Franciszek: to dramat zamkniętego serca
Chrześcijanin, którego Bóg nie jest w stanie przyciągnąć do siebie, jest jak sierota - powiedział Franciszek w kazaniu podczas codziennej porannej Mszy św. w kaplicy Domu św. Marty 19 kwietnia w Watykanie. Wyjaśnił, że serce otwarte na Boga jest w stanie przyjąć te "nowości", jakie przynosi Duch Święty. Podstawą jego rozważań były fragmenty 10. rozdziału Ewangelii św. Jana i 11. rozdziału Dziejów Apostolskich.
W swej homilii papież wyszedł od cudów, niezwykłych znaków i słów, wypowiadanych przez Jezusa, których Żydzi nigdy wcześniej nie doświadczyli ani nie słyszeli. Wywoływało to w Żydach nieustanny sceptycyzm wobec Niego i ciągłe pytania: "Czy Ty jesteś Chrystusem?". Te pytania i wątpliwości faryzeusze powtarzali wielokrotnie w różnych postaciach i rozbrzmiewają one także dzisiaj a rodzą się one w istocie w sercach ślepych na wiarę. Sam Jezus wyjaśnia to swoim rozmówcom: "Nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec". "Być częścią owczarni Bożej jest łaską, ale trzeba do tego gotowego serca" - podkreślił kaznodzieja.
"Moje owce słuchają mego głosu, Ja znam a one idą za Mną. Ja daję im życie wieczne i nie pójdą na wieczne3 zatracenie i nikt ich nie wyrwie z mojej ręki" - przytoczył słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Po czym dodał, że ludzie zastanawiali się nad tym, aby pójść za Jezusem i później nie uwierzyli w Niego. A to sam Ojciec daje owce pasterzowi i to On przyciąga serca do Jezusa - zaznaczył papież.
Zwrócił uwagę, że zatwardziałość serca uczonych w Piśmie i faryzeuszy, którzy widzieli dzieła, których dokonywał Jezus, a jednak nie chcieli dostrzec w Nim Mesjasza, "była dramatem", który "doprowadził aż do Kalwarii". Co więcej, trwa on nadal, już po Zmartwychwstaniu, gdy żołnierzom i strażnikom grobu zasugerowano, aby rozpowiadali, że zaspali, byleby tylko wmówić, że to uczniowie wykradli ciało Chrystusa - przypomniał Ojciec Święty. Zauważył, że mimo świadectwa tych, którzy byli obecni przy Zmartwychwstaniu, nadal odrzuca się wiarę w to wydarzenie. Ma to swoje skutki, bo ci ludzie "są sierotami, gdyż wyrzekli się swego Ojca" - stwierdził z mocą Franciszek.
"Ci znawcy prawa mieli serce zamknięte, czuli się panami samych siebie, ale w rzeczywistości byli sierotami, nie mieli bowiem więzi z Ojcem. Owszem mówili o swych Ojcach: naszym ojcu Abrahamie czy o patriarchach, ale jako o postaciach odległych" - mówił dalej papież. Wyjaśnił, że w swych sercach byli sierotami, żyli jak sieroty i woleli ten stan niż pozwolić, aby Ojciec pociągnął ich do siebie. "Jest to dramat zamkniętego serca tych ludzi" - dodał.
Takiej postawie przeciwstawił obraz z pierwszego czytania - o wiadomości, jaka dotarła do Jerozolimy, iż wielu pogan otwierało się na wiarę dzięki przepowiadaniu uczniów, którzy dotarli do Fenicji, Antiochii i na Cypr. Wiadomość ta, która początkowo nawet nieco przestraszyła uczniów, pokazała, co to znaczy mieć serce otwarte na Boga, jak w przypadku Barnaby, który - wysłany przez uczniów do Antiochii, aby sprawdzić napływające stamtąd głosy - nie gorszy się skutecznym nawróceniem również pogan, gdyż Barnaba "przyjął nowość, dał się pociągnąć Ojcu do Jezusa"
"Jezus zaprasza nas, abyśmy stawali się Jego uczniami, lecz aby to nastąpiło, musimy pozwolić, aby Ojciec przyciągnął nas do Niego" - tłumaczył papież. Wskazał na zakończenie, że pomocna w tym jest pokorna modlitwa, którą możemy odmawiać: "Ojcze, pociągnij mnie do Jezusa, Ojcze, daj mi poznać Jezusa" a Ojciec ześle Ducha, aby otworzył nasze serca i poprowadzi nas do Jezusa.
Skomentuj artykuł