"Miałam kilka takich momentów, kiedy próbowałam w tej dziedzinie współpracować z instytucjami Kościelnymi. I w jednym takim przypadku, co było dla mnie zupełnie absurdalne, problemem było to, że miałam współpracować w programie dla duchownych jako ekspertka" - mówi Zuzanna Radzik.
* * *
Michał Lewandowski: Czy kobietom w Kościele jest dobrze?
Zuzanna Radzik: Gdybym uważała, że jest dobrze, to nie pisałabym książek. Zwłaszcza, że moja pierwsza, "Kościół Kobiet", była pisana z frustracji.
Z czego ona wynikała?
Z faktu, że Kościół w wielu rzeczach nakłada na nas ograniczenia, definiuje naszą kobiecość w sposób, w którym zupełnie się nie odnajduję. To była próba sprawdzenia, czy ktokolwiek podziela moje zdanie i czuje podobnie.
Czują?
Okazało się, że nie jestem sama w takim poczuciu. Odkryłam, że jest nas więcej. Wręcz bardzo dużo.
Co było dla ciebie wtedy najważniejsze?
Poznawanie i opisywanie historii katoliczek z całego świata, działających na rzecz kobiet w Kościele również daleko poza Europą. Odkrywanie takiej globalnej solidarności katoliczek. Do dzisiaj utrzymujemy kontakt, co daje bardzo duże wsparcie. Wiem, że nie jestem sama, mogę podglądać dobre pomysły, pytać, inspirować się.
Globalna sieć kobiet?
Które chciałyby…
Obalić Kościół.
…trochę innego Kościoła. Nie, nie chcemy go obalać. Jest dla nas zbyt ważny. Natomiast zależy nam na tym, żeby Kościół zaczął korzystać z tego, co my możemy mu dać. I żeby traktował nas poważnie. Wiele frustracji kobiet w Kościele rodzi się z tego, że zostały nieprzyjęte, odrzucone, kwestionowane.
Na przykład?
Wyrzucanie teolożek feministycznych z wydziałów teologicznych. Wizytacja apostolska zakonów żeńskich w Stanach Zjednoczonych, wywołana podejrzliwością wobec ich feminizmu. Czy choćby to, że w Polsce nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. może być mężczyzna, a kobieta jednak nie.
Tylko to?
Mogę tak jeszcze długo. Zamknięcie dyskusji o kapłaństwie kobiet w czasie pontyfikatu Wojtyły. Wiesz, tutaj chodzi o coś więcej, niż tylko o suche przykłady. W pewnym momencie w Kościele dało się zauważyć, że brakuje atmosfery swobodnej rozmowy nie o kobiecości, nie kobiecie, ale o kobietach takimi jakie one są. Nie czujemy, żeby nasze doświadczenia były ważne i potrzebne. Czytaj dalej >>
Skomentuj artykuł