Muniek Staszczyk spotkał się ze studentami. Mówił o Bogu, Kościele i apostazji Dawida Podsiadło
Muniek Staszczyk, muzyk, autor tekstów i lider zespołu T. Love spotkał się ze studentami z DA "Maciejówka" we Wrocławiu. Opowiadał im o współczesnym Kościele, który potrzebuje oczyszczenia, apostazji Dawida Podsiadły czy swoim nawróceniu.
Muniek Staszczyk o Kościele
Znany muzyk podczas spotkania ze studentami wskazał, że "Kościół sobie tutaj sporo zaszkodził, bo dużo ludzi odsunęło się do Boga". - Kościół musi się oczyścić – zaznaczył Staszczyk dodając, że "wielokrotnie w swojej historii był w kryzysie i wielokrotnie z niego wychodził".
- Ludzie jednak lubią generalizować i powtarzać, że księża to pedofile itd. A ja poznałem świetnych duchownych. I zakonników, i księży diecezjalnych. W mojej parafii w Warszawie głoszone jest czyste Słowo Boże. Może mam szczęście. Rozumiem, że studentom dzisiaj jest trudno świadczyć o swojej wierze. Warto mówić swoje zdanie, ale nie stawać od razu na ringu. Mam świadomość, że chrześcijaństwo nie jest modne. I może łatwiej mi o tym mówić, że bo jestem starszy i popularny. Jestem z wami w tych trudnych chwilach – wyznał lider T. Love.
Muniek Staszczyk o apostazji Dawida Podsiadło
Muniek Staszczyk odniósł się także do współpracy z Dawidem Podsiadło oraz jego apostazji. - Jak go poznałem, to był jeszcze przed tą deklaracją o apostazji. Na pewno trzeba się za niego modlić. To bardzo mądry, zdolny i sympatyczny artysta. Jest wielką gwiazdą. Dobrze nam się współpracowało. Ja nikogo nie namawiam i nie spieram się w kwestiach wiary. Mam wielu niewierzących kolegów, także z innych wyznań. Jestem otwarty. Nie krytykuję tego, to wybór człowieka. Nie jestem agresywnym neofitą. Nie będę się wykłócał, kto ma rację – skomentował muzyk.
Na pytanie studentów o to, co Muniek Staszczyk chciałby dziś zmienić w swoim życiu, artysta odparł: "Życie to jest nauka. Niczego bym nie zmienił. Tak miało być. Trzeba wykazywać się pokorą i wyciągać wnioski zarówno z porażek, jak i sukcesów. Nie będę się bawił w planistę swojego życia. Niech nas nasi aniołowie stróżowie prowadzą".
- Trzeba życie planować w kategorii praktycznej, ale nie takiej filozoficznej. Miałem wylew krwotoczny, 6 godzin leżałem w hotelu w Londynie na podłodze. Teoretycznie nie powinno mnie tu być, ale chyba mam coś tu jeszcze do zrobienia. Mogę tylko Bogu dziękować – przyznał piosenkarz.
Źródło: wroclaw.gosc.pl / tk
Skomentuj artykuł