środowiska gejów, lesbijek, aborcjonistek-feministek itd. Formalne oskarżenie przez panią pełnomocnik posła Marka Suskiego o rasizm i homofobię pokazuje, że mogą liczyć nadal.
Gwarancją sukcesu jest wyrazistość. Musisz być czarny albo biały - wtedy cię znienawidzą albo pokochają, ale na pewno dostrzegą. Nieważne, czy masz rację, ważne, by o tobie mówili.
{{ article.description }}