Ks. Strzelczyk o synodalności. "To nie moda. Jeśli Kościół nie nauczy się słuchać, klerykalizm przetrwa wszystko”

Ks. Strzelczyk o synodalności. "To nie moda. Jeśli Kościół nie nauczy się słuchać, klerykalizm przetrwa wszystko”
Fot. BP KEP
eKAI

Czy synodalność przeminie jak kościelna moda? To pytanie słyszą dziś nie tylko proboszczowie zaangażowani w konsultacje, ale i biskupi, do których trafiają owoce lokalnych rozmów. A jednak dla ks. Grzegorza Strzelczyka, teologa i autora książki „Eklezjologia. Jak Kościół rozumie sam siebie”, taka obawa jest po prostu nieporozumieniem. „Moda może minąć ale synodalność jako sposób istnienia Kościoła jest nieusuwalna, bo dotyka jego tożsamości” – mówi w rozmowie z KAI ks. Strzelczyk.

W teologii czasem dzieją się rzeczy zaskakujące: dopiero po wiekach zauważamy, że od początku mieliśmy w rękach coś kluczowego, tyle że nikt nie nazwał tego wprost. Tak – tłumaczy ks. Strzelczyk – wygląda historia synodalności. Elementy były zawsze: działanie Ducha Świętego w całym Ludzie Bożym, sensus fidei i sensus fidelium (zmysł wiary Ludu Bożego), autorytet soborów i synodów, kolegialność biskupów, rozeznawanie wspólnotowe. Dopiero teraz odkrywamy, że te rozproszone fragmenty układają się w jedną, spójną wizję Kościoła. To tak, jakbyśmy po latach zorientowali się, że od dawna „mówiliśmy prozą” – że wspólnotowe rozeznawanie i współodpowiedzialność nie są żadnym nowym pomysłem, lecz powrotem do stanów początkowych.

DEON.PL POLECA



Najgłębsza rana: Kościół utożsamiony z klerem

Dlaczego jednak ta wizja brzmi dziś tak rewolucyjnie? Ks. Strzelczyk nie ma wątpliwości: bo przez wieki ukształtowało się niefortunne utożsamienie Kościoła z duchowieństwem. Proces powolny, ale konsekwentny – wzmacniany zarówno od wewnątrz, jak i przez państwa, które z administracyjną wygodą widziały Kościół wyłącznie jako instytucję. Skutek? Wielu wierzących zapomniało, że Kościół jest najpierw wspólnotą osób zanurzonych w paschalnej tajemnicy, a dopiero potem (dużo, dużo dalej) strukturą administracyjną. Budynek, instytucja, kler – to jest to, co często pojawia się nam przed oczami na dźwięk słowa „Kościół”. I to właśnie – mówi teolog – jest „najgorszą rzeczą, jaka wydarzyła się w eklezjologii”.

Czy zatem synodalność może stać się środkiem na chorobę klerykalizmu? Tak – ale nie jako zabieg techniczny, tylko jako powrót do myślenia wspólnotowego – tłumaczy ks. Strzelczyk. Synodalność nie polega na zwoływaniu zebrań czy wypełnianiu ankiet. Jej istotą jest doświadczenie, że wszyscy ochrzczeni mają udział w rozeznawaniu woli Ducha Świętego. Jeśli jakaś parafia, rada czy diecezja nie potrafi usiąść razem, odłożyć tytułów i zastanowić się wspólnie nad tym, „co Duch mówi do Kościoła”, to problem nie leży w strukturach, lecz w klerykalnej mentalności – po obu stronach: i duchownych, i świeckich. Synodalność obnaża te napięcia – a potem leczy je poprzez słuchanie.

Twierdza czystych? Ewangelia jest bardziej wymagająca

Jednym z najtrudniejszych tematów jest świętość Kościoła. Jak pogodzić świętość Mistycznego Ciała Chrystusa z faktem, że jego członkowie – także funkcjonariusze – czynią zło? Ks. Strzelczyk nazywa to paradoksem – Kościół jest święty, bo Bóg się w nim udziela. Jest grzeszny, bo człowiek odrzuca Jego łaskę. Problem zaczyna się wtedy, gdy próbujemy świętością przykryć zło. To – zaznacza – jest „przemoc symboliczna” i nadużycie teologiczne. Powoływanie się na świętość Kościoła w momencie, gdy realnie zderzamy się z krzywdą, jest moralną ślepotą.

W debatach o synodalności pojawiło się pytanie o dopuszczanie do tego procesu ludzi znajdujących się na peryferiach Kościoła: będących w „sytuacjach nieregularnych”, zranionych, wątpiących. Reakcje? Niejednokrotnie oburzenie, a nawet agresja: „Jak oni mogą uczestniczyć w rozeznawaniu?”. Tymczasem Ewangelia wzywa do radykalnego przyjęcia drugiego – i to jest dobra nowina także dla mnie, grzesznika. „O wiele łatwiej jest przyjąć Ewangelię, jako dobrą nowinę dla mnie, niż Ewangelię jako wyzwanie do włączenia innych” – mówi ks. Strzelczyk.

Władza w Kościele: czas przejrzeć historię

Teolog nie boi się trudnych pytań: czy na rozwój teologii święceń nie wpływała chęć zawłaszczania władzy? Owszem – bywało i tak. Na szczęście XX wiek przyniósł korektę przesadnych tonów, jak choćby potrydenckich opisów kapłanów jako „nie tylko aniołów, ale wręcz bogów”. Dziś potrzebujemy równowagi, nie sakralizacji funkcji. Synodalność pomaga tę równowagę przywracać, bo zakłada rozmowę i współodpowiedzialność, a nie feudalne stosunki. Decyzje nie mogą spadać z góry jak dekret sądu wojskowego – mają być owocem rozeznawania całej wspólnoty.

Wystarczy spojrzeć na mapę Kościoła, by zobaczyć, że miejsce świeckich – a zwłaszcza kobiet – w strukturach kościelnych rozwija się nierównomiernie. Gdy w wielu krajach kobiety pełnią kluczowe funkcje w konferencjach episkopatów, w Polsce… sukcesem okazuje się dopuszczenie zwykłego księdza do stanowiska, które gdzie indziej od dawna pełnią świeccy. Ks. Strzelczyk zauważa, że polski Kościół wciąż nie odrobił eklezjologicznej lekcji Soboru Watykańskiego II – i że opóźnienie liczmy już nie w latach, ale w dekadach. Przeszkodą jest mentalność, brak formacji i... zwykłe zaniedbanie nauczania. „Ile razy proboszcz powiedział kazanie o posługach w Kościele? Ile razy to wytłumaczyłeś ludziom? Czy wiedzą, czy się różni szafarz uobecniania od szafarza rozdzielania Eucharystii?” – pyta retorycznie.

DEON.PL POLECA


Tradycjonaliści: dialog czy ekumenizm?

Najostrzejsze słowa ks. Strzelczyka padają w temacie ruchów tradycjonalistycznych. Zdaniem teologa część z nich funkcjonuje dziś w stanie realnej, choć nieformalnej schizmy. Z niektórymi środowiskami – uważa – należałoby prowadzić rozmowę jak w dialogu ekumenicznym, bo „nie podzielamy w wielu punktach tej samej wiary”. Problemem jest też nadużywanie słowa „modernizm”, który w tradycjonalistycznych wypowiedziach pełni funkcję zaklęcia i straszaka, a nie precyzyjnego terminu teologicznego. „To jest taki koszyczek, do którego wrzucamy to, co nam się nie podoba z rzeczy, które się zmieniły w Kościele i teologii” – zauważa ks. Strzelczyk.

W rozmowie pojawia się też pytanie o zbawienie poza Kościołem. Tymczasem tradycyjna teologia – wbrew obiegowym opiniom – uznaje, że skuteczność zbawcza Chrystusa obejmuje wszystkich ludzi. Można nie należeć formalnie do Kościoła, ale być objętym łaską Zbawiciela. Te dwa ujęcia – formalne i teologiczne – nie wykluczają się, ale uzupełniają. Tu jednak potrzeba precyzji, a nie uproszczeń, które tworzą fałszywe konflikty między „liberałami” a „doktrynerami”.

W praktyce dialog międzyreligijny czy międzywyznaniowy zaczyna się od prostej rzeczy: od uznania godności drugiej strony. I od odrobienia lekcji własnej historii – także tej, w której chrześcijanie zadawali rany innym. Kościół, który przeprasza i słucha, nie traci tożsamości. Wręcz przeciwnie – dopiero wtedy może stać się wiarygodnym świadkiem Ewangelii.

eKAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Grzegorz Strzelczyk

Czym jest Kościół? Jak go rozumieć? Co jest istotą jego powołania?

Ksiądz Grzegorz Strzelczyk podejmuje w swojej książce teologiczną refleksję nad tożsamością i misją Kościoła. Poprzez namysł nad historią wspólnoty uczniów Chrystusa pomaga zmierzyć się...

Skomentuj artykuł

Ks. Strzelczyk o synodalności. "To nie moda. Jeśli Kościół nie nauczy się słuchać, klerykalizm przetrwa wszystko”
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.