Niektórzy nas proszą o modlitwę, inni oburzają się, gdy im ją oferujemy w trudnych chwilach. Dlaczego modlimy się za innych? Liczymy na lepszą skuteczność, większą szansę, że Bóg jednak wysłucha?
Pewnie nieraz prosiliśmy kogoś o modlitwę w swojej sprawie albo w intencji kogoś nam bliskiego. Dlaczego to robiliśmy? Czemu prosimy innych o wstawiennictwo? Może czuliśmy się słabi, sytuacja wydawała się nas przerastać, może potrzebowaliśmy nie tylko modlitwy, ale też ludzkiego wsparcia, doświadczenia, że ktoś jest z nami w trudnych chwilach. Ale dlaczego prosimy o modlitwę? Czy nie wystarczyłoby dobre słowo drugiego człowieka albo jakiś wspierający, wyszukany w Internecie tekst ze złotą radą? Poza tym przecież zapewne sami również prosimy Boga w leżących nam na sercu sprawach, dlaczego prosimy jeszcze innych, by się za nami wstawiali? Liczymy na większą skuteczność, w stylu: im więcej osób się modli, tym większa szansa, że Bóg jednak wysłucha? I wreszcie po co w ogóle przedstawiamy Bogu nasze prośby, skoro On i tak wszystko o nas wie?
Warto się zmierzyć z tymi, może banalnie brzmiącymi, pytaniami, bo jednak dają one możliwość przemyślenia, czym jest modlitwa, zwłaszcza wstawiennicza, i jakie ma ona znaczenie w naszym życiu duchowym.
Modlitwy, które idą na marne?
Odpowiadając na jedno z powyższych pytań, dlaczego modlimy się, przedstawiając Bogu nasze prośby, trzeba przypomnieć, że Jezus w Ewangelii sam nam to poleca. "O cokolwiek prosić będziecie w imię moje…", a w dodatku nie tylko poleca, ale też sam praktykuje, np.: "Nie tylko za nimi proszę, ale za tymi, którzy dzięki ich świadectwu wierzyć będą". Skoro sam Jezus daje nam przykład modlitwy wstawienniczej, to może jednak Bóg potrzebuje, abyśmy wyrażali przed Nim prośby? Potrzebuje, ale nie Bóg, tylko człowiek! Wyrażając przed Bogiem nasze intencje, budujemy z Nim relację. Z drugiej strony warto przyjrzeć się zanoszonym do Boga prośbom, pokazują one, czym żyjemy, co jest dla nas naprawdę ważne, w pewnym sensie dają nam możliwość zobaczenia siebie.
Poza tym może się nieraz zdarzyło, że wiele dni, tygodni, miesięcy, lat modliliśmy się w jakiejś sprawie i dopiero po dość długim czasie zobaczyliśmy owoce. A pewnie nie brakuje i takich intencji, które mimo długich lat jednak nie zostały wysłuchane. Czy zatem zanoszone modlitwy poszły na marne? I tu warto uświadomić sobie, co jest istotą naszej modlitwy, czy to wstawienniczej za innych, czy za siebie, o co tak naprawdę prosimy? Może te długie lata są właśnie po to, by uformowało się nasze serce? Oczywiście Bóg jest pierwszym, który pragnie naszego szczęścia, radości, zdrowia itp., ale też On najlepiej wie: by to wszystko było dla nas dobre, potrzebujemy przede wszystkim żywej, głębokiej relacji z Nim.
Na złość człowiekowi - czyli Boża wola naszymi oczami
Zatem modląc się o to, czego nam brakuje, otwierając przed Bogiem serce, warto jednocześnie z ufnością prosić, by działa się w nas Jego wola. Ciągle jeszcze pokutuje w nas myślenie, że Boża wola to na pewno coś przeciwnego naszym pragnieniom, coś uciążliwego, na przekór wspaniałym planom, które sobie zrobiliśmy. Zdarza się nam takie przeświadczenie, a przecież jest ono wyrazem jakiegoś karykaturalnego obrazu Boga w nas. Cóż może być dla nas lepszego niż Boża wola (plan, zamysł), skoro jej wyrazem było przyjście na świat Syna Bożego dla nas i dla naszego zbawienia? Czy Bóg, który z miłości do nas tak się uniża, miałby jednocześnie mieć wobec nas krzywdzące, podstępne zamiary? Zatem mówić do Boga o swoich potrzebach czy tylko powtarzać "bądź wola Twoja"? Najlepszym przykładem modlitwy jest modlitwa samego Jezusa, On przed swoją męką prosił: "oddal ode Mnie ten kielich", ale dopowiedział też: "nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie". Przedstawianiu Bogu naszych próśb powinna towarzyszyć ufność, że jesteśmy w Bożych rękach i nawet jeśli nie stanie się to, co byśmy chcieli, to Bóg będzie nas prowadził najlepszymi swoimi drogami.
Kolejne pytanie, które warto sobie zadać: Dlaczego modlimy się za innych? Czy nie wystarczy, by każdy modlił się za siebie? Czemu Jezus poleca: "Gdzie dwaj albo trzej wspólnie prosić będą…"? Żeby zrozumieć wartość modlitwy wstawienniczej, warto przyjrzeć się naszej codzienności, jak bardzo w zwykłych prozaicznych sprawach potrzebujemy drugiego człowieka. Służymy sobie nawzajem chociażby efektami pracy zawodowej, ktoś jest kierowcą autobusu, żeby nauczycielem mógł być ktoś. Ten codzienny przykład ilustruje naszą kondycję jako zależnych ode siebie nawzajem!
Więzi między nami kształtują się poprzez wzajemne służenie sobie tym, co każdy z nas posiada i czym może się podzielić. Duchową wspólnotę między ludźmi tworzy właśnie szeroko rozumiana modlitwa wstawiennicza. Jest ona czymś, co każdy może z siebie dać. Choć tak naprawdę my w niej jesteśmy tylko tymi, którzy przedstawiają Bogu prośby, to On daje łaskę tym, za których się modlimy. Bóg czasami daje nam zobaczyć owoce naszego wstawiennictwa za innych, niemniej nie możemy tego sprawdzić, czy to właśnie dzięki nam ta prośba została wysłuchana. To kwestia wiary i pewnej tajemnicy. Być może brak tej pewności chronić ma nas przed pychą, w której przypisywalibyśmy sobie dobra będące tak naprawdę dziełem Boga. Jest jeszcze drugi aspekt modlitwy wstawienniczej: jak w każdym działaniu, w którym człowiek daje siebie, modląc się za innych, upodabniamy się do Jezusa, do Jego bycia "dla" innych.
Na czym polega skuteczność modlitwy?
I na koniec trzeba jeszcze wspomnieć o najbardziej skutecznych modlitwach. Czy jest jakaś niezawodna modlitwa wstawiennicza? Czy odmówienie tej czy innej nowenny, takiej a nie innej modlitwy określoną ilość razy gwarantuje wysłuchanie próśb? Nie. Choć pewnie wielu z nas ma swoje ulubione, sprawdzone modlitwy, w których doświadcza szczególnego Bożego działania, niemniej nie sposób tego zbadać, tak by polecać innym ze stuprocentową pewnością. W modlitwie wstawienniczej nie chodzi o sposób na Boga ani tym bardziej o receptę na skuteczność. Czym by się ona wówczas różniła od wiary w magię? Modlitwa, jak przypomina Kościół, to jedno z dzieł miłosierdzia, jej istotą jest więc miłość. Modląc się, uczymy się kochać tych, za których się modlimy, i przede wszystkim Tego, do którego zanosimy nasze prośby.
Magdalena Jóźwik - doktor teologii dogmatycznej, od ponad roku pracuje w Archidiecezjalnym Centrum Formacji Pastoralnej oraz współtworzy Szkołę Katechetów Parafialnych w Katowicach. Wcześniej przez 5 lat pracowała w sekretariacie II Synodu Archidiecezji Katowickiej
Skomentuj artykuł