Zawsze uważałem, że celibat to rzecz osobliwa, zarezerwowana tyko dla duchownych, a tutaj - proszę bardzo - ambitny zawodnik będący celibatariuszem.
Tegoroczny sezon NFL (Narodowej Ligi Futbolowej USA) obfitował w sensacyjne wydarzenia. Wyjątkowe transfery sięgające dziesiątków milionów dolarów. Kolejne kontrakty reklamowe i flesze kamer. Krótko mówiąc - świat sukcesu, bogactwa i imprezowego życia.
W takiej perspektywie słowa Marka Sancheza, gwiazdy zespołu Denver Broncos, były jak grom z jasnego nieba. Ten utalentowany i bardzo urodziwy zawodnik oznajmił: "nie mam żony ani dziewczyny. Nie mam dzieci. Jedyne, czego chcę, to grać w futbol i wygrywać".
Zawsze uważałem, że celibat to rzecz osobliwa, zarezerwowana tyko dla duchownych, a tutaj - proszę bardzo - ambitny zawodnik będący celibatariuszem.
Decyzja Sancheza pozwoliła mi spojrzeć na celibat okiem pragmatyka. Księża i osoby zakonne posłani są do wielu ludzi. Służą studentom w duszpasterstwach akademickich, pacjentom w szpitalach, rodzinom i osobom samotnym mieszkającym na terenie parafii.
Wybór celibatu oraz śluby czystości wydają się w tym scenariuszu oczywistą decyzją.
Być może tę filozofię można zastosować również wobec zawodników futbolu? Sanchez, jak się domyślam, czuje odpowiedzialność za rzesze kibiców, którym dostarcza wyjątkowych sportowych doznań. Jego zespół wygrał tegoroczny puchar kraju i poprzeczka została wysoko zawieszona.
Wydaje się, że ten fakt zmotywował zawodnika do poświęcenia życia rodzinnego na rzecz sportu. Te słowa potwierdzają jego pełne oddanie futbolowi: "jedyne, o czym myślę, to strategia na boisku - jak zdobyć punkt. Jedyne, czego pragnę, to zwycięstwo".
Gdyby tak mój celibat dodawał mi tyle zapału do służby ludziom!
Rzecz w tym, że celibat winien być przeżywany jako coś więcej niż tylko pragmatyzm, a rodzina, potomstwo, bliscy są czymś więcej niż tylko "rozpraszaczem" uwagi.
Praktyczna strona celibatu to ważna rzecz. Doświadczyłem tego, zanim jeszcze wstąpiłem do jezuitów. Pracowałem wówczas jako nauczyciel języka angielskiego w jednej ze szkół w St. Louis. Przez dziewięć miesięcy całe moje życie kręciło się wokół moich uczniów. Po raz pierwszy byłem całkowicie zorientowany na drugą osobę. Moim sukcesem był sukces podopiecznych.
Przyznam, to był wymagający rok ale bardzo piękny. Ostatecznie pozwolił mi podjąć decyzję, że chcę zostać zakonnikiem, jezuitą.
Pragmatyzm nie może w pełni opisywać rzeczywistości celibatu. Żonaci księża kościołów wschodnich z równym zapałem i oddaniem prowadzą wiernych do Boga. Szczerze mówiąc, argumenty o praktyczności nie czynią celibatu zrozumiałym.
Jaki jest więc argument za podejmowaniem czegoś, co nie do końca jest zgodne z naturą i powszechnym pragnieniem?
Dlaczego rezygnować z fizycznej bliskości drugiej osoby, która przecież jest fundamentalnym doświadczeniem człowieka?
Wierzę, że celibat jest przypomnieniem, że seks to nie wszystko, że istnieje coś przekraczającego czysto ludzkie doświadczenie przyjemności. Tym czymś jest sam Bóg i rzeczywistość Jego królestwa.
Warto wyjaśnić - celibat nie jest jakimś przeciwieństwem przyjemności. Dla ludzi żyjących w rodzinach, a tych jest zdecydowana większość, bliskość fizyczna stanowi ważny element w budowaniu więzi, a także w zbliżaniu się do Boga.
Trzeba jednak przyznać, że powołani jesteśmy do rzeczywistości przewyższającej ziemską przyjemność. Bóg pragnie dla nas radości wiecznej. Funkcją celibatu jest przypominanie nam o tej perspektywie, dlatego zwykło się określać celibatariuszy jako "bezżennych dla Królestwa Bożego".
Jestem bardzo ciekawy, jak "eksperyment" z celibatem potoczy się u Marka Sancheza. Mam nadzieję, że będzie to owocny czas. Jego historia pomaga mi w rozmowach o moim celibacie, gdzie wskazuję na Bożą perspektywę naszego życia. Ufam, że to pomaga.
Tekst pierwotnie ukazał się pod tytułem "Eunuchs for the Endzone". Tłumaczenie Jarosław Mikuczewski SJ
Skomentuj artykuł