Dywersja na kolei. Prokuratura stawia zarzuty dwóm obywatelom Ukrainy
Prokuratura Krajowa poinformowała o przedstawieniu zarzutów dwóm obywatelom Ukrainy, którzy – według śledczych – mieli dopuścić się aktów dywersji o charakterze terrorystycznym na polskiej kolei. Mężczyźni, powiązani z rosyjskim wywiadem, zdołali uciec z kraju w nocy z soboty na niedzielę.
-
Prokuratura postawiła zarzuty dwóm obywatelom Ukrainy: Oleksandrowi K. i Jewherijowi I.
-
Śledczy twierdzą, że działali na rzecz rosyjskiego wywiadu.
-
Sabotażyści mieli wysadzić tor i uszkodzić sieć trakcyjną w dwóch lokalizacjach.
-
Obaj uciekli z Polski na Białoruś.
-
Grozi im dożywocie.
– W toku śledztwa uzyskaliśmy materiał dowodowy, który wskazuje na bardzo duże prawdopodobieństwo, iż bezpośrednimi sprawcami aktów dywersji o charakterze terrorystycznym byli dwaj obywatele Ukrainy Oleksander K. i Jewherij I. – poinformował rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak.
Dowodami mają być m.in. nagrania z monitoringu, dane telekomunikacyjne oraz wyniki oględzin miejsc, gdzie doszło do sabotażu.
Prokuratorzy powiązali mężczyzn z dwoma incydentami:
-
Mika (Mazowsze) – wysadzenie toru ładunkiem wybuchowym w chwili przejazdu pociągu towarowego.
-
Gołąb (Lubelszczyzna) – uszkodzenie sieci trakcyjnej i umieszczenie metalowych elementów na torach, które mogły doprowadzić do wykolejenia składu pasażerskiego.
Oba zdarzenia – jak twierdzą śledczy – mogły wywołać katastrofę w ruchu lądowym.
Dywersanci nagrywali swoje działania
Według prokuratury mężczyźni mieli rejestrować i transmitować ataki za pomocą urządzeń pozostawionych w miejscu dywersji.
Celem działań było – jak podano – "poważne zastraszenie wielu osób, oddziaływanie na opinię publiczną, osłabienie i destabilizację porządku publicznego oraz zwiększenie poczucia zagrożenia w społeczeństwie".
Zarzuty obejmują m.in.:
-
działanie na rzecz rosyjskiego wywiadu,
-
sabotaż o charakterze terrorystycznym,
-
sprowadzenie zagrożenia katastrofą,
-
użycie materiałów wybuchowych.
Grozi za to dożywocie.
Sprawcy uciekli do Białorusi
Choć prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutów, nie udało się przesłuchać podejrzanych. Obaj mężczyźni – według ustaleń – tuż po zamachach opuścili Polskę i uciekli na Białoruś.
– (...) Jeszcze w nocy z soboty na niedzielę uciekli oni z Polski. Wyjechali na Białoruś. Nie są zatrzymani, nie przeprowadziliśmy z nimi czynności procesowych – potwierdził Nowak.
Wkrótce mają zostać upublicznione ich wizerunki.
Prokuratura nie złożyła jeszcze wniosku o tymczasowy areszt, ale – jak zapowiedziano – będzie to konieczne, by wystawić list gończy.
Pierwsze zatrzymania, ale nie bezpośrednich sprawców
Zatrzymano już kilka osób, które mogą mieć związek ze sprawą. Nie przedstawiono im zarzutów – ich rola nie jest jeszcze ustalona.
Śledczy podkreślają, że część informacji pozostaje niejawna, jednak polityka informacyjna ma być "możliwie otwarta".
Ataki na linii Warszawa–Dorohusk
Sabotażyści mieli od dawna działać we współpracy z rosyjskimi służbami – poinformował wcześniej premier Donald Tusk.
Do pierwszego ataku doszło w sobotę wieczorem na stacji Mika, gdzie wysadzono tor kolejowy. W drugim przypadku – między Puławami a Gołębiem – pociąg z 475 pasażerami musiał gwałtownie się zatrzymać z powodu uszkodzeń linii.
Polskie służby prowadzą szeroko zakrojone działania, a zatrzymania już trwają.


Skomentuj artykuł