Usłyszeć krzyk zranionych
Dziś w Kościele przeżywamy Dzień Modlitwy i Pokuty za grzech wykorzystania seksualnego. Trzeba usłyszeć krzyk zranionych, otworzyć oczy na ten dramat. On wciąż rozgrywa się w wielu domach, klubach sportowych, organizacjach młodzieżowych i w Kościele też. Milcząc nigdy nie uda nam się zmienić ludzkiej mentalności, która jak wiadomo zmienia się najwolniej.
„Dramat wykorzystania zakrywa przed skrzywdzonymi oblicze Boga pełnego miłości. Jakże trudno sercu przepełnionemu bólem uwierzyć, że Bóg jest po jego stronie i że można liczyć na towarzyszenie i wsparcie wspólnoty Kościoła” – to słowa abp Wojciecha Polaka ze specjalnego przesłania zachęcającego wszystkich do włączenia się w tegoroczny Dzień Modlitwy i Pokuty za grzech wykorzystania seksualnego. Od kilku lat przypada od w pierwszy piątek Wielkiego Postu – w tym roku 24 lutego. Przypadek sprawił, że dzień ten wypada w ostatni dzień tygodnia, który jest w Polsce poświęcany ofiarom przestępstw.
W kościołach katedralnych wielu diecezji w Polsce, wielu parafiach odbędą się okolicznościowe nabożeństwa i modlitwy. Telewizje ich raczej nie pokażą, bo modlitwa atrakcyjną nie jest. Atrakcyjniejsze są kolejne przypadki wykorzystywania, których sprawcami byli duchowni. Ale… Modlitwy za zranionych nie będzie w setkach polskich kościołów – nie ma co do tego złudzeń. Nie ogłaszano ich w minioną niedzielę, ludzie nie wiedzą. Księża udają, że nie ma tematu. Wstydzą się za swoich współbraci w kapłaństwie? Pewnie wielu tak. Wielu denerwuje już ciągłe mówienie o wykorzystywaniu, wielu ma dość, bo w powszechnym odbiorze utrwaliło się, że ksiądz to pedofil. Tylko jak w tym milczeniu uwierzyć w to, że Bóg jest po stronie skrzywdzonych, i że – jak mówi Prymas – „można liczyć na towarzyszenie i wsparcie wspólnoty Kościoła”. Skandal wykorzystywania seksualnego to droga krzyżowa Kościoła. Trzeba nią iść, upadać i podnosić się. Bo jest nadzieja. Tylko jak ją odnaleźć, gdy wokół obojętność i cisza?
Co musi się stać, by świat usłyszał krzyk zranionych? By otworzyły się oczy na ten dramat? Dramat wciąż rozgrywający się w wielu domach, klubach sportowych, organizacjach młodzieżowych i w Kościele też. Za nami wiele skandali, wiele mitów upadło, a jednak jest marazm, obojętność i odwracanie oczu od problemu. Także od trudnej przyszłości. Próbujemy iść do przodu, ale przeszłości nie zamknęliśmy. I to się mści, i mścić będzie. Lęk? Wstyd? Obawa przed utratą wiernych w świątyniach? Tylko tak mogę sobie tłumaczyć fakt, że modlitwy za zranionych są skrzętnie ukrywane i skrywane gdzieś za parawanem.
Problem w tym, że w ten sposób niczego się nie załatwi, nie rozwiąże się problemu. Czas temu jakiś postawiłem tezę, że Kościół przerażony skandalem wykorzystywania przeszedł do defensywy. Coś oczywiście w zakresie profilaktyki i prewencji robi, ma delegatów, kuratorów, procedury. Sęk w tym, że ciągle tkwi w defensywie, a powinien iść do przodu. Bolesne doświadczenie z przeszłości trzeba wykorzystać, by się to nie powtarzało. Paradoksem jest to, że Kościół ma już za sobą pewne doświadczenia, ale trzeba się z nimi podzielić – wyjść z odwagą do społeczeństwa i mówić. Przestać milczeć, przestać otwierać usta tylko wtedy, gdy atakują świętość. Nie – nie chodzi o to, by Kościół przyjął dziś na siebie rolę edukatora, ale by potrafił zdobyć się na to, by bez wstydu mówić o problemie i pokazywać swoje doświadczenia. To też gest solidarności ze skrzywdzonymi, to jest w jakimś sensie towarzyszenie i wsparcie. Milcząc nigdy nie uda nam się zmienić ludzkiej mentalności, która jak wiadomo zmienia się najwolniej.
„Módlmy się za tych, którzy cierpią z powodu zła zadanego im przez członków wspólnot kościelnych, aby w tym samym Kościele znaleźli konkretną odpowiedź na swój ból i cierpienie” – to papieska intencja na marzec. A zatem nie wszystko stracone. Papież zachęca do tego, by modlić się za skrzywdzonych przez cały Wielki Post. Ale obok modlitwy musi być realne działanie. Tylko w ten sposób można skrzywdzonym pokazać, że ich krzyk jest jednak słyszalny. Przykład winien iść od biskupów i schodzić w dół. I o ile kilku biskupów faktycznie się pomodli, to w parafiach będzie, jak było. Nie wolno nam się na to godzić. Świeccy są członkami Kościoła i mają prawo wyrażać swoje zdanie. Nie można ciągle biernie stać z boku, gdy wokół wciąż wielu jest tych, których niemy dziś krzyk usłyszeć trzeba!
Skomentuj artykuł