Jego plan przewyższa wszystkie inne
Dlaczego Jezus nie sprawi, żeby polski Kościół stał się doskonały? Myślę, że z tego samego powodu, z którego nie sprawił, by Go podczas ziemskiego życia ominęły przeciwności.
Jutro Wielkanoc. Która tak naprawdę zaczyna się dziś. W ewangelicznym opisie tego czasu, w ostatnich godzinach przed ukrzyżowaniem Jezus mówi do uczniów słowa, które w tym roku wyjątkowo mocno utkwiły mi w pamięci: „Wy wytrwaliście przy Mnie w moich przeciwnościach.” To słowa o uczniach, którzy mimo rosnącej wrogości, oskarżeń, mimo trudności i niechęci przywódców religijnych nie opuścili Jezusa.
Słucham dzieciaków szykujących się do bierzmowania: mówią, że otwarte okazywanie swojej wiary to w ich środowisku akt odwagi. Słucham ludzi głęboko wierzących i pracujących wśród ludzi dalekich od wiary: aktem odwagi jest mały święty obrazek, postawiony na biurku. Słucham rodziców dzieci pierwszokomunijnych – aktem odwagi jest zaangażowanie się w przygotowanie niedzielnej mszy. Jak pójdę czytać do ołtarza, co ludzie powiedzą? Będą mnie kojarzyć z Kościołem.
A Kościół ma złą prasę. Więc najlepiej jest w nim być, ale się z nim nie kojarzyć. Być tak trochę obok, lekko się dystansując, podkreślając wszystkie „ale”, żeby przypadkiem ktoś nie pomyślał, że się z Kościołem w pełni identyfikujesz. Tak bez przesady. Żeby cię nikt nie wrzucił do worka z tymi czy tamtymi, co wyglądają na dobrych kandydatów do domu wariatów. Żeby nie stracić, żeby nie bolało.
Może właśnie Kościół ma boleć. Może nigdy nie ma być idealny, bo Bóg nie wymaga od człowieka więcej, niż człowiek jest w stanie zrobić. Bóg tylko zaprasza - i jednocześnie podsuwa wszystko, co nam jest potrzebne, żeby się dało ciężko nie grzeszyć, nie gorszyć się, wybaczać, kochać innych bez wzajemności. Doskonałości nie będzie, nie po tej stronie. Ale niech będzie choć miłość.
Historia mówi, że uczniowie każdego czasu mają swoje przeciwności. Ci pierwsi, aktualnie święci i wspierający nas z góry, nie mieli lekko. Dlaczego my mielibyśmy mieć?
„Wy wytrwaliście przy Mnie w moich przeciwnościach.” Może w 2022 roku tymi przeciwnościami jest to wszystko, co oddala ochrzczonych od źródła życia, bijącego w Kościele. Bo że Jezus Kościoła nie opuścił – nie mam wątpliwości. On tu żyje. Jest z całą swoją mocą. Obiecał i nie złamał obietnicy. Wybrał i nie porzucił. Pokochał i ta miłość jest na zawsze.
Dlaczego nie sprawi, żeby polski Kościół stał się doskonały?
Myślę, że z tego samego powodu, z którego nie sprawił, by Go podczas ziemskiego życia ominęły przeciwności.
Przecież potrafił przejść między chcącym Go zrzucić ze skały tłumem i oddalić się spokojnie. Dlaczego nie zrobił tego samego, gdy przyszli po Niego do Ogrodu Oliwnego? Potrafił zmienić serce Mateusza i Zacheusza, Samarytankę jedną rozmową zmienił ze źle nastawionej do Niego kobiety, chcącej ukryć się przed ludźmi ze swojego miasta, w Jego apostołkę, która pobiegła do sąsiadów i sprawiła, że uwierzyli w Mesjasza. Dlaczego nie zmienił serca Judasza, dlaczego Piotrowi pozwolił się siebie wyprzeć? Dlaczego nie nawrócił Piłata ani Heroda, ani nienawidzących Go arcykapłanów? Dlaczego nie zszedł z krzyża i nie uratował samego siebie od okropnej śmierci?
Odpowiedzi są dwie. Pierwsza: bo szanuje ludzką wolność. Druga: bo ma swój plan, a ten plan przewyższa wszystkie inne plany. I choć czasem wygląda na kompletną katastrofę, to nigdy nią nie jest. Choć Jezus pozwoli się czasem swoim uczniom rozbić o dno grzechu – nigdy ich tam nie zostawia, jeśli sami wyraźnie sobie tego nie zażyczą.
Dlatego wciąż jestem w Kościele.
Mimo pedofilii wśród katolików (niesprawiedliwością byłoby napisać: wśród księży, bo czy ten sam grzech u świeckich liczy się mniej?). Mimo rozwalających jedność herezji i sekt, głoszących wykrzywioną Ewangelię i dorabiających katolikom gębę oszołomów. Mimo chciwości połączonej z tragicznym zarządzaniem pieniędzmi. Mimo wszystkim trudnym, przykrym, zachowującym się w raniący sposób siostrom i braciom w Chrystusie. Mimo niesprawiedliwości, mimo działań zniechęcających do wiary w ogóle, a do Kościoła katolickiego w szczególności, których sama nie podejmuję, ale muszę się z nich przed światem tłumaczyć. Mimo mojego osobistego grzechu, w który wpadam, choć tak bardzo nie chcę. Przeciwności są i będą, a ich zadaniem jest mnie zniechęcić i zmienić mój cel. Za to moim zadaniem jest wytrwać i się nie zniechęcić.
Jestem w Kościele. I będę. Nie dlatego, że nie widzę tego, co złe. Dlatego, że Go znam: Jezusa Zmartwychwstałego. W Nim nie ma niczego złego, a ze zła, które my dopuszczamy do świata, i tak wyprowadza dobro. Jego słowo liczy się dla mnie bardziej niż tysiąc ludzkich. Tylko On nigdy mnie nie zawiódł. Jego obietnice to jedyne, które zawsze mają pokrycie. Dopóki On jest w Kościele, nie będę szukać Go nigdzie indziej.
A On tu jest. Mimo wszystkich przeciwności. Nie zrezygnował, nie zmienił zdania, nie machnął ręką, nie postanowił zacząć od nowa jeszcze raz z jakimiś bardziej sensownymi ludźmi. Zmartwychwstał, żyje, działa, ukryty w sercu Kościoła. Tutaj doświadczam Jego mocy i czułości.
To mi wystarcza, by wytrwać.
I nie jestem jedyna.
Ty też nie.
Skomentuj artykuł