Muniek Staszczyk o swojej chorobie: "Z pomocą Bożą wróciłem. Lekarze mówią, że to mały cud"
Muzyk w lipcu przeszedł wylew i został znaleziony we krwi w swoim pokoju hotelowym. "To nie była grypa. Mogłem być już na Powązkach” – opowiada w najnowszym wywiadzie. Czy wróci jeszcze kiedykolwiek na scenę?
Monika Zalewska z Polsat NEWS przeprowadziła wywiad z Muńkiem Staszczykiem. Muzyk szczerze opowiedział jej o tym, co się stało w Londynie i jak radzi sobie z chorobą. "11 lipca wyszedłem z tego pokoju i pojechałem na Okęcie. Leciałem na koncert Boba Dylana, mojego ulubionego wykonawcy. Widziałem go już 10 razy. Pojechaliśmy z grupą przyjaciół, a potem film się urwał. Z pomocą bożą wróciłem 11 września” – dzieli się Staszczyk.
Początkowo w mediach podawano jedynie informację, że spotkała go "nagła choroba". Dopiero później wyjawiono, że przeszedł wylew. Pierwsze diagnozy były dramatyczne: paraliż do końca życia. Jednak dziś Muniek odzyskuje sprawność. "Nawet lekarze, ludzie racjonalni, mówili, że to był mały cud” – komentuje swój powrót do zdrowia muzyk.
Powodem jego choroby było nadciśnienie stwierdzone kilkanaście lat temu. "Byłem wtedy po 40-ce. Wydawało mi się, że to normalne. Brak pokory, olewka. Pobrałem jakiś czas lekarstwa na obniżenie ciśnienia, a teraz bum" – opowiada Staszczyk.
Już w trakcie hospitalizacji Muniek Staszczyk nie ulegał postawionej diagnozie i skupił się na pracy. "Wszystko zdarzyło się tak, jak się miało zdarzyć. Oczywiście poza moim wylewem. To, co mieliśmy zrobić, ukazało się. Płyta miksowana była z łóżka szpitalnego. Taka praca, którą normalnie robi się w studio, ja robiłem w szpitalu mając boomboxa. Nie jestem w ogóle cyfrowy, jestem analogowy miś” – śmieje się artysta.
"Żona mi mówi - kurcze, Muniek, jak ty wolno te buty zakładasz - oczywiście z uśmiechem, bo to jest kochana osoba. Jestem wolniejszy 10 razy, ale lekarze mówią, że to normalne” – podkreśla.
"Los obszedł się ze mną łaskawie. Robię swoją robotę najlepiej, jak umiem. Promuję płytę. Mam poczucie spełnionego obowiązku. (...) Na okładce widnieje mój pies, członek rodziny. Tym bardziej jest mi ona bliższa” – dodaje.
Monika Zalewska zapytała go również o powrót na scenę. Czy jeszcze kiedykolwiek zagra? "Coś na pewno w przyszłym roku zagram, pojedyncze koncerty (...). Kluczowa jest opinia lekarzy. Jeśli powiedzą: "nie grasz", to nie gram. To nie była grypa. Mogłem być już na Powązkach, o ile by mnie przyjęły” – mówi szczerze Muniek Staszczyk.
"Mój tryb życia był, w uproszeniu, jazdą 250 km/h. Teraz jadę 25 km/h. (...) Każda choroba uczy pokory” – stwierdza muzyk, który na antenie podziękował wszystkim, którzy go wspierali podczas choroby.
***
Dziś Muniek Staszczyk obchodzi 56 urodziny. Możecie spełnić jego urodzinowe marzenie i wpłacić pieniądze na "Urodzinowe tankowanie". Zostaną one przekazane na pokrycie kosztów dojazdu na rehabilitację dzieci i dorosłych z niepełnosprawnościami.
A Muńkowi Staszczykowi życzymy z tej okazji powrotu do zdrowia i do muzyki. Nie poddawaj się!
Skomentuj artykuł