Wyrok ws. Tymoszenko nie jest ostateczny?
Wyrok sądowy skazujący byłą premier Ukrainy Julię Tymoszenko na siedem lat więzienia nie jest ostateczny - oświadczył we wtorek ukraiński prezydent Wiktor Janukowycz. Szef państwa uznał, że zaniepokojenie UE w sprawie Tymoszenko jest zrozumiałe, jednak w jego opinii wyrok ten jest wynikiem przestarzałego ukraińskiego prawa.
- Nie jest to decyzja ostateczna. Przed nami jeszcze sąd apelacyjny. Od tego, jaką podejmie on decyzję i w ramach jakiego ustawodawstwa będzie tę decyzję wydawać, będzie wiele zależało - powiedział Janukowycz w rozmowie z dziennikarzami.
- Jest to bez wątpienia przykry przypadek, który szkodzi dziś europejskiej integracji Ukrainy. Wywołuje on zaniepokojenie UE i chcę powiedzieć, że doskonale rozumiemy, dlaczego tak jest - zaznaczył, wskazując, że obowiązujący w jego kraju kodeks karny pochodzi z 1962 r.
W projekcie tym nie ma mowy o depenalizacji działań, za które została skazana we wtorek była premier oraz sądzony jest były szef MSW Jurij Łucenko. Oczekuje się, że poprawki, dzięki którym przetrzymywana w areszcie dwójka opozycyjnych polityków może być oczyszczona z zarzutów i odzyskać wolność, zostaną wprowadzone w drugim czytaniu. Może do niego dojść już w przyszłym tygodniu.
Wydany we wtorek wyrok w sprawie Tymoszenko skrytykowała Rada Europy. Rozczarowanie dzisiejszą sytuacją w Kijowie wyraziła Polska. Niemcy nazywały skazanie Tymoszenko porażką praworządności.
Sama Tymoszenko uważa, że jej skazanie oznacza podeptanie konstytucji i cofnięcie Ukrainy do czasów sowieckiego terroru z 1937 roku. Zapowiedziała zaskarżenie wyroku w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.
Była premier Ukrainy została skazana za nadużycia przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 r.
Unia Europejska wyraziła we wtorek głębokie rozczarowanie wyrokiem sądu w Kijowie, który skazał byłą premier Ukrainy Julię Tymoszenko na siedem lat więzienia. Bruksela zagroziła, że będzie to miało konsekwencje dla stosunków UE-Ukraina i zawarcia umowy stowarzyszeniowej.
- To zostało poważnie potraktowane przez wiele osób (na Ukrainie), ale to nie jest tak, że ktoś nam mówi, co robić i my natychmiast to robimy. Mamy apele w tej sprawie nie tylko z Europy, ale też z innych miejsc. Pierwsze oświadczenie na temat Tymoszenko wydał minister spraw zagranicznych Rosji, mówiąc, że są bardzo zaniepokojeni; użył niemal tego samego słownictwa (co UE). Mają ku termu dobre powody - tak dużo zyskali na porozumieniu (zawartym z Tymoszenko). Nigdy nie dostaliby więcej od nikogo innego - powiedział na spotkaniu z grupą dziennikarzy Hryszczenko. W Brukseli gościł na zaproszenie komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego.
Tymoszenko została skazana za nadużycia przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku, gdy stała na czele rządu ukraińskiego. Prócz wyroku więzienia otrzymała trzyletni zakaz zajmowania stanowisk państwowych.
- Problem w tym, że Julia Tymoszenko podczas przesłuchań bezczelnie okazała brak szacunku dla sądu jako takiego. Można być przeciw sędziom, oskarżeniom czy wszystkiemu innemu, ale nie można okazywać sędziom braku szacunku. Przy takim zachowaniu spotykają cię kłopoty - powiedział Hryszczenko.
Wskazał, że wtorkowe orzeczenie sądu jest oparte na prawie, które obowiązuje obecnie na Ukrainie, a po werdykcie możliwe jest odwołanie w sądzie apelacyjnym.
- Ale nie można zmienić prawa dla jednej osoby, niezależnie, kto to jest, bo to by było zakwestionowanie podstaw jakiegokolwiek systemu prawnego - powiedział.
- Jesteśmy blisko zakończenia negocjacji i w mojej opinii przedłożyć przypadek Tymoszenko nad strategiczną wagę takiego dokumentu to wielki błąd. Ale to jest kwestia wyboru - musicie zrobić, co dla was ważniejsze - powiedział.
Hryszczenko potwierdził nieoficjalne informacje prasy ukraińskiej, że Ukraina chciałaby ograniczyć obowiązywanie umowy stowarzyszeniowej z UE na pewien czas (prasa pisała o 10 latach), o ile nie znajdzie się w niej zapis o perspektywie integracji europejskiej dla Ukrainy. "Jeśli tego nie będzie - a wiele rządów nie chce nam jej teraz dać - to wolelibyśmy umowę na ograniczony czas, by móc ją zrewidować, ale tylko w części politycznej" - powiedział. Przyznał, że bez wskazania w umowie o stowarzyszeniu, że Ukraina ma tę europejską perspektywę, mogą być problemy z ratyfikacją umowy w ukraińskim parlamencie.
Skomentuj artykuł