Św. Jan Boży – pomóżcie sobie, wspomagając ubogich i chorych

Św. Jan Boży – pomóżcie sobie, wspomagając ubogich i chorych
Św. Jan Boży - Brooklyn Museum, Public domain, via Wikimedia Commons

Kiedy w szpitalu mył nogi biedakowi, zobaczył na jego stopach stygmaty Chrystusa, a wokół głowy poświatę. Słowa, które usłyszał: Janie cokolwiek dobrego czynisz ubogim i chorym, Mnie samemu czynisz, potwierdzały, że wybrał właściwą drogę. A wcale się na to nie zanosiło. Jako ośmiolatek zniknął z domu, znalazł nową rodzinę, był w wojsku i cudem uniknął egzekucji. Chciał zostać męczennikiem, a ciężko pracował przy budowie fortyfikacji, sprzedawał książki. Jego głębokie nawrócenie zostało wzięte za chorobę umysłową. W końcu sam został opiekunem najsłabszych. Jego aktywność, a później jego współpracowników dała światu zakon bonifratrów, czyli dobrych braci.

8 marca Kościół wspomina św. Jana Bożego, który, żeby ratować chorych potrafił wejść w ogień, a kiedy indziej rzucić się do wody dla ratowania tonącego dziecka. Ten święty – patron pielęgniarzy, służby zdrowia oraz księgarzy – zanim stał się kimś, kto chce i potrafi służyć innym musiał pokonać krętą drogę.

Jan Cidade urodził się 8 marca 1495, kiedy po świecie rozchodziły się opowieści o wyprawie Kolumba. Ośmiolatek urodzony w portugalskim Montemayor El Nuevo, być może zauroczony opowieściami pielgrzyma, który pewnego dnia zatrzymał się w jego domu, a może uprowadzony, zniknął z rodzinnego domu. Po latach dowie się, że po jego odejściu matka pochorowała się i zmarła, a ojciec trafił do zakonu franciszkanów.  Zanim jednak ta wiadomość dotknie jego serca tak mocno, że będzie chciał odpokutować i odmienić życie, upłynie wiele lat.

Po opuszczeniu rodziców Jan trafił do hiszpańskiego Oripeza. Znalazł tam nowy dom, a ludzie, do których trafił pokochali chłopca. Był dla nich Janem otrzymanym od Boga (Jan a Deo), ale i od nich po latach odejdzie. Choć pragnienia poświęcenia życia Bogu nie były mu obce wybrał przysłowiowy wielki świat. Dwudziestolatek został najemnym żołnierzem.

DEON.PL POLECA

Zdziczał i przez złych towarzyszy wprowadzony na złą drogę, oddał się zupełnie rozpuście (Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r).

Brał udział w wojnie między Francją a Hiszpanią, a później trafił aż na Węgry by walczyć z Turkami. Będąc w wojsku Jan niejeden raz cudem uniknął śmierci. Pierwszy, gdy chciał wykazać się brawurą w walce. Kolejny, gdy dowódca wstrzymał egzekucję, która miała być karą za stratę pieniędzy oddziału.

Św. Jan Boży - Bartolomé Esteban Murillo, Public domain, via Wikimedia CommonsŚw. Jan Boży - Bartolomé Esteban Murillo, Public domain, via Wikimedia CommonsKiedy przyszły święty zakończył przygodę z wojskiem i dowiedział się jak bardzo jego zniknięcie z rodzinnego domu wpłynęło na życie matki i ojca postanowił, po spowiedzi z całego życia, wyruszyć w drogę do Composteli. Pragnienie męczeństwa, które pojawiło się w jego sercu zawiodło go jeszcze dalej, aż do Ceuty w Afryce. Tam jednak zamiast męczeństwa była katorżnicza praca fizyczna przy budowie fortyfikacji.

Kiedy, wypełniając nakaz spowiednika, Jan zdecydował się na powrót do Hiszpanii, trafił do Granady. Tam zaczytujący się w religijnych książkach zaczął zajmować się ich sprzedażą. Pewnego dnia jednak rozdał cały swój majątek… Czy postradał zmysły? Wedle niektórych tak. Kazanie, które usłyszał 20 stycznia 1539 roku, sprawiło, że postanowił radykalnie zmienić życie. Pod wpływem słów Apostoła Andaluzji – Jana z Avili – przyszły święty wybiegł na ulicę. Targał swe ubranie i włosy. Krzyczał: Boże! Miłosierdzia!

Jednak to, co go spotkało – choć w końcu wyznaczy cel, którego Jan szukał – będzie wyjątkowo trudnym doświadczeniem. Wychłostany, bity, przykuty łańcuchami do ściany w ciemnym i zimnym lochu, poczuje czym są szesnastowieczne metody postepowania z ludźmi uznanymi za chorych psychicznie. A tak właśnie, potraktowano Jana. Kiedy po 40 dniach został uwolniony, stał się sługą ubogich.

"Pomóżcie sobie, wspomagając ubogich i chorych, bowiem błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią" (św. Jan Boży).

Udało mu się za wyżebrane pieniądze kupić dom, który zamienił w szpital. Było w nim blisko 50 łóżek i chorzy, których czasami sam przynosił na własnych plecach, co też uwieczniono w ikonografii. Św. Jan Boży jest przedstawiany jako ten, który dźwiga żebraka lub ma go u stóp.

Jego podopiecznymi stały się też sieroty, którym znajdował opiekunów, ale byli i starcy wymagający wsparcia. Później kobiety, które zeszły na przysłowiową złą drogę, a chciały zmienić życie. Aby nakarmić potrzebujących Jan zbierał co pozostało z posiłków u tych, którym powodziło się lepiej. Pieniądze pożyczał, wypraszał. Pukał do wielu drzwi, nawet tych królewskich. Z czasem okazało się, że nie jest w tym sam. I tak będzie się rodziła wspólnota zakonna, którą dziś nazywamy bonifratrami.

Trzy modlitwy dziękczynne

Miejsce i sposób działania Jana, którego miejscowy biskup nazwie Janem Bożym, stanie się symbolem nowego sposobu opieki i obecności przy chorych. Dbałość o higienę, łagodność i troska, zwłaszcza wobec tych, którzy mieli problemy psychiczne, była zasadą postępowania. Ten Boży człowiek przeczuwając, że nadchodzi kres życia, kiedy pochorował się po tym jak ratował tonące dziecko, przed śmiercią odwiedził wszystkich, wobec których miał zobowiązania.

Jan zmarł w samotności, w trakcie modlitwy, klęcząc. I tak pozostał jeszcze sześć godzin po śmierci. Był 8 marca 1550 roku. Angelo Giuseppe Roncalli (święty papież Jan XXIII) powie o nim: Jan Boży był najświatlejszym umysłem Europy w swoich czasach.

Historyczka, bibliotekarka i nauczycielka. Absolwentka jezuickiego DA XAVERIANUM w Opolu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Kazimierz Panuś

Św. Jan z Avili, wybitny kaznodzieja, pisarz i reformator Kościoła. Wniósł wielki wkład w odnowę życia religijnego w Hiszpanii, w pierwszej połowie XVI wieku. Moc jego oddziaływania poprzez słowo, czyn i pióro była tak duża,...

Skomentuj artykuł

Św. Jan Boży – pomóżcie sobie, wspomagając ubogich i chorych
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.