J. Prusak SJ: Trudno skazać mnie na zesłanie

J. Prusak SJ: Trudno skazać mnie na zesłanie
o. Jacek Prusak SJ (fot. Grażyna Makara/ "Tygodnik Powszechny")
Logo źródła: dts Katarzyna Gajdosz / "Dobry Tygodnik Sądecki"

Rozmowa z jezuitą o. Jackiem Prusakiem SJ, publicystą "Tygodnika Powszechnego", psychoterapeutą, od ponad roku operariuszem w kościele kolejowym w Nowym Sączu.

Jest ksiądz postacią dość kontrowersyjną. Poglądy księdza nie są zawsze dobrze odbierane, szczególnie na religijnej i prawicowej Sądecczyźnie. Z czym przyszło się księdzu tu zmierzyć?

Na czym polega ta księdza "inna wrażliwość religijna"?

Do polityki staram się nie mieszać, co nie znaczy, że nie poruszam w kazaniach kwestii społecznych. Nie zajmuję się jednak oceną polityków czy partii. W ogóle uważam, że "grzmienie z ambony" mija się z celem. Moje kazania mają więc inny charakter. Niemniej powiem, że głosowanie na Palikota przez katolika nie jest sprawą neutralną. Jeśli Palikot domaga się aborcji - i to aborcji na życzenie - to jak mogę, głosując na jego program, pogodzić to ze swoim sumieniem jako katolik? Można postawić z ambony takie pytanie wiernym bez ubliżania im jako osobom.

DEON.PL POLECA

Należy ksiądz do kręgu duchownych, którzy chętnie współpracują z mediami i nawet nie odmówi komentarza "Gazecie Wyborczej". Mówi się o was "księża salonowi". Czuje się ksiądz celebrytą w sutannie?

Dlaczego tak niewielu księży jest w mediach?

Może cały Kościół boi się mediów?

Biskup Michalik w jednym ze swoich wywiadów przyznał, iż dużo czasu zajęło mu przekonanie się, że warto, by księża byli obecni w mediach. To nie znaczy, że biskupi nie próbują tego rozwiązać, tworząc raczej lokalne rozgłośnie radiowe i prasę diecezjalną. Tymczasem media publiczne stają się mocno antykościelne i antyklerykalne i jeśli nic się z tym nie robi, pogłębia się jedynie stereotypy. Obecność w mediach rozumiałem jako jeden z elementów bycia jezuitą. Bez tego pewnie szybciej obroniłbym doktorat i nie dostawałbym tak po głowie od ludzi, którzy zawsze sądzą o sobie, że są zatroskani o Kościół.

Dostaje ksiądz po głowie za poglądy, które śmiało wypowiada. Wielu spośród takich jak ksiądz odeszło z zakonu, nawet z Kościoła. Nie miał ksiądz chwili zawahania, kiedy na przykład psy wieszano na księdzu za niepopularne w kręgach katolików stwierdzenia na temat homoseksualizmu?

Jestem nie tylko księdzem, ale psychoterapeutą i doktorem psychologii . I w takich kwestiach wychodzi moja druga perspektywa patrzenia na rzeczywistość. Sposób mówienia o homoseksualizmie i agresja, jaka temu towarzyszy w kręgach katolickich, mocno mnie irytują. Jest oparta na kompletnych stereotypach. Nie mówię tego, by zmieniać czyjeś poglądy czy stanowisko Kościoła. Jako terapeuta i psycholog nie mogłem zachować milczenia. To byłoby jak wyrzut sumienia wobec osób, których byłem terapeutą. Później musiałem się zmierzyć z różnymi zarzutami i oskarżeniami. Jako publicysta poruszam tematy albo trudne doktrynalnie, albo niezrozumiałe dla ludzi stojących na obrzeżach Kościoła, albo takie, które bywają najczęściej kwestionowane przez samych katolików. Już z tego powodu narażam się na krytykę, gdyż w Polsce tradycję myli się z tradycjonalizmem, a wiarę z bezrefleksyjnym powtarzaniem Katechizmu. Niektóre środowiska mocno zbulwersowała moja wypowiedź, że cieszyłbym się, gdyby kobiety mogły w Kościele katolickim przyjmować święcenia prezbiteratu. Uznały to za sprzeczne z nauką Kościoła, a ja powiedziałem po prostu, że gdyby Kościół kiedyś taką możliwość uznał, to ja nie miałbym żadnych psychologicznych zahamowań w jej akceptacji. Nie uciekłbym od ołtarza, gdyby stała przy nim kobieta-ksiądz. Zajmowałem się również problematyką antykoncepcji i edukacji seksualnej, bo to są tematy "życiowe" i te elementy nauczania Kościoła, które katolicy najczęściej odrzucają. Nie unikałem również kwestii pedofilii w Kościele, bo znałem takie przypadki z kontaktów duszpasterskich i psychoterapii.

I jeszcze nie okrzyknięto księdza heretykiem? Zakonnik może mieć odrębne od doktryn Kościoła zdanie?

W jednym z najbardziej popularnych pism katolickich w Polsce zrobiono ze mnie współczesnego "ksiądzą-patriotę", główne zagrożenie dla jedności Kościoła w kraju. Na niektórych prawicowo-konserwatywnych portalach jestem z definicji ikoną "zepsutego księdza" - ale ta krytyka ma najczęściej podłoże emocjonalne, a nie merytoryczne. Trochę się już z nią oswoiłem, choć czasami poziom agresji skierowany na mnie po prostu mnie boli. Próba szukania przeze mnie języka, który by opisywał sens bycia chrześcijaninem, w sposób zrozumiały dla współczesnej wrażliwości i mentalności, powoduje, że zarzuca mi się liberalizm i progresizm. Nie jestem jednak żadnym heretykiem. Na mnie nie ciąży żadna kara kościelna. Liberała widzą we mnie prawicowi publicyści katoliccy, ale to są ich polityczne ograniczenia, a nie moje przekonania teologiczne. Nie jestem ani tradycjonalistą ani progresistą. A to, że od kilku lat jestem zaangażowany w dialog międzyreligijny, nie czyni ze mnie heretyka.

Wracając więc do poprzedniego pytania. Miałem wątpliwości, czy być księdzem w Polsce, skoro wystarczy, że się otworzy usta, a już znajdzie się "kościelny inkwizytor" gotowy do wydania wyroku potępienia. Czasami nachodziły mnie pytania, czy jezuici chcą pracować w Polsce na granicach, czy jedynie pozostać przy zastanych duszpasterstwach i posługach. To nie była jednak kwestia wystąpienia z zakonu, czy porzucenia kapłaństwa, tylko wyjechania za granicę, żeby nie żyć w ustawicznym poczuciu bycia wewnętrznym outsiderem. Od kilku lat odbieram coraz więcej sygnałów, że moja działalność, jako księdza, jest w Polsce potrzebna. I to mnie trzyma. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym ją pełnić, nie będąc jezuitą, więc bardzo trudno skazać mnie na zesłanie, co martwi moich "sympatyków".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

J. Prusak SJ: Trudno skazać mnie na zesłanie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.