"Nosimy w sercu kogoś, kto pomógł nam uwierzyć"
Papież spotkał się z 80 tys. kandydatów do bierzmowania i skierował do nich ważne słowa.
Rodziców zachęcał do wspólnego z dziećmi świętowania niedzieli i wychowywania ich w solidarności, a wychowawców do rozpoznawania uzdolnień uczniów.
Franciszek odpowiadał na pytania, zadane mu przez jedno z dzieci, parę rodziców i katechetkę.
Odpowiadając na pytanie chłopca, co pomogło mu wzrastać w przyjaźni z Jezusem, Franciszek odpowiedział: dziadkowie, zabawy i przyjaciele oraz parafia.
Jemu osobiście babcie i dziadkowie opowiadali o sprawach życia. Jeden z dziadków mówił: nie idź spać, zanim nie powiesz "dobranoc" Jezusowi. Babcie i mama uczyły go modlitwy. Wszyscy oni mieli wielką mądrość życiową, dzięki której uczyli, jak iść za Jezusem. Papież dał młodym radę: rozmawiajcie z dziadkami, zadawajcie im wszystkie pytania, jakie chcecie.
Z kolei zabawy z rówieśnikami dają radość wspólnej zabawy, uczą szacunku do drugiego człowieka, działania zespołowego. A gdy się pokłócicie, trzeba się przeprosić, żeby zamknąć sprawę - radził Franciszek.
Zadał dzieciom pytanie czy lubią chodzić do oratorium w parafii. Zabrzmiało gromkie "tak". Gdy zapytał, czy lubią chodzić na Mszę - większość dzieci odpowiedziała "nie". Papież zachęcił ich do chodzenia do parafii, gdyż tak jak rozmowy z dziadkami i zabawy z rówieśnikami nauczy to ich modlitwy, która łączy te trzy elementy.
Rodzice - Monica i Alberto - pytali: Jak przekazywać naszym dzieciom piękno wiary?
Papież stwierdził, że jest to jedno z kluczowych pytań, które dotyka życia rodziców, duszpasterzy i wychowawców i zaproponował rodzicom, aby na kilka minut stali się znów dziećmi i przypomnieli sobie osoby, które pomogły im w wierze, niezależnie, czy byli to: ojciec, matka, dziadkowie, katecheta, ciocia, proboszcz, sąsiad, ktokolwiek.
"Wszyscy nosimy w pamięci, szczególnie jednak w sercu, kogoś, kto pomógł nam uwierzyć" - zaznaczył.
Jemu osobiście pomógł kapłan z diecezji Lodi, który go ochrzcił a potem towarzyszył, aż do czasu wstąpienia do nowicjatu. - Zawdzięczam to wam, Lombardczycy, dziękuję! - wyznał Ojciec Święty.
Zwrócił uwagę, że dzieci stale patrzą na dorosłych i znają ich radości, smutki i troski. "Potrafią wychwycić wszystko a - biorąc pod uwagę fakt, że mają wiele intuicji - wyciągają swoje wnioski i własne nauki. Wiedzą, kiedy zastawiamy na nie pułapki a kiedy nie. Dlatego jedną z pierwszych spraw, które chciałbym wam powiedzieć, to: troszczcie się o ich serca, o ich radości i ich nadzieje" - zachęcił Franciszek i dodał, że wiara jest jedną z najlepszych spuścizn, jakie otrzymuje się od rodziców i przodków.
Zachęcił rodziców do pielęgnowania bardzo pięknej tradycji wspólnego chodzenia na niedzielną Mszę św., a po niej spędzania czasu w parku i na wspólnej zabawie. Podkreślił, że niedziela to najlepszy dzień, żeby odwiedzić rodzinę i odprężyć się.
Wskazał także na potrzebę "rodzinnego wychowania w solidarności". "Nie ma święta bez solidarności, podobnie zresztą jak nie ma solidarności bez święta" - zaznaczył i zachęcił aby nie dawać z tego, na czym nam zbywa, ale uczynić innych uczestnikami tego, co mamy.
Katechetka Valeria wskazała na ideę tworzenia "wspólnot wychowujących", w których braterskie dzielenie się doświadczeniami przez katechetów, wychowawców, rodziców i nauczycieli wspiera wspólną misję edukacyjną i zapytała o radę, jak otworzyć się na słuchanie i dialog ze wszystkimi wychowawcami, mającymi do czynienia z naszymi dziećmi?
Papież doradził wychowanie oparte jest na zasadzie myśleć - czynić - słuchać (głową - rękoma - sercem). Nie można rozdzielać tych trzech sfer wychowania, które powinno być harmonijne, obejmować jednocześnie idee, postawy i wartości.
Opowiedział historię chłopca, który znakomicie grał w piłkę nożną a zarazem zachowywał się nieznośnie w klasie. Zastosowano wobec niego zasadę, że jeśli nie będzie dobrze się zachowywał, będzie musiał porzucić piłkę. I gdy nadal był niegrzeczny, przez dwa miesiące nie mógł grać a to jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. Pewnego dnia trener porozmawiał z dyrektorką szkoły i poprosił, aby ów chłopieć mógł wznowić grę. Zrobił z niego kapitana drużyny. Wówczas chłopak poczuł się doceniony, poczuł, że może dać z siebie to, co najlepsze i nie tylko zaczął dobrze się zachowywać, ale też poprawił swoją grę. - Wydaje mi się to bardzo ważne w wychowaniu.
Wśród naszych uczniów są tacy, którzy mają szczególne zdolności sportowe, a nie bardzo pociąga ich nauka i są inni, którzy mają większe osiągnięcia w sztuce, niż w matematyce, jeszcze inni - bardziej w filozofii niż w sporcie. Dobry nauczyciel, wychowawca czy trener umie pobudzać dobre cechy swych podopiecznych i nie zaniedbywać innych - powiedział Franciszek.
Sprzeciwił się przypadkom znęcania się w szkole nad kolegami, bo są brzydsi, grubsi itp. Poprosił kandydatów do bierzmowania, by nigdy więcej tego nie robili i nie pozwalali innym robić, co spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem zgromadzonych i głośno obiecali to papieżowi, a następnie Jezusowi.
Na zakończenie kandydaci do bierzmowania śpiewem przywołali Ducha Świętego, by zamieszkał w nich. Towarzyszyła temu prezentacja artystyczna, za którą Franciszek podziękował wykonawcom. Razem ze zgromadzonymi odmówił modlitwę "Ojcze nasz", udzielił im swego błogosławieństwa i poprosił o modlitwę w swojej intencji.
Ze stadionu San Siro papież odjedzie na lotnisko Linate, skąd odleci do Rzymu, kończąc swą jednodniową wizytę w Mediolanie.
Skomentuj artykuł