Kard. Tamkevičius: w łagrze odprawiałem mszę w futerale od okularów
"Fermentowałem rodzynki w małej butelce, którą przechowywałem pod materacem. W ten sposób powstawało wino" - przeczytaj poruszające wspomnienia jednego z nowych kardynałów, których w ostatnią sobotę ogłosił papież.
Franciszek w ostatnią sobotę ogłosił kardynałem abp. Sigitasa Tamkevičiusa, legendarnego litewskiego opozycjonistę czasów komunizmu, tajnego jezuitę, więźnia łagrów, wydawcę „Kroniki Kościoła Katolickiego na Litwie”, która była jednym z najbardziej znanych samizdatów w ZSRR.
Kard. Tamkevičius jest jedynym kardynałem z Europy środkowo-wschodniej, który otrzymał biret na ostatnim konsystorzu. Publikujemy fragment przeprowadzonego z nim wywiadu.
Marcin Przeciszewski (KAI): Proszę opowiedzieć o latach spędzonych w łagrze. Jak wyglądało tam życie, jak przebiegała posługa kapłańska, którą Ksiądz pełnił nielegalnie?
Kard. Sigitas Tamkevičius: Było tam mało katolików. Większość stanowili niewierzący, prawosławni oraz muzułmanie. Mszę św. zacząłem odprawiać potajemnie jeszcze w więzieniu KGB w Wilnie, a kontynuowałem w łagrze. Miałem Pismo Święte oraz modlitewnik z tekstami liturgii. KGB wydawało pozwolenia więzionym kapłanom na posiadanie Pisma Świętego, pewnie dlatego, żeby Zachód nie dowiedział się, że prześladowania są aż tak silne.
W obozie, wieczorem po pracy, kiedy większość więźniów oglądała telewizję, siadałem przy stoliku koło mojej pryczy, a na nim kładłem Pismo Święte oraz futerał od okularów. W nim ukrywałem malutkie naczynie z winem oraz hostię. Był to miniaturowy ołtarz, który w razie czego można była natychmiast zamknąć. Wino wytwarzałem z rodzynek. Mieliśmy prawo otrzymać w ciągu roku 5 kg artykułów spożywczych. Moi przyjaciele wiedzieli, co jest mi potrzebne jako księdzu. Jeśli przysłali mi kilogram rodzynek, wystarczało to na rok. Fermentowałem rodzynki w małej butelce, którą przechowywałem pod materacem. W ten sposób powstawało wino. W łagrze był mały sklepik, w którym można było kupić „oblaty”, okrągłe wafle ze zboża. Wykorzystywałem je jako hostie.
A kiedy w trakcie odprawiania Mszy św. w polu widzenia pojawiał się strażnik, zamykałem futerał od okularów. Nie mógł się więc niczego domyślać. Raz tylko, kiedy wszedł niespodziewanie, a ja z hałasem zatrzasnąłem futerał z winem i hostią, zapytał: Coś tu robisz dziwnego? Odpowiedziałem: Modlę się. Poszedł dalej.
A czy w łagrze miały miejsce nawrócenia?
Niewiele, ale zdarzały się. Przypominam sobie pewnego młodego człowieka z Kaukazu. Kiedy trafił do łagru był niewierzący. Jako niepokorny więzień przetrzymywany był często w karcerze. Któregoś dnia po wyjściu z karceru zapytał czy nie mógłbym go ochrzcić. Opowiedział, że pod zakratowanym okienkiem zauważył tam znak krzyża, zrobiony jakimś ostrym przedmiotem. Wtedy doświadczył jakiegoś wewnętrznego światła… Dotarło do niego, że Bóg jest.
Wyjaśniłem że choć księża prawosławni chrzczą natychmiast, to w Kościele katolickim wymaga to solidnego przygotowania, znajomości zasad wiary i zobowiązania do życia według nich. Zgodził się poprosił, abym go tego nauczył. Przez wiele dni, wieczorami po powrocie z pracy przechadzaliśmy się wśród baraków. Objaśniałem mu prawdy wiary. W końcu przyjął chrzest.
Ochrzciłem także innego więźnia, który był lekarzem z Łatgalii na zachodniej Łotwie. Ten z kolei był tak pilnym uczniem, że nawet nauczył się pacierza po łacinie.
A czy obecność Boga Ksiądz Kardynał odczuwał silniej niż na wolności?
Kiedy byłem na 30-dniowych rekolekcjach ignacjańskich po wstąpieniu do jezuitów, wtedy bardzo silnie odczuwałem obecność Boga. Na Syberii było to coś podobnego. Pamiętam, jak wieczorami chodziłem miedzy barakami i odmawiałem różaniec. Wtedy odczuwałem bardzo bliską obecność Boga.
A czy był taki moment, w którym Ksiądz Kardynał obawiał się, że nie wytrzyma?
Nie, nie pamiętam takiego momentu. W tym okresie nie było już tak ostrych represji. Pracowaliśmy w zakładzie metalurgicznym, który specjalizował się w produkcji wierteł. Obsługiwałem tokarkę, segregowałem złom oraz pracowałem w obozowej pralni i w kuchni. W sumie nabyłem wiele praktycznych umiejętności, dzięki temu jestem „specjalistą” w wielu zawodach.
Skomentuj artykuł