„Zjedliśmy śniadanie, za pięć minut było już piekło". Niszczycielskie huragany na Korsyce
Z powodu gwałtownych burz i huraganów, które w czwartek nawiedziły Korsykę, zginęło co najmniej sześć osób, a 20 zostało rannych – poinformował minister spraw wewnętrznych Francji Gerard Darmanin. Mieszkańcy Korsyki i turyści określili burze i huragany jako „apokaliptyczne” i „piekielne”.
Huraganowe wiatry w Marignana w południowej części Korsyki osiągnęły prędkość 224 km na godzinę oraz 197 km/h - w Calvi i 184 km/h - na wyspie Ile-Rousse. „Zjedliśmy śniadanie około godz. 7.30; za pięć minut było piekło. Poczuliśmy wielki prąd gorącego powietrza i wiatry, które wirowały we wszystkich kierunkach” – powiedzieli w rozmowie z agencją AFP Amanda i Jonathan Aguera z Vaucluse, przebywające na Korsyce z dwójką dzieci.
„Nagle zobaczyliśmy ogromną mgłę na morzu, w ciągu trzech sekund wiatr się zmienił (...). Podmuchy były tak silne, że trudno było zamknąć okna” – opowiada Marie Leveque, która przyjechała na wyspę na wakacje z mężem i pięciorgiem dzieci.
Bilans ofiar pozostaje prowizoryczny, ponieważ nie wiemy, ile łodzi wypłynęło w morze i wywróciło się – poinformował w czwartek wieczorem przewodniczący rady wykonawczej Korsyki Gilles Simeoni.
Premier Francji Elisabeth Borne powołała wcześniej w czwartek komórkę kryzysową, koordynująca akcję ratowniczą; jej pracami kieruje Emmanuel Macron, przebywający w letniej rezydencji prezydentów Francji Fort Bregancon, na Riwierze Francuskiej.
Służby meteorologiczne zapowiadają powodzie na Korsyce. Około 300 strażaków bierze udział w akcjach ratowniczych na wyspie, a na morzu podjęto ponad 120 takich operacji.
PAP / mł
Skomentuj artykuł