To, co daje sens życiu, daje również sens śmierci. Dopiero uświadomienie sobie tej prawdy sprawi, że będziemy szczęśliwie żyli i spokojnie umierali.
Józef Augustyn SJ: Wybacz to pytanie - jest ważne, ale brzmi może banalnie: na czym polega prawdziwa miłość?
Jerzy Zakrzewski SJ: Nie ma miłości bez przebaczenia. Najpierw trzeba z serca przebaczyć sobie, a potem bliźnim. Nikt z nas nie jest bez grzechu. Naukę miłości trzeba rozpocząć od przebaczenia sobie i pogodzenia się z Bogiem, który jest Miłością. By spotkać Boga, który jest Miłością, człowiek nie potrzebuje wypierać się ludzkiej słabości. By stać się podobnym do Syna Człowieczego, wystarczy tylko być człowiekiem. Dlatego w każdym, z kim się spotykam, staram się - raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem - dostrzegać oblicze Jezusa: wszak byłem głodny... byłem spragniony... byłem chory... byłem samotny... byłem smutny... byłem odrzucony i wzgardzony.
Każdy człowiek potrzebuje poczucia, że może coś z siebie dać innym. I nie dotyczy to tylko ludzi młodych, zdrowych, pięknych i bogatych, choć mogłoby się wydawać, że jest inaczej, bo czym może się podzielić ktoś taki jak ja? Pan Bóg odebrał mi władzę w rękach i nogach, ale pozostawił mi umysł i pewną wrażliwość serca, a to bardzo dużo. Poza tym mam też dużo czasu: na modlitwę, na przemyślenia, na pogłębianie wiedzy, a przede wszystkim na bycie z ludźmi. Czas to dziś towar deficytowy, wszyscy gdzieś się spieszą, pędzą nie wiadomo dokąd. Ja mam dużo czasu i zawsze koło siebie ludzi. Jedni pomagają mi w codziennej egzystencji, inni odwiedzają i po prostu są ze mną. Nigdy jednak nie jest tak, że tylko jedna strona daje, a druga wyłącznie bierze. Obie strony wzajemnie się obdarowują.
W relacjach z drugim człowiekiem staram się nigdy nikogo nie przekreślać, nawet jeśli wszyscy od danej osoby się odwrócą, nawet jeśli trudno ją pokochać albo zaakceptować jej zachowanie. W stosunku do wszystkich staram się stosować zasadę praesup-ponendum, którą św. Ignacy Loyola podaje w Ćwiczeniach duchownych - z góry wykluczam czyjąś złą wolę, a zakładam, że ktoś miał dobre intencje, tylko po drodze coś poszło nie tak. Ta zasada działa. Po jakimś czasie widzę zmianę w tym człowieku: przewartościowuje swoje życie, ustanawia dla siebie nowe priorytety, staje się szczęśliwy i spełniony.
To wielka radość móc towarzyszyć komuś w jego zmaganiach zakończonych przemianą. Wtedy nieskromnie mówię sobie w duchu, że w tej przebudowie życia jest również moja malutka cegiełka. Taki człowiek, jeśli poświęci mu się czas i uwagę, zaczyna być spokojny i szczęśliwy. Zaczyna doceniać to, co ma, i dostrzega to, co ma do zrobienia. Odnajduje po prostu sens i cel swojego życia, a jego szczęście jest również moim szczęściem. Dla wszystkich, a szczególnie dla osób przewlekle i nieuleczalnie chorych, ważne jest znalezienie sensu własnego życia. To, co daje sens życiu, daje również sens śmierci. Dopiero uświadomienie sobie tej prawdy sprawi, że będziemy szczęśliwie żyli i spokojnie umierali.
Skomentuj artykuł