Zwłoki czy relikwie, czyli Frassati w Polsce
Dzień po rozpoczęciu peregrynacji relikwii bł. Frasstiego w naszej Ojczyźnie jeden z krajowych serwisów internetowych krótką notatkę na ten temat zareklamował na głównej stronie sformułowaniem mówiącym o tym, że Kościół będzie woził zwłoki po całej Polsce. Gdy zobaczyłem ten tytuł poczułem bolesne ukłucie w sercu.
Od 11 lipca br. trwa w Polsce peregrynacja relikwii bł. Pier Giorgia Frassatiego. To włoski student politechniki, który żył 24 lata na początku ubiegłego stulecia. Ten młody, pełen radości życia człowiek jest dziś dla wielu inspiracją. Papież Franciszek w orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Młodzieży uznał go za konkretny przykład, jak być narzędziem Bożego Miłosierdzia we współczesnym świecie. "Pier Giorgio był młodzieńcem, który zrozumiał, co znaczy mieć serce miłosierne, wrażliwe na najbardziej potrzebujących. Ofiarowywał im o wiele więcej niż dary materialne, dawał samego siebie, poświęcał czas, słowa, zdolność słuchania" - napisał.
Dzień po rozpoczęciu peregrynacji relikwii bł. Frasstiego w naszej Ojczyźnie jeden z krajowych serwisów internetowych (którego szef wielokrotnie podkreślał, że jest katolikiem) krótką notatkę na ten temat zareklamował na głównej stronie sformułowaniem mówiącym o tym, że Kościół będzie woził zwłoki po całej Polsce. Gdy zobaczyłem ten tytuł poczułem bolesne ukłucie w sercu. Zrobiło mi się przykro. Mimo że nie tylko w mniemaniu innych uchodzę za dość gruboskórnego.
Dlaczego poczułem się dotknięty? Dla zewnętrznego obserwatora, który nie ma pojęcia o kulcie relikwii w Kościele katolickim, faktycznie może to wyglądać na obwożenie zwłok. Przecież, jak poinformowała Katolicka Agencja Informacyjna, "Trumna z ciałem bł. Frassatiego jest wykonana z drewna, waży 100 kg, ma 2 metry długości i jest szeroka na ponad pół metra. Żeby ją wnieść potrzeba 12 osób. Aby przewieźć ją do Polski Fiat wyprodukował specjalnie na tę okazję 2 samochody marki Ducat, o wymiarach 5 na 2,5 metra".
Przywołana notatka wywołała różne reakcje. Jedni, kontynuując widzenie wydarzenia, jako wożenie zwłok po kraju, wyrażali oburzenie, wyśmiewali, wzywali Sanepid do reakcji itp. Drudzy, z wyraźną przykrością, wskazywali, że w sposobie podania treści przez internetowy serwis zabrakło nie tylko wrażliwości językowej, ale także kultury.
Myślę, że problem jest głębszy. To nie jest tylko kwestia wrażliwości na słowa i sformułowania oraz kultury języka, którym się posługujemy, zwłaszcza w wypowiedziach publicznych. Rzecz dotyczy sposobu, w jaki traktujemy to, co jest odmienne, obce, a przede wszystkim niezrozumiałe. To sprawa podejścia do wrażliwości innych. Kwestia szacunku dla drugiego człowieka, dla jego godności, a także dla jego widzenia świata, dla tego, co dla niego ważne.
Przyjmowanie w każdej sytuacji właściwej postawy nie jest łatwe. Powszechność przekonania, że "Nie rozumiem tego, więc to jest głupie, bez sensu i zasługuje na pogardę" dodatkowo komplikuje sprawę. Powoduje, że żyjemy w niemal nieustannej pokusie. Gorzej. Przestajemy zauważać, że ranimy drugiego człowieka, nie tylko kpiąc i lekceważąc czyjeś wartości, ale również unikając zastanowienia, w jaki sposób powinniśmy o nich mówić. Skoro można sprawić duży ból, nazywając peregrynację relikwii "wożeniem zwłok", to znaczy, że szczególnie w wypowiedziach dotyczących wiary i religii zwykłe i "obojętne" sformułowania nie wystarczają. Nie tylko w odniesieniu do chrześcijan. Do wszystkich. Także do niewierzących, dystansujących się od jakiegokolwiek wyznania. Niedawno ktoś za nieszkodliwy żart uznał zadanie w Internecie pytania, czy można naruszyć uczucia religijne ateisty. Okazało się, że niektórzy poczuli się tym pytaniem mocno dotknięci. Bez żartów.
Nie chodzi o powierzchowną "poprawność polityczną". Chodzi o fundamentalną, wewnętrzną postawę szacunku i otwarcia na innego człowieka. Tę postawę trzeba wypracowywać nieustannie. Jezus powiedział "Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie". Nie chcemy, aby inni ranili nas sposobem mówienia o naszej wierze, ważne więc jest, jak mówimy o przejawach religijności innych ludzi. Nie tylko przedstawicieli innych religii. Także o naszych współwyznawcach, którzy reprezentują inny typ pobożności, wrażliwości, inaczej przeżywają wiarę, zmierzając do tego samego celu, co my, nieco inną drogą.
Skomentuj artykuł