Spotkać stulatka, którego rodzice wciąż żyją. Poznaj sekret długowieczności mieszkańców japońskiej wyspy

Spotkać stulatka, którego rodzice wciąż żyją. Poznaj sekret długowieczności mieszkańców japońskiej wyspy
W Japonii mieszka ponad czterdzieści procent wszystkich tak zwanych superstulatków. Fot. FERNANDO TRIVIÑO / Unsplash
Logo źródła: MANDO Michael Booth

"Najpewniej epoka okinawskiej długowieczności zbliża się ku końcowi. Jest mało prawdopodobne, żeby następne pokolenie przekroczyło osiemdziesiątkę, ponieważ skwapliwie przyjęło amerykański sposób żywienia oparty na śmieciowym jedzeniu bogatym w cukier - na przykład młodzi mieszkańcy archipelagu jedzą dwa razy tyle mięsa, ile ich rodzice - wskutek czego wśród Okinawczyków w wieku pięćdziesięciu lat i młodszych poziom otyłości jest najwyższy w całej Japonii, co nieuchronnie prowadzi do chorób serca i przedwczesnej śmierci". Przeczytaj fragment książki Michaela Bootha "Sushi Ramen Express. Wszystkie smaki Japonii".

Oczywiście istnieją również tacy, którzy z własnej woli odebraliby sobie życie w razie nieuchronnie zbliżającego się zniedołężnienia, czy to umysłowego, czy fizycznego; ludzie, którzy opowiadają się za eutanazją i byliby gotowi się zabić, gdyby zaczęli zapominać, po co poszli do kuchni. Mój ojciec na przykład zwykł się upierać - tylko półżartem - że gdyby zaczął tracić rozum, mamy obowiązek zabrać go na pastwisko dla koni i zastrzelić (na szczęście odszedł z tego świata ze wszystkimi klepkami na swoim miejscu, ponieważ nie mieliśmy ani broni, ani pastwiska). Ja natomiast myślę o śmierci - chodzi mi tu o kilka dobrych minut spędzonych z nieobecnym wyrazem twarzy na zmaganiu się z pełną goryczy świadomością własnej śmiertelności kilka razy dziennie. Oj, gdybym mógł dostawać funta za każdym razem, gdy ktoś mówi: "Rozchmurz się, może do tego nie dojdzie!"… Ależ dojdzie! To właśnie dlatego moja twarz wygląda, jak wygląda.

DEON.PL POLECA

 

 

"Zamierzam być ciężarem dla moich dzieci tak długo, jak zdołam"

Pamiętam dokładnie, kiedy to się zaczęło: pewnego słonecznego popołudnia byłem w szkole i wyglądałem przez okno, gdy nagle zdałem sobie sprawę, że któregoś dnia umrę, a ŚWIAT BĘDZIE TRWAŁ BEZE MNIE! Gdybym się rzucił przez okno pierwszego piętra i spadł na boisko do koszykówki, samochody nadal by jeździły, ludzie nadal oglądaliby telewizję, a po tym jak woźny rozsypałby trociny, by wchłonęły krew, panna Weddick uspokoiłaby klasę i nadal tłumaczyła, dlaczego spływająca do odpływu woda w Australii kręci się w przeciwnym kierunku.

Już kilka miesięcy wcześniej wykluczyłem prawdopodobieństwo istnienia Boga. Gdyby istniał, nie pozwoliłby przegrać znakomitemu Björnowi Borgowi z irytującym Johnem McEnroe podczas Wimbledonu. Miałem wtedy jakieś dziewięć lat. Muszę tu wyjaśnić, że pod żadnym innym względem - naukowym, społecznym, fizycznym - nie byłem dzieckiem nad wiek rozwiniętym. Takie moje szczęście, że jedyną sferą, w której dorastałem szybciej niż moi rówieśnicy, było moje przedwczesne dostrzeżenie krótkotrwałości i daremności istnienia. Dlatego też teraz, gdy zbliżam się do wieku średniego, a moje ciało i umysł powoli ulegają rozpadowi w coraz bardziej upokarzających przejawach zniedołężnienia, przysiągłem sobie trzymać się życia tak długo, jak tylko zdołam. Nieważne, że mogę stać się niekontrolującym czynności fizjologicznych, ględzącym od rzeczy wrakiem, którego widok przyprawia wszystkich o mdłości, a pokryte plamami wątrobowymi szpony uporczywie chwytają dłonie pielęgniarek zajmujących się respiratorem koło mojego łóżka. Zamierzam być ciężarem dla moich dzieci tak długo, jak zdołam.

"Dobrze wykorzystany czas, który otrzymałem" mi nie wystarczy, mówię wam, zamiast siedemdziesiątki wolałbym setkę z kawałkiem. Gerontolodzy są przekonani, że w teorii ludzkie ciało powinno wytrzymać co najmniej sto dwadzieścia lat - najstarszą osobą w historii była pewna Francuzka, która dożyła stu dwudziestu dwóch lat i pół roku. Mówią również, że tylko jakieś dwadzieścia pięć procent przyczyn śmierci i starzenia się jest zapisane w DNA, a cała reszta zależy od nas. Dlatego też jestem łasy na te wszystkie panikarskie artykuły poświęcone zdrowiu, które każdego dnia pojawiają się w prasie - pochłaniam je niczym ewangelię, stresując się z powodu diety, braku aktywności fizycznej i… poziomu zestresowania. Wyłącznie moje nienasycone obżarstwo, podatność na uzależnienia, wrodzona gnuśność i z gruntu słaby charakter powstrzymują  mnie przed przejściem na dietę wegańską. Nie, zamiast przeprowadzić radykalne zmiany w swoim życiu, ja nieustannie poszukuję jakiegoś cudownego leku na długowieczność, sekretnych produktów i porad dotyczących stylu życia, które przedłużą mój czas na ziemi i w magiczny sposób, wbrew wszelkim racjonalnym przekonaniom, pozwolą mojemu wykończonemu staremu ciału pożyć jeszcze jakieś siedemdziesiąt lat.

Spotkać stulatka, którego rodzice nadal chodzą po tym świecie

Gdy zatem Lissen i chłopcy marzyli o sielskich piaszczystych plażach i tropikalnych morzach Okinawy, mnie na te rajskie wyspy południowej Japonii przywiódł rozpaczliwy strach przed śmiercią. Bo widzicie, mieszkańcy Okinawy znają sekret wiecznego życia, a przynajmniej sekret zdrowego, aktywnego życia wyrażającego się już trzema cyframi. Żyją dłużej niż ktokolwiek inny na ziemi i w przeciwieństwie do pozostałych, którzy roszczą sobie prawo do tego tytułu - jak na przykład ludy z doliny Hunza w Pakistanie lub z ekwadorskich Andów - potrafią tego dowieść, ponieważ prowadzą oficjalne rejestry urodzeń od 1879 roku. I nie trzymają się kurczowo życia dzięki kosztownym lekarstwom i aparaturze - starsi mieszkańcy archipelagu są aktywni, mieszkają sami i biorą udział w życiu społeczności. Jeśli spotkacie tu stulatka, jest szansa, że jego rodzice nadal chodzą po tym świecie.

DEON.PL POLECA


Na Zachodzie trzej czołowi zabójcy to choroby układu krążenia, udar mózgu i nowotwory, lecz mieszkańców Okinawy dotykają one rzadziej niż innych ludzi. Rocznie na sto tysięcy osób tylko osiemnaście umiera z powodu chorób układu krążenia, przy ponad stu w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście Japończycy jako cały naród są światowym liderem w średniej długości życia: u kobiet wynosi ona 86,44 lat, a u mężczyzn - 79,59 lat. Ponadto w Japonii mieszka ponad czterdzieści procent wszystkich tak zwanych superstulatków, czyli osób mających co najmniej sto pięć lat, a wśród nich (w czasie, w którym piszę te słowa) najstarszy człowiek świata, Tomoji Tanabe (sto osiemnaście lat). Już samo to byłoby wystarczającym powodem do przyjrzenia się diecie i stylowi życia potomków samurajów (na przykład, dlaczego tylko trzy procent z nich cierpi na otyłość, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych jest to aż trzydzieści procent), lecz długowieczność mieszkańców Okinawy stanowi szczególny przypadek. Wśród nich wypada dwa i pół razy więcej stulatków na głowę niż w głównej części Japonii. Kobiety z tego archipelagu dożywają średnio 87,02 lat. Gdy to piszę, żyje tu ponad ośmiuset stulatków w całej populacji miliona trzystu dziesięciu tysięcy, co daje najwyższy stosunek na świecie.

Długowieczność mieszkańców Okinawy

Okinawczycy najwyraźniej robią coś - a raczej kilka rzeczy - właściwie. Dla kogoś, kto jak ja śmiertelnie boi się śmierci (a można bać się jej inaczej?), nie ma lepszego miejsca na szukanie wskazówek. Długowieczność mieszkańców głównej części Japonii to stosunkowo niedawne zjawisko; do lat siedemdziesiątych XX wieku rekord długości życia należał do Szwedów, jednak ludność Okinawy słynie ze zdrowego trybu życia od wieków, a być może i tysiącleci. Chińczycy, którzy handlowali z królestwem Riukiu od III wieku przed naszą erą, nazywali ten obszar Krainą Nieśmiertelnych. Niektórzy nawet twierdzą, że pradawna Shangri-La z chińskiego mitu to właśnie Okinawa. Mimo to ten archipelag wydaje się dość zaskakującym miejscem na spotkanie najdłużej żyjących ludzi na świecie. Dlaczego? Jego mieszkańcy są najbiedniejszymi z Japończyków, co podważa wszystkie obiegowe sądy wiążące zdrowie z dochodami. Okinawę od zawsze nękały tajfuny i głód, a żyjący tu ludzie niezmiennie się podnosili, otrzepywali z kurzu i dalej głodowali. Okresowo pojawiali się najeźdźcy i brutalnie podporządkowywali sobie to otwarcie niemilitarne, pokojowe społeczeństwo, w którym przez pewien czas broń była nielegalna i miejsce mieczy zajęły gitary. W 1609 roku pojawił się japoński klan Satsuma, narzucił surowe podatki i wykorzystał wyspy jako przystanek na szlaku handlowym do Chin, w czasach gdy kraj miał być zamknięty dla świata zewnętrznego. W połowie lat pięćdziesiątych XIX wieku komandor Perry - trudno nazwać go barbarzyńcą, ale z pewnością był to agresywny najeźdźca - uczynił Okinawę bazą swojej floty, nim wyruszył na Japonię z zamiarem otwarcia jej niczym opornej ostrygi. Oczywiście podczas drugiej wojny światowej pojawili się też Amerykanie. Ponad ćwierć - niektórzy mówią, że nawet jedna trzecia - populacji wysp zginęła, duża część dała się przekonać Japończykom do popełnienia samobójstwa zamiast poddania się (tragicznie stało się na kilka tygodni przed traumatyczną kapitulacją, gdy cesarz Hirohito niechętnie przyznał, że "wojna niekoniecznie toczy się w sposób korzystny dla Japonii"). I wreszcie na koniec, na tych ziemiach roi się od jadowitych węży, co poświadczały rozmaite ślady ukłuć, które pokazało nam kilkoro miejscowych.

Przyczyny długowieczności Japończyków z głównej części kraju są bardziej oczywiste. Po wojnie nastąpił duży rozwój ekonomiczny, który znacznie poprawił opiekę zdrowotną, co wypleniło takie śmiertelne choroby  jak gruźlica. Ludzie zaczęli jeść więcej białek i tłuszczów roślinnych. Nabrali ciała. Przeciętny wzrost podniósł się o siedem i pół centymetra. Być może do poprawy stanu zdrowia najbardziej przyczyniło się obniżenie spożycia soli na początku lat siedemdziesiątych. Japonia zawsze miała niski odsetek śmierci z powodu chorób układu krążenia, lecz wiele zgonów było skutkiem udaru mózgu spowodowanego solą w diecie. Potomkowie samurajów nadal spożywają więcej soli niż my na Zachodzie (ich zalecenia żywnościowe mówią o dwunastu gramach dziennie, nasze - o sześciu), lecz w 1970 roku japoński rząd wymusił zredukowanie jej ilości w sosie sojowym. Skutek był niemal natychmiastowy. Liczba udarów spadła radykalnie i dopiero niedawna moda na zachodni fast food spowodowała wzrost otyłości i poziomu cholesterolu. Co zatem sprawia, że mieszkańcy Okinawy są tak wyjątkowi?

Tajemnica okinawskiej długowieczności kryje się w jedzeniu

Skontaktowałem się z jednym z głównych ekspertów od długowieczności ludności tych wysp, kanadyjskim gerontologiem, doktorem Craigiem Willcoxem, który mieszka na Okinawie. Wraz z bratem bliźniakiem Bradleyem - obecnie pracującym na Harvardzie - i miejscowym gerontologiem, doktorem Makoto Suzukim, który jako pierwszy naukowiec zwrócił uwagę na długowieczność Okinawczyków i w połowie lat siedemdziesiątych zapoczątkował finansowane przez rząd Badanie Okinawskich Stulatków, Willcox od ponad dziesięciu lat docieka powodów długowieczności mieszkańców wysp.

Parę lat wcześniej tych trzech naukowców opublikowało Program Okinawa: skąd ludzie żyjący najdłużej na świecie biorą wieczne zdro­ wie i jak ty możesz je osiągnąć. Książka została bestsellerem "New York Timesa", a bracia pojawili się nawet u Oprah Winfrey.

Pewnego ranka, jakiś tydzień po przyjeździe na Okinawę, pozostawiłem Lissen i dzieciakom kontynuowanie rozmaitych zabaw (ganianie krabów, bezcelowe kopanie w piasku), a sam pojechałem na południe do stolicy archipelagu, Nahy, gdzie na Międzynarodowym Uniwersytecie w Okinawie mieści się Okinawskie Centrum Badań Naukowych nad Długowiecznością, w którym miałem spotkać się z doktorem Willcoxem.

Ubrany w hawajską koszulę, z gęstymi włosami sięgającymi do ramion i gładką, opaloną skórą, Willcox stanowił przekonującą reklamę swojego programu. Spytałem go, ile ma lat. Zerknął na swoich studentów pracujących za nami i szepnął niby konspiracyjnie:

- Czterdzieści sześć, ale proszę nikomu nie mówić.

Skłamałbym, gdybym powiedział, że sprawia wrażenie dziesięć lat młodszego, ale wyglądał na dobrze trzymającego się czterdziestosześciolatka, a szczerze mówiąc, to mi w zupełności wystarczało. Po krótkiej pogawędce zapoznawczej postanowiliśmy kontynuować rozmowę przy lunchu. Willcox znał odpowiednie miejsce, małą drewnianą budkę kilkaset metrów od kampusu. Zamówiliśmy kilka klasycznych okinawskich dań i przeszliśmy do sedna. Zatem na ile zdrowi są mieszkańcy archipelagu?

- Mają niski poziom cholesterolu i rzadziej cierpią na choroby układu krążenia niż ktokolwiek inny, mało palą, niewiele piją i mają jeden z najniższych poziomów homocysteiny na świecie, a homocysteina powoduje co najmniej dziesięć procent zgonów z powodu chorób układu krążenia - tłumaczył, wcinając talerz gōya chanpurū, typowego okinawskiego dania z krótko smażonego gōya, czyli czegoś w rodzaju gruzłowatego gorzkiego ogórka, który, jak dowiodły badania, obniża poziom cukru u diabetyków i jest wykorzystywany w leczeniu osób z AIDS. - Ryzyko arteriosklerozy jest niskie. Notuje się mało przypadków raka żołądka, na którego zapadają Japończycy z innych części kraju. U nich zresztą często zdarzają się wylewy, ale mieszkańcy Okinawy nigdy nie jedli tak dużo soli. Panuje tu ogromnie niskie ryzyko nowotworów hormonozależnych, takich jak rak piersi czy prostaty. Średnio jedzą trzy porcje ryb tygodniowo. Do smażenia na ogół stosują olej rzepakowy, który jest jeszcze zdrowszy od oliwy. Spożywają mnóstwo produktów pełnoziarnistych, sojowych i warzyw. Jedzą więcej tofu i wodorostów kombu niż gdziekolwiek indziej na świecie. Kalmary i ośmiornice, równie częsty składnik ich diety, zawierają dużo tauryny, która - jak się sądzi - obniża cholesterol i ciśnienie krwi.

Notowałem zaciekle, więc Willcox przerwał, żebym nadążył, i zjadł kilka kęsów gōya chanpurū. Próbowałem już gōya - podczas pobytu w Kioto. Wziąłem te dziwaczne sękate ogórki - niektórzy nazywają je melonami - z działu warzywnego w supermarkecie i zabrałem do domu, żeby dać dzieciom jako codzienną południową przekąskę z surowych warzyw i owoców. Asger ostrożnie ugryzł kawałeczek i wypluł mi wszystko na dłoń. Sam spróbowałem i również uznałem je za niesamowicie gorzkie i zaliczyłem do kategorii niezjadliwych japońskich produktów opatrzonej etykietką "Jak oni mogą to jeść?". Ale tutaj, po usmażeniu z jajkiem i wieprzowiną, gorycz tego warzywa została pomniejszona i dobrze poskromiła tłustość dania.

Doktor Willcox wrócił do wyjaśnień:

- Mają mocne kości dzięki rybom w diecie i oczywiście dzięki dużej dawce słońca oraz witaminie D z przetworów sojowych. Liczba przypadków demencji jest niska, co może się wiązać z jedzeniem batatów albo nasion miłorzębu.

Ach tak, okinawskie bataty. Próbowałem tych intrygujących warzyw poprzedniego wieczoru w restauracji naprzeciwko naszego hotelu. Choć z zewnątrz wyglądają tak samo jak te pomarańczowe, które znamy, w środku mają niezwykłą barwę - są bowiem intensywnie fioletowe, a ten odcień, niemal sztuczny w swej intensywności, rzadko spotyka się w przyrodzie. To kolor biskupiej mitry, samochodu morris marina z 1976 roku czy bokserek Prince’a - bardzo mocno fioletowy. Moim zdaniem to warzywa o najładniejszej barwie. A smakują rewelacyjnie, szczególnie w postaci tempury - nie są zbyt słodkie, mają przyjemny kwiatowy posmak i miękką, niemal kremową konsystencję. Próbowałem także lodów ze słodkiego batata, innej okinawskiej specjalności kulinarnej. Poznałem je dzięki Emi jeszcze w Tokio, przy naszym pierwszym spotkaniu, i uznałem wówczas, że to najlepsze lody świata. Nadal jestem tego zdania; w postaci lodów bataty tracą swoją ziemniaczaność, a ich kwiatowa słodycz wychodzi na pierwszy plan. (Lissen także ich próbowała i teraz spieramy się, które z nas wpisze je na swoją listę "najważniejszych dziesięciu rzeczy, które chcielibyśmy eksportować z Japonii, żeby uczynić świat lepszym").

Epoka okinawskiej długowieczności zbliża się ku końcowi

(...) Niestety, Willcox powiedział, że najpewniej epoka okinawskiej długowieczności zbliża się ku końcowi. Jest mało prawdopodobne, żeby następne pokolenie przekroczyło osiemdziesiątkę, ponieważ skwapliwie przyjęło amerykański sposób żywienia oparty na śmieciowym jedzeniu bogatym w cukier - na przykład młodzi mieszkańcy archipelagu jedzą dwa razy tyle mięsa, ile ich rodzice - wskutek czego wśród Okinawczyków w wieku pięćdziesięciu lat i młodszych poziom otyłości jest najwyższy w całej Japonii, co nieuchronnie prowadzi do chorób serca i przedwczesnej śmierci. W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci ludność archipelagu z najszczuplejszej w kra-ju przeszła do grupy o najwyższym wskaźniku masy ciała. Wysoka jest tu także liczba przypadków raka płuc. Podobno pod względem długości życia Okinawę niedługo przegoni prefektura Nagoya.

Właściciel restauracyjki zaczynał już sprzątanie, szykując się do pory obiadowej. Miałem jeszcze jedno pytanie do mojego towarzysza - ważne i osobiste.

- Mam znajomego, nie chodzi o mnie, pan rozumie, pytam w jego imieniu. Ma niewielki problem z wypadaniem włosów - powiedziałem. - Nie da się nie zauważyć, że Japończycy mają ich całkiem sporo, nawet w podeszłym wieku. Jakie jest tego wyjaśnienie? To dzięki wodorostom?

Willcox, którego, jak od razu zauważyłem, natura obdarzyła imponująco gęstą czupryną kasztanowych lśniących włosów, zaśmiał się:

- Cóż, podobno na wypadanie włosów pomaga kombu, tak samo pachnotka, ale obawiam się, że musi pan powiedzieć swojemu "znajomemu", że są to raczej mądrości ludowe niż fakty.

Dotarło do mnie, że muszę zatem poprzestać na nieśmiertelności. Gdy wracałem samochodem drogą wzdłuż wybrzeża, wiodącą koło odgrodzonej drutem kolczastym amerykańskiej bazy wojskowej, zastanawiałem się nad naszą rozmową. W gruncie rzeczy Willcox przypisał zdrowie starszych mieszkańców Okinawy równo wadze pomiędzy czterema czynnikami: dietą, aktywnością fizyczną, dobrym samopoczuciem i kwestiami psychospołecznymi, takimi jak przyjaźnie i systemy społecznego wsparcia. Jako mizantrop i ateista nie mogę zrobić wiele z duchowymi i psychospołecznymi aspektami swojego życia, ale poprzysiągłem sobie zacząć pić herbatę jaśminową (do czasu ceremonii u pani Shikobu w Tokio nigdy nawet nie spróbowałem herbaty, więc była to poważna decyzja życiowa), która według Willcoxa jeszcze skuteczniej obniża cholesterol niż zielona, oraz zwiększyć udział warzyw i ryb w jadłospisie. Mój niedawny towarzysz powiedział również, że codziennie bierze suplementy z kurkumy, jak wielu mieszkańców archipelagu: uważa się, że kurkuma może zapobiegać nowotworom i kamieniom żółciowym.

Niedawno okinawskie produkty, takie jak czarny cukier, miejscowa cytryna hirami (podobno mająca właściwości przeciwrakowe) i sól morska, zyskały popularność jako "produkty długowieczności" w miastach głównej części Japonii. Prędzej czy później pojawią się w modnych sklepach ze zdrową żywnością w Londynie i Nowym Jorku.

"Jedz produkty z jak najniższego ogniwa łańcucha pokarmowego" - możemy przeczytać w Programie Okinawa. Autorzy twierdzą, że wyobrażenie sobie człowieka jako myśliwego i zbieracza jest mylące. W diecie naszego gatunku nad upolowanymi zdobyczami zawsze przeważały zbiory. Willcox powiedział mi, że na Zachodzie jemy zdecydowanie za dużo protein - dzienne zapotrzebowanie to tylko około stu gramów. Może powinienem zacząć dodawać trochę glutaminianu sodu do posiłków, żeby organizm uważał, że dostaje więcej protein niż w rzeczywistości, i oczywiście jeść więcej tofu. Wodorosty są równie istotne - mieszkańcy Okinawy spożywają ich najwięcej ze wszystkich Japończyków. Ale trzeba jeść prawdziwe kombu - suszone jest w porządku, ale suplementy nie zdadzą się na wiele.

Fragment książki Michaela Bootha "Sushi Ramen Express. Wszystkie smaki Japonii".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Michael Booth

Marzysz o Japonii? Zacznij od tej książki!

Sushi Ramen Express czeka, żeby zabrać cię w podróż po Kraju Kwitnącej Wiśni. Spróbujesz niepowtarzalnej tempury w restauracyjkach izakaya w Kabukichō – dzielnicy Tokio, której neony były inspiracją...

Skomentuj artykuł

Spotkać stulatka, którego rodzice wciąż żyją. Poznaj sekret długowieczności mieszkańców japońskiej wyspy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.