Rzeczywistość jest krzykliwa, poziom emocjonalnie duszącego pyłu przekroczył już dawno zdrowe limity, które opisywały, czym jest nieagresywna komunikacja.
Czy w takim świecie jest miejsce dla Boga, który też chce komunikować? Jest to pytanie przewrotne, sugeruje bowiem, że Bogu powinniśmy zrobić trochę miejsca - tak jakby On, Przedwieczny, nie mógł sobie poradzić bez nas. Tymczasem naszym zadaniem nie jest robić miejsce dla Boga, ale odszukać Go - Jego, który w świecie krzyku posługuje się szeptem. I dlatego, dzisiaj jak nigdy, potrzebujemy rekolekcji w milczeniu!
Ludzie dzielą się na dwie kategorie. Na tych, którzy nigdy nie słyszeli o rekolekcjach w milczeniu, i dla nich taka propozycja jest równie atrakcyjna jak noszenie białych skarpetek do sandałów, oraz na tych, którzy zaryzykowali i uważają, że to jedyny sensowny sposób inwestycji urlopu. Do której kategorii należysz?
1. Cisza
Temat milczenia jest bardzo wrażliwy. Niektórzy mówią: "ale ja przecież taka gaduła jestem", "to dla mnie niemożliwe, nie umiem żyć bez muzyki!" itp. Takie wątpliwości rodzą się u tych, którzy prawdopodobnie nigdy jeszcze nie doświadczyli ciszy i nie wyobrażają sobie siebie milczących. Czy jest to realna trudność? Raczej hipotetyczna, na szczęście u takich osób znika już po pierwszym dniu rekolekcji.
Inny problem milczenia to wzięcie go na serio. Nie chodzi przecież jedynie o to, żeby nie mówić. Milczenie ma nas wypełniać, ono ma być naszym oddechem, ono ma wyznaczać, na co patrzymy i o czym myślimy. Tak, żeby nic nas nie wybijało z rekolekcyjnego rytmu.
Zgodzić się na ciszę, to zgodzić się też na to, że to nic złego mieć z nią problem. Czasem ludzie mają przeświadczenie, że w rekolekcje się wskakuje. Wymagają od siebie wielkich zdolności wyciszenia i koncentracji... podczas gdy z milczeniem, a konkretnie z rozproszeniami, zmaga się każdy, chociażby miał już na koncie wiele serii rekolekcyjnego skupienia.
Są jednak i takie sytuacje, kiedy faktycznie milczenie jest przytłaczające. Myślę tutaj o problemach ludzi w trakcie lub tuż po leczeniu psychiatrycznym czy psychologicznym. Zdarza się bowiem, że o ile terapia farmakologiczna pozwala ludziom funkcjonować w zadowalający sposób, podejmować pracę, wychowywać dzieci, o tyle niekoniecznie może wystarczająco pomóc, aby człowiek wszedł w metodę rekolekcji w milczeniu. Cisza bowiem sprawia, że człowiek koncentruje się bardziej na swoim wnętrzu, a co za tym idzie - różne uczucia i emocje, które w nim powstają, mają zwielokrotnioną siłę.
Tymczasem zadaniem leków jest najczęściej tłumić takie doświadczenia. Czy jechać wtedy na rekolekcje? Najlepiej skonsultować się ze swoim lekarzem. A jeżeli on uznałby, że taka forma modlitwy nie jest w tym momencie wskazana, to należy pamiętać, że Bóg ma swoje sposoby, żeby nam powiedzieć o swojej miłości.
2. Mocne doświadczenia życiowe
Kiedyś na rekolekcjach towarzyszyłem dziewczynie, której głównym rozproszeniem był jej chłopak. Byli przyzwyczajeni do codziennych, długich rozmów. Jeden raz uległa i włączyła telefon. Okazało się, że pośród wielu SMS-ów, była też wiadomość, w której chłopak z nią zrywał. Tak mocne doświadczenie nie pozwoliło jej już wrócić do rytmu rekolekcyjnego.
Czasami ludzie przyjeżdżają na rekolekcje zaraz po zerwanym narzeczeństwie, śmierci kogoś z rodziny albo tuż przed ważnymi życiowymi wydarzeniami. Czy jest to sytuacja, która uniemożliwia wejście w milczenie? Niekoniecznie, choć na pewno nie ułatwia. Dla niektórych rekolekcje są wtedy odpoczynkiem, momentem wytchnienia, a dla innych tylko potęgują napięcie. Na pewno warto się jednak zastanowić, czy nie lepiej będzie trochę odczekać, żeby ochłonąć emocjonalnie przed wyjazdem na skupienie.
3. Problemy z wiarą
Niektórzy myślą, że będą mogli pojechać na rekolekcje dopiero wtedy, gdy uporają się z różnymi wątpliwościami dotyczącymi wiary. Zastanawiają się nad wieloma teoretycznymi zagwozdkami: jak udowodnić, że Bóg istnieje; jak rozumieć dogmaty; czy Maryja na pewno była dziewicą… "Wierzyć" oznacza podejmować trud, aby coraz bardziej "uwierzyć Bogu". A co za tym idzie, wiara to przede wszystkim relacja z Bogiem, dialog. Jeżeli więc odnajdujemy w sobie niedowiarstwo, to adresatem naszych pytań powinien być właśnie Pan Bóg. Czy jest lepsze miejsce, żeby z Nim porozmawiać, niż rekolekcje w milczeniu?
A co jeżeli człowiek żyje w jakiejś formie nieregularności? Rozwiódł się, a teraz mieszka z inną kobietą, albo też żyje w konkubinacie. Czy może wejść na drogę rekolekcji? Tutaj do sprawy trzeba podejść indywidualnie. Na pewno nie jest tak, że droga rekolekcji jest zamknięta, przynajmniej jeśli chodzi o Fundament Ćwiczeń Duchowych, czyli etap wprowadzający w modlitwę medytacyjną. Jeżeli drogą człowieka jest Chrystus, który wzywa go ciągle do nawrócenia, to przemiana nie może nastąpić w oderwaniu od doświadczenia miłości Boga, a to jest właśnie główny temat Fundamentu Ćwiczeń Duchowych św. Ignacego Loyoli. Kolejny etap przysparza już jednak pewnych trudności. Jednym z jego głównych elementów jest spowiedź generalna, a w sytuacji nieregularności związku może być z nią problem.
4. Co zabrać ze sobą?
Kiedy będziesz już przygotowywać się, żeby pojechać na rekolekcje w milczeniu, nie zapomnij, aby całą swoją codzienność zapakować... w wielkie pragnienia. Bo to one mają siłę, aby cię ponieść. To pragnienia, a ściślej rzecz ujmując - Boże pragnienia, będą twoją siłą, kiedy będziesz się zmagać z rozproszeniami na modlitwie, albo kiedy będziesz rozważać, czy być szczerym z kierownikiem duchowym.
Nie zapomnij też zabrać swojej świadomej decyzji. Wiele osób nigdy nie weszło w rekolekcje, ponieważ przekroczyli próg rekolekcji tylko jedną nogą. Zmusili się do nich, pojechali dla towarzystwa lub dlatego, że taka jest moda. Zabrakło im decyzji, że chcą zaryzykować.
Ale nigdy, przenigdy nie zapomnij zabrać dobrych okularów. One pozwolą ci dojrzeć, jak wiele Bóg czyni w twoim sercu. Jak bardzo pragnie je przytulić do swojego serca, jak bardzo pragnie je upodobnić do swojego. Jedyne, co musisz zrobić, to Mu na to pozwolić.
Skomentuj artykuł