Biskup odwiedził Dom Chłopaków w Broniszewicach. Siostry: nazwał pomysł z pingwinami "genialnym"
"Przekułyście szyderstwo w wielki sukces przekonania mnóstwa ludzi do siebie, do Broniszewic. Tu jest wielkie dzieło Jezusa Chrystusa, bo pochylacie się nad Nim, spotykacie Go codziennie w Chłopakach" - powiedział biskup do sióstr.
Bp Stanisław Napierała odwiedził Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży w Broniszewicach. Podziękował siostrom dominikankom za prowadzenie placówki dla 55 niepełnosprawnych chłopców.
W swoim słowie pierwszy biskup kaliski wyraził słowa uznania wobec sióstr pełniących posługę w placówce. "Wy jesteście wielkie z racji tej niezwykłej posługi, bo w tych młodych ludziach dotkniętych cierpieniem i kalectwem pochylacie się Jezusowi Chrystusowi, a On was uzdalnia do tego. Jesteście też sławne przez to, co dokonałyście. Przez 20 lat byłem ordynariuszem, często przyjeżdżałem do sióstr i spotykałem się z podopiecznymi. Byłem pełen podziwu i zawsze wyjeżdżałem stąd podniesiony na duchu" - powiedział bp Napierała.
Siostry o spotkaniu z biskupem poinformowały na swoim profilu na Facebooku. "Ciepło i serdeczność Biskupa Seniora Stanisława Napierały dla Chłopaków, Sióstr, Współpracowników i Wolontariuszy w Broniszewicach to wielki skarb. (...). A my, siostry, usłyszałyśmy mnóstwo budujących słów" - napisały siostry dominikanki. Dodały również, że biskup nazwał pomysł z pingwinami "genialnym". Odniosły się w ten sposób do opublikowanego przez siebie filmu, na którym udają pingwiny (link do filmu: KLIK!)
Nowy Dom dla Chłopaków został oddany do użytku we wrześniu 2018 r. Obiekt od podstaw wybudowały siostry dominikanki. To gigantyczne przedsięwzięcie pochłonęło ponad 6 mln zł, o które zakonnice same się wystarały. "Ten nowy dom to dowód, że dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych" - mówi w rozmowie z KAI s. Regina Dorota Krzesz, dyrektor Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży w Broniszewicach.
Nowoczesny budynek dla 55 chłopców zastąpił niefunkcjonalny, stary obiekt, usytuowany w pobliskim XIX- wiecznym pałacyku, którego stan techniczny nie pozwalał na dalsze użytkowanie.
Budowa trwała cztery lata. Przez ten czas siostry dominikanki zbierały fundusze jeżdżąc i kwestując w kościołach na terenie całego kraju. "Pewnego dnia podczas kwesty jedna pani powiedziała: św. Józef wybuduje wam dom i tak się stało" - mówi zakonnica.
Chłopcy zamieszkali w dwuosobowych pokojach z łazienkami. Każdy pokój został wykonany na życzenie chłopców dzięki m.in. panelom ściennym czy fototapetom.
W nowym domu znalazła swoje miejsce część rehabilitacyjna, gdzie odbywa się rehabilitacja z fizykoterapeutami.
Dom dla niepełnosprawnych osób w Broniszewicach istnieje od 1956 r., ale siostry przybyły tu 100 lat temu. Dostały mieszkanie w zabytkowym pałacu i tam opiekowały się sierotami najpierw po I, a potem po II wojnie światowej. Wtedy był to ośrodek na kształt obecnych domów dziecka. Oprócz tego zajmowały się też pracą parafialną. "Nasza założycielka zaszczepiała w siostrach troskę o chorych i konających. Miały towarzyszyć im przy śmierci i w trudnych chwilach ich rodzinom. Posyłała siostry do ludzi szczególnie ze środowisk wiejskich. Tu też dominikanki tak zaczynały. Oczywiście większą uwagę zwracały na dzieciaki, które były pod ich opieką. Ale chodziły też do chorych znajdujących się w domach" - opowiada dominikanka.
"Byłem pełen podziwu i zawsze wyjeżdżałem stąd podniesiony na duchu" - powiedział bp Napierała.
W takiej formie dom funkcjonował do lat 50. XX w., kiedy to władze komunistyczne zdecydowały, że dzieci zostaną przeniesione do państwowych domów dziecka. Wtedy siostry zajęły się niepełnosprawnymi chłopcami, którzy przez lata mieszkali w pałacu. W latach 90. XX w. siostry wybudowały klasztor i tam się przeniosły. W pałacu pozostali chłopcy z całym zapleczem, które było im potrzebne do funkcjonowania.
W Broniszewicach jest obecnie 18 sióstr, z których 12 jest zaangażowanych w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży, 2 pracują w Ośrodku Rewalidacyjno Wychowawczym, a jedna siostra katechizuje w szkole specjalnej w Pleszewie. Siostry emerytki wspierają je modlitwą. Oprócz zakonnic w domu pracuje ok. 50 osób świeckich.
Skomentuj artykuł