Nie spodziewałem się, że odkryję w Polsce takie piękno

Nie spodziewałem się, że odkryję w Polsce takie piękno
Fot. Piotr Kosiarski

Zaczynając w tym roku urlop nie miałem pojęcia, że – pozostając w Polsce – doświadczę "slow life" w całej pełni i odkryję piękno mojego kraju. Oto, czego nauczyła mnie pandemia koronawirusa.

Gdy na początku roku zrobiło się głośno o koronawirusie, nie wierzyłem, że skutki wywołanej nim pandemii będą tak dotkliwe. Z coraz większym niepokojem śledziłem informacje o narzucanych przez rządy wielu krajów restrykcjach.

Najbardziej dotkliwe okazały się dla mnie ograniczenia w poruszaniu się. Wiem, że wobec dramatów, jakie rozgrywały się (i wciąż się rozgrywają) w wielu (często biednych) państwach świata, zmiana planów wakacyjnych nie jest problemem numer jeden, jednak kogoś, kto kocha podróże, a opisywanie ich traktuje trochę jak powołanie, wiadomość o zawieszeniu lotów i zamknięciu granic potrafi zaboleć. Na przełomie maja i czerwca było już jasne, że żaden z planowanych przeze mnie zagranicznych wyjazdów nie wypali. I choć nie przyjąłem tego z entuzjazmem, postanowiłem zrobić wszystko, by z dwutygodniowego urlopu spędzonego w Polsce wycisnąć tyle, ile się da.

Wspólnie z przyjacielem postanowiliśmy, że wybierzemy się na Suwalszczyznę i spłyniemy kajakiem Czarną Hańczą – malowniczą rzeką, która leniwie wije się wśród lasów i polodowcowych wzgórz. Był to nasz jedyny plan. Cała reszta miała być improwizacją, na którą do tej pory bardzo rzadko pozwalałem sobie w czasie moich podróży; wszystko zawsze musiało być dopięte na ostatni guzik. Nawet mimo doświadczeń z wcześniejszych wypraw (najlepiej zapamiętałem z nich to, co było spontaniczne i wydarzyło się poza wyznaczonymi przeze mnie ramami) czułem lekką obawę; brakowało mi planu i poczucia, że "za tydzień będę tu i tu", "mam ogarnięty nocleg", "nie zmarnuję mojego wolnego". Okazało się, że północno-wschodnia część Polski jest idealnym miejscem, a pandemia koronawirusa – doskonałą okazją, żeby wybić mi z głowy takie myślenie.

DEON.PL POLECA

Fot. Piotr KosiarskiFot. Piotr Kosiarski

Północ jest jednym z moich ulubionych kierunków. Jakże wielkim zaskoczeniem było dla mnie to, że po przyjeździe na Suwalszczyznę krajobraz zaczął bardziej przypominać Estonię lub Finlandię, niż Polskę. Suwałki nie bez przyczyny są nazywane "polskim biegunem zimna". Wszystko za sprawą klimatu, który w tej części kraju zaznacza swój kontynentalny wpływ. Dzięki temu lata są bardziej pogodne, a zimy – mroźne. To wystarcza, by w lasach zadomowiły się świerki, a przyroda stała się bardziej "północna". Ponadto, Suwalszczyzna jest jednym z tych obszarów Polski, w których występują polodowcowe jeziora i wzgórza, a na polach (także zatopione w rzekach) leżą pozostawione przez skandynawski lądolód głazy narzutowe. Jakby tego było mało, nad meandrującymi rzekami wyrosły setki saun. Tak zwane "ruskie banie" łączą tradycyjną saunę fińską z odrobiną rosyjskiej "dzikości". Kąpiel w nich (połączona z masażem brzozowymi witkami i schłodzeniem w płynącej obok rzece) to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie. Oczywiście, Suwałkom daleko do Kopenhagi czy Sztokholmu. Trzeba jednak przyznać, że wypoczynek wśród "północnej" przyrody – zwłaszcza dla kogoś, kto zna i lubi takie klimaty – może okazać się interesującym przeżyciem. Przyroda to jednak nie wszystko. Chociaż przez cały czas byłem w Polsce, przebywając wśród sosnowych lasów i polodowcowych jezior, które tak bardzo przypominają skandynawski krajobraz, siłą rzeczy myślałem o północnym stylu życia. A ten ma jedną, bardzo ciekawą cechę.

Warunki panujące w wysuniętych najdalej na północ państwach Europy, w których przez wiele miesięcy trwa noc, a krótkie lato służy regeneracji i przygotowywaniu do ciężkiej zimy, sprawiły, że ludzie nauczyli się tam żyć minimalistycznie i czerpać przyjemność z chwil wypełniających codzienność. Przestali się również śpieszyć. Nie mam na myśli charakterystycznej dla południa Europy sjesty (która bardziej kojarzy się z rozleniwieniem, niż z odpoczynkiem) ale znajdowanie w wypełnionym obowiązkami dniu chwil na drobne przyjemności. Wiele modnych skandynawskich słów takich jak "hygge" (przytulność, komfort, błogostan i poczucie bezpieczeństwa) i "fika" (przerwa na kawę w towarzystwie znajomych, przyjaciół lub rodziny) ma wiele wspólnego ze "slow life" (ang. życie bez pośpiechu). O ile stres, brak czasu dla najbliższych i dopięty do granic możliwości grafik do niego nie pasują, o tyle spływ leniwą rzeką w otoczeniu dziewiczej przyrody to jego niemal idealny składnik!

Wszystkie legendy, jakie w przeszłości słyszałem o Czarnej Hańczy okazały się prawdziwe – to jedna z najpiękniejszych rzek, jakie widziałem w życiu. Na odcinku prawie stu kilometrów (od Wigier do Kanału Augustowskiego) jest prawie zupełnie dzika, a spokojny nurt niesie kajak, odsłaniając za każdym zakrętem nowy, niespodziewany widok. Nazwa Czarnej Hańczy prawdopodobnie wzięła się od koloru wody, która w wielu miejscach ma ciemną barwę (jest to prawdopodobnie efekt rozkładających się w rzece resztek organicznych, które nadają wodzie charakterystyczny kolor, nie ograniczając przejrzystości; pod powierzchnią wody doskonale widać ryby i rośliny). W takich okolicznościach przyrody leniwy spływ kajakiem jest doskonałą odskocznią od codzienności.

Fot. Piotr KosiarskiFot. Piotr Kosiarski

Fot. Piotr KosiarskiFot. Piotr Kosiarski

O negatywnym wpływie stresu na nasze życie pisałem już wiele razy. Coraz więcej badań naukowych odkrywa nowe dowody na to, że permanentny stres, w jakim wiele osób funkcjonuje – często od rana do wieczora – pustoszy nasz organizm. Przykładów nie muszę szukać daleko. Sam doświadczyłem, jak napięcie związane z presją czasu i stresem "odkłada się" w ciele, powodując ból mięśni i stawów. Jednej z bliskich mi osób, kiedy tylko się denerwuje – z precyzją godną szwajcarskiego zegarka – podnosi się we krwi poziom cukru. Jestem pewien, że każdy mógłby podobnych przykładów wymienić przynajmniej kilka. Przeciwieństwem napięcia i stresu jest spokój i uważność. Przekonałem się o tym już w pierwszych dniach urlopu. Zanurzając się w przyrodę, dbając o odpowiednią ilość snu, przygotowując bez pośpiechu śniadanie, celebrując parzenie kawy (jak się później okazało, ze szwedzkiej palarni), leniwie spływając kajakiem (bez poczucia, że muszę pokonać określoną odległość), leżąc na hamaku czy spędzając czas w saunie, czułem jak schodzi ze mnie napięcie i towarzyszący mi często ból kręgosłupa. Było to jedno z najlepszych i najbardziej godnych polecenia doświadczeń, jakie spotkały mnie w te wakacje.

Fot. Piotr KosiarskiFot. Piotr Kosiarski

Fot. Piotr KosiarskiFot. Piotr KosiarskiWybierając się na Suwalszczyznę nie spodziewałem się, że – pozostając wciąż w Polsce – będę mógł doświadczyć "slow life" w całej pełni i niemal dotknąć Skandynawii, którą tak bardzo lubię. Brak planu, pośpiechu i spontaniczność okazały się strzałem w dziesiątkę, a spływ Czarną Hańczą wśród polskiej (i jednocześnie trochę skandynawskiej) przyrody – ich dopełnieniem. Duża swoboda w planowaniu, na jaką sobie pozwoliłem, idealnie wpisała się w okoliczności, w jakich przyszło mi spędzić urlop - obawiam się, że w normalnych „niekoronawirusowych” warunkach byłoby to niemożliwe.

***

Koronawirus pokazał, że nie warto za nadto przywiązywać się do planów. I choć nie jest to żadne "odkrycie Ameryki" (nasi dziadkowie i rodzice nie potrzebowali pandemii, żeby to zrozumieć), przyzwyczailiśmy się, że mamy nieograniczony wpływ na naszą rzeczywistość, możemy wszystko zaplanować i nic nie jest w stanie nas zaskoczyć. Przed pandemią bilet lotniczy i zabukowany nocleg były gwarancją udanego urlopu. Dziś wiemy, że sytuacji, na które nie mamy wpływu, jest całkiem sporo, a radość i sens można odnaleźć również w prostym i pozbawionym "fajerwerków" życiu. Wystarczy tylko to dostrzec.

Spodobał ci się tekst? Zajrzyj na bloga Mapa bezdroży>>

Kiedyś pilot wycieczek. Obecnie dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Od 10 lat redaktor DEON.pl. Uważa, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Jego ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko "w górę" od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast woli naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu. Interesuje się również historią, psychologią i duchowością. Lubi latać dronem i wędrować po górach. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Krzysztof Grzywocz

Czy duchowość może szkodzić?
Gdzie zaczyna się opętanie, a gdzie choroba?
Czy myśli bluźniercze podsyłają nam demony?
Czym różni się zwykły smutek od depresji?

Ksiądz Krzysztof Grzywocz był niewątpliwie jednym z najbardziej...

Skomentuj artykuł

Nie spodziewałem się, że odkryję w Polsce takie piękno
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.