Kto by z takim papieżem wytrzymał...
W marcu 2013 r. siedzieliśmy w redakcji i podobnie jak cały świat śledziliśmy transmisję z Watykanu. Kiedy na balkonie bazyliki św. Piotra w Watykanie pojawił się nowy papież i przywitał się zwyczajnym „dobry wieczór”, siedzący obok mnie kolega stwierdził, że z tym papieżem „będą same kłopoty”.
I gdyby patrzeć na ten blisko dziesięcioletni pontyfikat z tej perspektywy, to są. Zaczął kombinować w temacie komunii dla rozwodników, potem jakieś padły niejasne wypowiedzi o homoseksualistach, jakieś próby zniesienia celibatu… Z drugiej strony brak pobłażliwości dla pedofilów w sutannach, brak pobłażliwości dla biskupów, którzy przez lata problem ukrywali. Na dodatek mieszka w Domu św. Marty – nie zaś w Pałacu Apostolskim. Interesuje się ubogimi, kapelusze kardynalskie śle tam gdzie, mu się podoba, zupełnie nie szanując tradycji. Nawołuje do wstawania z kanapy, rzuca jakieś hasła, że Kościół jest szpitalem polowym. I jeszcze ten niejednoznaczny stosunek do wojny w Ukrainie. Kto by z takim papieżem wytrzymał?
Tu przypomina mi się Jan Paweł II. Podczas pielgrzymki do Polski z powodu choroby nie pojechał wyznaczonego dnia do Gliwic, ale odwiedził miasto w ostatnim dniu pielgrzymki. Stwierdził wówczas: „Ja bym z takim papieżem nie wytrzymał. Ma przyjechać, nie przyjeżdżo, potem znowu ni ma przyjechać – przyjeżdżo”.
A co to ma do Franciszka? Cały świat w ostatnich dniach był przekonany o tym, że zrezygnuje. Mówiły o tym niemal wszystkie telewizje, wszystkie rozgłośnie radiowe, pisały portale internetowe i prasa. Rozmaici eksperci od spraw Watykanu przekonywali, że to już, właśnie teraz. Bo przecież pojechał pomodlić się przy grobie Celestyna V, zwołał do Rzymu wszystkich kardynałów, ma 85 lat i na dodatek jeździ na wózku. A poza tym zapowiadał, że jego pontyfikat będzie krótki… Kto by tam słuchał samego papieża, który w tych dniach stwierdził, że rezygnować nie zamierza – a przynajmniej nie teraz. Eksperci byli przekonani, że spotkanie w Rzymie z kardynałami z całego świata nie było wcale poświęcone, jak uparcie twierdziło biuro prasowe Watykanu, konstytucji apostolskiej „Praedicate Evangelium”, która reformuje Kurię Rzymską, łączy urzędy i pozwala na to, by na czele dykasterii stali także ludzie świeccy. Nie. Przekonywano opinię publiczną, że mamy do czynienia z konklawe. Minął tydzień, kardynałowie pojechali do domów, a papież nie rezygnuje… Normalnie, jak co środę spotkał się z wiernymi na audiencji generalnej. A przecież miał abdykować. Parę osób (a może parę tysięcy) zawiódł. Nie po raz pierwszy…
Ludzie, którzy spędzili w Watykanie pół życia, patrzyli na to z niedowierzaniem. A jednak to wszystko miało miejsce! Zostawmy żarty z boku. Histeria jaka rozpętała się wokół „spodziewanej” dymisji papieża, jest doskonałym przykładem na siłę mediów, na to jaką mają one zdolność kreowania wydarzeń, jak bardzo są w stanie przekonać innych do swoich tez. Nie zważając na fakty, nie słuchając tego, co dzieje się dookoła. Tworzą alternatywną rzeczywistość, w którą niestety wpadają także inni.
Nie ma na to siły. Taki świat. Bez newsa, bez sensacji nie umie żyć. Czy powinniśmy do tego przywyknąć i po prostu robić swoje? Nie ma innego wyjścia. Rozsądek nakazuje właśnie takie rozwiązanie.
Skomentuj artykuł