Przed nami ostatnie dni Wielkiego Postu. Jak go przeżywasz? A może nie przeżywasz w ogóle, nie masz postanowień lub zaniechałeś ich realizacji? Nie zrobiłeś niczego, co by przyczyniło się do twojego duchowego wzrostu? Jeśli tak, nie martw się, bo jeszcze nie jest za późno. Tak naprawdę wystarczy, że zrealizujesz to jedno postanowienie.
Wielkie plany... nie są konieczne!
Zacznijmy od tego, jak wyobrażałeś sobie tegoroczny Wielki Post. Może chciałeś oglądać wszystkie odcinki internetowych rekolekcji, częściej uczestniczyć we Mszach Świętach, więcej modlić się czy solidnie popracować nad swoim "wiodącym" grzechem. Każde z tych postanowień jest oczywiście dobre, ale w Wielkim Poście nie chodzi o kurczowe trzymanie się planu i odhaczanie kolejnych zadań z przydługiej listy do zrobienia. Dlatego nie martw się, jeśli z twoich pierwotnych planów właściwie już nic nie zostało. Być może ten stan rzeczy jest czymś najlepszym, co cię spotkało. Możliwe nawet, że został dopuszczony przez Pana Boga, byś zajął się tym jednym, najważniejszym postanowieniem.
Jakim? Odnalezienie szczęścia w Bogu (na nowo lub może po raz pierwszy) - to powinien być główny cel nawrócenia, o które przecież chodzi w Wielkim Poście. "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię", czyli mówiąc prościej: odwróć się od tego, co daje ci pozorne szczęście, i uwierz, że Bóg jest zaspokojeniem twoich wszelkich pragnień. By to stało się możliwe, trzeba najpierw przyjrzeć się osobistym "pocieszaczom".
Do czego uciekasz?
Sia, topowa piosenkarka obecnych czasów, w utworze pt. "Confetti" śpiewa o ukochanym, z którym traci ważną dla niej relację, w ten sposób:
"Widziałam jak wymykasz się, wymykasz się bez wyjaśnienia
Przesiadywałeś na telefonie, laptopie i Playstation".
Wyobraź sobie, że to Bóg śpiewa powyższe słowa o tobie, patrząc na twoje zachowanie. Widzi, że nie szukasz szczęścia w relacji z Nim, choć bardzo by tego pragnął. Zamiast tego obserwuje, jak ze spragnionym sercem uciekasz w miejsca, które szczęścia ci nie dadzą. Co najwyżej chwilową ulgę... Nawet jeśli nie posiadasz konsoli, a telefon i laptop nie są twoimi dobrymi przyjaciółmi, i tak z łatwością możesz zlokalizować te sfery życia, w których próbujesz się chować. Seriale, książki, zakupy, relacje towarzyskie, jedzenie, sport czy dzieci - to wszystko może stać się zamiennikiem relacji z Bogiem. Dobrze znany ci świat, w którym otrzymujesz szybko dostępną nagrodę, chociaż twoje serce dalej głoduje.
Jeśli nadal masz problem ze znalezieniem takich sfer w swoim życiu, możesz przeprowadzić krótki test swoich priorytetów. Przyjrzyj się temu, na co wydajesz pieniądze. Na co tracisz więcej pieniędzy niż powinieneś lub nawet te, które nie są twoje? Gdy jesteś w stanie zadowolić siebie "na kredyt", najprawdopodobniej wiążesz z obiektem pożądania obietnicę szczęścia. I bardzo możliwe, że właśnie tam nie chcesz "wpuścić" Pana Boga.
Ale o co tak naprawdę chodzi?
Następnym etapem jest zbadanie, co kryje się za wspomnianymi wyżej zamiennikami szczęścia. Jakie potrzeby tak pilnie domagają się uwagi, że musisz je zagłuszać ulubionym "pocieszaczem"? Może czujesz się samotny, bezwartościowy, brakuje ci snu i aktywnego odpoczynku? U każdego człowieka lista niezaspokojonych potrzeb może różnić się liczbą pozycji lub ich intensywnością; często niestety jest ona bardzo długa. Dowiedz się, czego brakuje ci najbardziej i jakimi "pocieszaczami" na ten brak odpowiadasz.
Może ta metoda brzmi banalnie, ale jeśli brakuje ci snu, to... po prostu zrób wszystko, żeby się wyspać. Gdy doskwiera ci samotność, to nie zajadaj jej czekoladą, tylko postaraj się znaleźć towarzystwo. Dlaczego to takie ważne? Bo kiedy kłębi się w nas całe "stado braków", droga do Boga może być znacznie trudniejsza. Prawdą jest, że Bóg zachęca utrudzonych, by szukali w Nim pokrzepienia. Podobnie jak to, że dla skrzywdzonej grzechem kondycji ludzkiej słodka czekolada czy wielofunkcyjny smartfon są znacznie bardziej atrakcyjne. To pokusy, które są namacalne i oferują szybką nagrodę (a to, że nietrwałą, to w chwili kuszenie najmniej istotne...).
Kiedy rozprawisz się z zamiennikami szczęścia poprzez zaspokojenie prawdziwych potrzeb, łatwiej będzie ci otworzyć się na relację z Panem Bogiem. W dodatku relację szczerą, wolną od oczekiwania, że Bóg będzie jedynie kolejnym, "nadprzyrodzonym pocieszaczem". Dopiero wtedy jest szansa (nie licząc sytuacji radykalnych przełomów duchowych) na to, by krok po kroku zrozumieć, że tak naprawdę to "Bóg sam wystarczy". I to w Nim znajduje się prawdziwe szczęście.
Nie jest za późno!
Pisząc ten tekst, wielokrotnie miałem wrażenie, że adresuje go przede wszystkim do siebie. Wiem, że moje osobiste "pocieszacze" często nie dają mi szans na spotkanie z Bogiem, bo są zbyt silne, gdy nie mam czasu zadbać o prawdziwe potrzeby. Dlatego mój plan na pozostałe dni Wielkiego Postu wygląda jak na poniższej liście kontrolnej. Zachęcam, byś również spróbował go zrealizować. Jeszcze nie jest za późno, by przeżyć te nietypowe, ale być może najważniejsze rekolekcje.
(fot. Adrian Wawrzyczek)
Adrian Wawrzyczek - mąż, tata, dziennikarz, bloger (jakogarnac.pl), specjalista social media
Skomentuj artykuł