Jeden Kościół, wiele dróg do Boga. Ale czy wszystkim to pasuje?
Jeśli święcie wierzymy w to, że coś jest słuszne, chcemy by inni też mieli okazję tego zasmakować. W tym wszystkim jednak łatwo wkręcić się w poczucie bycia lepszym, wybranym. Łatwo jest patrzeć krzywo na młodzież tańczącą w kościele, albo na panie modlące się w kaplicy na różańcu, gdy samemu jeździ się na 8 dniowe rekolekcje ignacjańskie w milczeniu.
W mediach społecznościowych, na stronie jednej z polskich diecezji, zobaczyłam kilkanaście zaproszeń na czuwanie przed Uroczystością Zesłania Ducha Świętego. Przeglądając te propozycje, byłam zadziwiona ich różnorodnością. Zapraszają m.in. Wojownicy Maryi, Żywy Różaniec, duszpasterstwa akademickie, Domowy Kościół, Duszpasterstwo Tradycji Katolickiej, Droga Neokatechumenalna, wspólnoty charyzmatyczne, Rodziny Nazaretańskie itd. Czytałam to ogłoszenie z dużym uśmiechem i myślą, że jakże to wspaniale, że każdy katolik może znaleźć propozycję dla siebie. Niestety z tyłu głowy pojawiła się również refleksja, że życie obok siebie - w codzienności - nie jest już tak różowe.
Jeden z duszpasterzy młodzieżowej wspólnoty charyzmatycznej opowiadał mi jakiś czas temu, z jakim hejtem spotykają się ich filmiki na Instagramie. Modlą się językami? Chorzy psychicznie! Tańczą w kaplicy? Profanacja! Zaczęłam się śmiać, że dobrze, iż jeszcze nie pokazywał Komunii przyjmowanej na dłoń, bo wtedy dopiero poczułby, co to jest hejt. To nie jest jednak tak, że tylko charyzmatycy są na celowniku. Tradycjonalistom też się obrywa. Ci, którzy chcą przyjmować Komunię na kolanach i ci, którzy przyjmują na dłoń, obrywa się im po równo. Głównie od tych, którzy nie znają, albo nie chcą przestrzegać nauczania Kościoła.
Nie o nauczaniu dziś jednak… Ono jest ogólnie dostępne. Wielu katolików żyje w bańce nieomylności, poczuciu bycia lepszym, bardziej uduchowionym, może świętszym (świętszych i mądrzejszych od samego papieża mamy w Polsce całkiem sporo!). Mamy problem z czymś głębszym niż poznanie nauczania KK. Choćby z zaakceptowaniem faktu, że Pan Bóg do każdego człowieka ma inną drogę. Jednych będzie prowadził do Siebie we wspólnocie charyzmatycznej, innym da się poznać bliżej dzięki Róży Różańcowej, a jeszcze innym przez neokatechumenat. Dlaczego tak trudno jest nam, katolikom, żyć i dać żyć innym?
To jasne, że jeśli nam coś służy, chcemy się tym dzielić. Jeśli święcie wierzymy w to, że coś jest słuszne, chcemy by inni też mieli okazję tego zasmakować. W tym wszystkim jednak łatwo wkręcić się w poczucie bycia lepszym, wybranym. Łatwo jest patrzeć krzywo na młodzież tańczącą w kościele, albo na panie modlące się w kaplicy na różańcu, gdy samemu jeździ się na 8 dniowe rekolekcje ignacjańskie w milczeniu. O, patrzcie i podziwiajcie! Tak, trochę ironizuję. Kto jednak nigdy nie spojrzał na drugiego spode łba w kościele, niech pierwszy rzuci kamieniem!
Czy tego chce dla nas, dla swojego Kościoła, sam Pan Bóg? Wątpię. Duch Święty jednoczy, a nie dzieli. Warto znaleźć swoją drogę, na dany okres w życiu. Być może kilka lat temu było to duszpasterstwo akademickie, dziś wspólnota charyzmatyczna, a za jakiś czas rekolekcje kontemplatywne w milczeniu. Wszystko jest możliwe, ale tylko wtedy, gdy będziemy otwarci na cichy szept Ducha Świętego i Jego zaproszenie do drogi. Drogi, która choć prowadzi do jednego celu, jakim jest coraz głębsza i szczera relacja z Bogiem, to jednak ma wiele ścieżek. Drogi, która dziś może być jak podróż szybką autostradą, jutro może być jazdą po wsi, a za kilka lat spacerkiem, na własnych nogach. Tak może być… Pytanie czy nie jesteśmy na takie zmiany zamknięci? Czy dziś nie zamykamy sobie jakiś drzwi przez życie w drwinie i skreślaniu innej duchowości dostępnej w Kościele?
Diecezjalne ogłoszenie pokazało mi jak wiele jest możliwości, tuż obok siebie. Jak bardzo się różnią, choć wszystkie są zaproszeniem do głębokiej relacji z Bogiem. Wszystkie zgodne z nauczaniem Kościoła i nie wątpię, że bardzo miłe Duchowi Świętemu. Przeżywając kolejny raz Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, warto zadać sobie pytania o to, do jakiej drogi zaprasza mnie dziś Pan Bóg, gdzie mam dziś Go poznawać, jaką ścieżką za Nim iść. Jednocześnie warto prosić o ducha pokory - by nigdy nie skreślać tych, którzy powołani są do czegoś innego, do innej duchowej wrażliwości niż moja własna.
Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca i Syna pochodzi. Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę; który mówił przez proroków. Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół - jeden Kościół, w pełni swej różnorodności.
Skomentuj artykuł