W Kościele odżywa duch dawnej herezji
(fot. Dariusz Piórkowski / Catholic Church of England and Wales / flickr.com)
Żonglowanie terminem „tradycja” i nierozróżnianie dyscypliny od dogmatu dla poparcia swoich własnych pojęć, jest właśnie zagrywką mającą na celu wprowadzenie zamętu w sercach wiernych.
W Kościele w Polsce odżywa duch jansenizmu. Wywołuje go... jezuita - Papież Franciszek i pandemia. Jansenizm według znawców to między innymi sprzeciw biskupa Janseniusza, który nie został przyjęty do jezuitów:) Miało to miejsce w XVII wieku. Walczył więc z wszystkimi, którzy próbowali żyć według ducha św. Ignacego. Także, np. ze św. Alfonsem Liguori, który twierdził, że od jezuitów nauczył się, jak spowiadać.
Opory przed przyjmowaniem komunii świętej na rękę to jeden z przejawów jansenizmu dzisiaj. W rzeczywistości kryje się za nimi zawoalowany religijny rygoryzm i pozór dobra. A głębiej nieprzyjmowanie tajemnicy Wcielenia, lęk przed bliskością Boga. Przecież to nie ręce decydują o tym, czy można godnie przyjąć Pana, lecz serce. Lęk przed dotykiem jest symbolicznym lękiem przed Bogiem Wcielonym. Ten lęk tkwi w sercu, ale przebiera się w szatę rzekomej czci do Ciała Pańskiego.
Celem propagandy wzywającej do nieprzyjmowania Komunii świętej na rękę i nazywających tych, którzy to robią świętokradcami, jest w gruncie rzeczy odstręczenie Ludu Bożego od Boga przez budzenie przesadnego lęku. Jaki będzie tego skutek? Skoro podczas pandemii zdecydowanie lepiej przyjmować komunię świętą na rękę, to straszenie ludzi świętokradztwem powoduje, że będą oni rzadziej przyjmować komunię świętą, a to z pewnością nie przyczyni się do ich duchowego wzrostu.
Podobnie nazywanie zmian w dyscyplinie sakramentów zamachem na Tradycję jest nieporozumieniem i nieznajomością historii Kościoła. Za czasów Ojców Kościoła komunia święta była zalecana i przyjmowana w większości regionów codziennie. Z czasem ta praktyka zamarła, ale z powodu osłabienia wiary i obojętności. Do tego stopnia, że w 1215 roku IV Sobór Laterański nakazał przyjęcie Komunii świętej przynajmniej raz w roku. Potem Sobór Trydencki zachęcał do cotygodniowej.
Św. Pius X wprowadził ponownie praktykę codziennej Komunii świętej, powołując się właśnie na Ojców Kościoła. W Dekrecie o częstej Komunii świętej pisze tak: „Wszyscy prawie Ojcowie Kościoła zgodnie nauczają, że prośba o chleb nasz powszedni, jaką Zbawca rozkazał w modlitwie Pańskiej zanosić do Boga, tyczy się nie tylko chleba materialnego, którym posilamy dało, ile raczej chleba anielskiego, który codziennie przyjmować mamy w Sakramencie Ołtarza”.
Do jakiej więc tradycji odwołał się Papież? Czy nie złamał świętych dekretów soborów laterańskiego i trydenckiego? Czy nie pominął nauczania Kościoła? Usunął je? Nie. W sprawie dyscypliny i formy przyjmowania sakramentów decyduje Papież, który taką władzę otrzymał od samego Chrystusa. Dyscyplina może się zmieniać.
Żonglowanie terminem „tradycja” i nierozróżnianie dyscypliny od dogmatu dla poparcia swoich własnych pojęć, jest właśnie zagrywką mającą na celu wprowadzenie zamętu w sercach wiernych.
Chciałbym przypomnieć, że św. Pius X dopiero w 1905 roku wprowadził ponownie praktykę codziennej komunii świętej, występując przeciwko zgubnym radom autorów podszytych jansenizmem i fałszywym lękiem przed Bogiem. Niedobrze się działo wtedy w tej kwestii. Papież korzeni spadku przyjmowania Komunii świętej wśród wiernych nie upatrywał najpierw w świeckich, ale w działaniach teologów i nadgorliwych spowiedników, którzy swoim nauczaniem wykluczali pewne grupy ludzi z częstego przyjmowania Komunii świętej. Czytamy w tym dekrecie:
„Gdy z biegiem czasu pobożność stygła, poczęto wiele rozprawiać o warunkach, rzekomo koniecznych do codziennego przyjmowania Komunii, i jedni drugich prześcigali w stawianiu coraz większych i trudniejszych wymagań. Skutkiem tych rozpraw było, że niezmiernie, szczupłą liczbę chrześcijan uznano za godną codziennej Komunii świętej”
Pius X widział w tym „pobożny” pozór dobra, powodowany wątpliwej natury czcią do Najświętszego Sakramentu.
Dla przykładu, już w 1587 roku biskup Brescii próbował zakazać żonatym mężczyznom, kupcom, a nawet niezamężnym kobietom, przyjmowania komunii świętej częściej niż 3 razy w tygodniu. Powód? Zajmują się „brudnymi” sprawami, jak współżycie seksualne i handel. Stają się „nieczyści”. Zwrócił się z tym problemem do Stolicy Apostolskiej i zapytał, czy biskup może określić konkretne dni, w jakie ludzie mogą przyjmować komunię świętą.
Rzym odpowiedział mądrze:
„Wielorakie głębie ludzkiego sumienia i rozproszenia, jakim podlega wiele osób zajmujących się sprawami tego świata są przed nami zakryte, także nadprzyrodzone dary, których Bóg udziela swoim dzieciom są niedostępne dla naszych oczu. Konsekwentnie, jak nie możemy wyrokować o godności i prawości wierzących, podobnie nie możemy ustalać prawa co do częstego, nawet codziennego przyjmowania przez nich komunii świętej”.
Stolica Apostolska pozostawiła to wtedy sumieniu wierzących, którzy mieli rozstrzygać te kwestie w porozumieniu ze spowiednikami.
Janseniści przez wieki swoimi pismami i rygoryzmem doprowadzili do tego, że wierni rzadko spowiadali się i przyjmowali Komunię świętą. Pod pozorem czci do Najświętszego Sakramentu wielu z nich żądało, aby przed uzyskaniem rozgrzeszenia, wierni najpierw odbyli surowe pokuty i zadośćuczynienie.
Prym w tym wiódł ks. Arnauld, którego książka „ O częstej komunii świętej” wywołała tak ogromne szkody w Kościele, że do dzisiaj zbieramy skutki jej rozpowszechnienia. Co ciekawe, zdobyła szczególną popularność wśród kleru diecezjalnego, a sprzeciwiały jej się liczne zakony.
Jedna z tez jansenistów, którą potępił Aleksander VIII w 1690 roku, brzmiała tak:
„Ci, którzy uważają, że mają prawo do przyjęcia Komunii świętej przed wykonaniem właściwej pokuty za swoje grzechy, mają być uznani za winnych świętokradztwa”.
Ludzie bali się więc, że niedostatecznie odpokutowali za swoje grzechy i powstrzymywali się przed przyjęciem najpierw rozgrzeszenia, a w konsekwencji także Komunii świętej. Skoro głosiło się, że popełniają w ten sposób świętokradztwo… To, co Ojcowie Kościoła zalecali, a więc maksymalną wolność od przywiązań i grzechów powszednich, janseniści uczynili koniecznością i warunkiem. Wyśrubowali wymagania.
Dzisiaj jansenistyczni prorocy mieszają swoje lękowe wyobrażenia i poglądy z nauczaniem Kościoła, manipulują nim i posuwają się jeszcze dalej. Nawet dotykanie Najświętszego Sakramentu przez wiernych świeckich jest świętokradztwem. Gdy wąż zapytał w ogrodzie rajskim Ewę, czy Bóg powiedział im, aby nie jedli owoców z wszystkich drzew tego ogrodu, Ewa odpowiedziała, że z drzewa w środku ogrodu nie można jeść owoców, a nawet ich dotykać. Bóg nie powiedział, że nie można dotykać, ale w umyśle Ewy zrodził się taki lęk, który wykorzystał wąż.
Święci i doktorzy Kościoła nigdy nie popadali w taki rygoryzm. Przeciwnie, jansenizm ostro zwalczali św. Wincenty a Paulo, św. Alfons Liguori. Przed narodzinami jansenizmu w Kościele do częstej komunii świętej (nawet codziennej) zachęcał św. Ignacy Loyola, św. Robert Bellarmin, chociaż oficjalnie Kościół tego jeszcze nie zalecał.
Święci zawsze dążyli do tego, aby przyciągać Lud Boży do Najświętszego Sakramentu, a nie od niego odciągać. Jedynym warunkiem była wolność od grzechu ciężkiego i właściwa intencja, a nie nieskazitelna doskonałość i niedotykanie Ciała Pańskiego.
***
Tekst ukazał się na profilu facebookowym Dariusza Piórkowskiego SJ.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł