Okazać komuś miłosierdzie jest, jak się wydaje, równoznaczne z afirmacją jego godności. Trudno sobie wyobrazić oddanie serca ubogiemu bez szacunku dla niego. Szacunku, dla którego racją jest pochodzenie każdego człowieka od Boga. Dlatego, tylko pomoc czynioną w perspektywie Boga, będącego źródłem godności osobowej, można określić jako miłosierdzie wobec osoby uzależnionej.
Nie sposób przedstawić współczesnej dyskusji na temat "człowieka" i jego wartości z uwagi na dużą liczbę stanowisk w tej kwestii. Dlatego też zostało tu przyjęte klasyczne - substancjalne rozumienie osoby ludzkiej, sięgające swoimi korzeniami propozycji Boecjusza. Twierdził on, że człowiek jest indywidualną substancją natury rozumnej, substancją szczególnego rodzaju, tzn. najdoskonalszą hipostazą bytu. Istnieje w sposób, przewyższający rodzajem swego trwania inne jestestwa. Jest podmiotem indywidualnym, posiada osobowość. Jest jedyny w swoim gatunku, niepowtarzalny. Zatem konkretny człowiek, w świetle powyższego określenia, posiada godność z racji swojej natury. Z kolei św. Tomasz stwierdził, że osoba jest bytem materialno-duchowym. Zmierza ku przeznaczeniu wiecznemu i duchowemu. Istnieje istnieniem duszy. Dusza ta ma miejsce najniższe w hierarchii duchów, ponieważ do swego działania potrzebuje materii - organizuje ją w ludzkie ciało. Jednak, pomimo swojej pozycji, możliwości rozwoju człowieka, zarówno od strony intelektualnej, jak i od strony wolitywnej - miłości, są nieskończone. Jak w boecjuszowskim określeniu osoby ludzkiej, tak i w tomaszowym jej rozumieniu, uwypuklony jest moment substancjalności człowieka, a co się z tym wiąże, jego niepodważalnej wartości płynącej z natury bytu, a nie jego przypadłości.
Istnieje szeroka gama różnych określeń tego, kim jest człowiek. Wskazuje się w nich na takie cechy jak: świadomość (J. Locke), rozumność (I. Kant), inteligencja (F. Nietzsche)4 jako na przymioty konstytuujące w istocie człowieka. Wówczas godność osoby byłaby związana z posiadaniem wspomnianych przypadłości. W dyskusjach wokół kondycji ludzkiej, o ile nie jest ona wprost poświęcona temu zagadnieniu, trzeba w sposób arbitralny opowiedzieć się za jedną z propozycji. Jak to już zostało wspomniane, w opracowaniu przyjęto koncepcję substancjalną osoby ludzkiej, z wpisaną w istotę człowieka niepodważalną jego godnością.
Zatem okazać komuś miłosierdzie, to uznać w człowieku jego wartość i pozwolić, by w pełni ujawniły się jego potencjalności. Ma on stać się partnerem we wspólnym dążeniu do doskonałości na miarę ludzkiej natury. Jak te wzniosłe idee zapisać językiem codzienności, zwłaszcza w przypadku osób uzależnionych od alkoholu? Przecież to właśnie w odniesieniu do alkoholizmu tak trudno w skali społecznej zrozumieć, że zjawisko uzależnienia ma wymiar choroby, a nie winy moralnej. Problem ten pojawia się, ponieważ patrząc na osobę pijącą w sposób destrukcyjny a niekiedy kasacyjny, zadajemy pytanie, co pozostało w niej z rozumności czy świadomości. Wówczas jedynie przyjęcie substancjalnej głębi człowieka ratuje przed nietzscheańskim postawieniem go poza marginesem życia ludzkiego. Także doświadczenie codzienne wskazuje, że koncepcje biorące pod uwagę jedynie aspekty przypadłościowe nie są adekwatne do rzeczywistości, jaką jest istnienie ludzkie. Trudno w ich świetle wyjaśnić fakt, że uzależniony powraca do trzeźwego i godnego życia. I tak, pierwszym krokiem do okazania miłosierdzia alkoholikowi, jest więc zmiana sposobu myślenia o nim. Jest to przede wszystkim człowiek posiadający swoją niepowtarzalną godność osobową, Jest on chorym, który wymaga szczególnej opieki, szczególnego zainteresowania społeczeństwa, a nie odrzucenia na margines życia.
Współczesny myśliciel i "praktyk" miłosierdzia Jean Vanier w książce pt. Wspólnota, w sposób głęboki diagnozuje i jednocześnie wskazuje na kierunek "terapii" ludzi zagubionych w życiu społecznym. Osoba odrzucona przez społeczeństwo żyje w świecie ciemności, brak jej chęci działania i nadziei. Swój lęk (...) zabija często alkoholem, narkotykami albo szaleństwem. Takie właśnie stany przeżywa osoba uzależniona w czynnej fazie choroby alkoholowej. Źródłem światła, które rozprasza ciemności wewnętrzne osoby odrzucanej, może być tylko drugi człowiek. Osoby odrzucone często przeżywają walkę z siłami ciemności, mimo że z jednej strony za wszelką cenę skłaniają się ku miłości światła, to z drugiej pragną pozostawać w chaosie i tragizmie. Ta dwoistość uczuć sprawia, że jednocześnie kochają i nienawidzą (...). Niesłychanie trudno otoczeniu przyjąć człowieka zagubionego, choć właśnie od otwartości przyjęcia zależy jego wzrost - jego życie. Przyjmując osobę głęboko zranioną, musimy mieć świadomość powagi naszej decyzji. Decyzja ta pociąga za sobą akceptowanie jej taką, jaka jest, nie narzucanie jej żadnych ideałów, ale rozumienie jej oczekiwań w stosunku do nas i gotowość, by wszystko znosić, wszystkiemu wierzyć, we wszystkim pokładać nadzieję 1 Kor, 13). Osoba ta [jednak] musi zdawać sobie sprawę z ograniczonych możliwości otoczenia. Z przytoczonych fragmentów wynika, że miłosierdziem w stosunku do nieprzystosowanych społecznie, a więc w szczególności alkoholików jest bezwarunkowa miłość i jasno określone granice.
Kwestia okazywania miłosierdzia w odniesieniu do uzależnionych nie jest jednoznaczna. Z jednej strony wskazuje się na tzw. "twardą miłość" jako na postawę pozwalającą skonfrontować alkoholika z konsekwencjami picia, z drugiej alarmuje się, że we współczesnym świecie zanika postawa "miłosierdzia" w stosunku do tych, którzy nie poradzili sobie z trudnościami życia - np. do umierających na mrozie bezdomnych - większość z nich to właśnie alkoholicy. Jak zatem kochać? Jak mądrze kochać, by dać osobie uzależnionej możliwość rozwoju tj. najpierw samorealizacji, samostanowienia, a w końcu umożliwić dojrzewanie do złożenia ofiary z siebie?
Aby w sposób pełny odpowiedzieć na postawione pytania trzeba przyjąć, że choroba alkoholowa to proces - proces, którego fazy wskazują na konieczność zróżnicowania postaw w stosunku do uzależnionego. Także zdrowienie z alkoholizmu jest procesem, w którym chory boryka się z coraz to innymi problemami - specyficznymi dla danego stadium.
Klasyczny opis faz choroby alkoholowej podał E. M. Jelinek. Stworzył on model, w którym wyróżnił następujące etapy rozwoju zespołu uzależnienia od alkoholu: stadium poprzedzające alkoholizm - nie jest ono fazą choroby (osoba więcej pije, zwiększa się jej tolerancja), stadium ulgi - charakterystyczne dla tego etapu jest picie ukradkowe, niepokój o dostateczną ilość alkoholu, poczucie winy z powodu picia, chory nie chce rozmawiać o swoim uzależnieniu. Stadium ostre - charakteryzuje się utratą kontroli - pojawiają się zachowania wielkościowe kompensacyjne, izolacja, absencje w pracy bądź jej porzucenie, organizowanie życia wokół alkoholu, użalanie się nad sobą, ucieczki z domu, problemy z potencją, zazdrość - zespół Otella. W stadium przewlekłym występują długotrwałe okresy intoksykacji, degeneracja moralna, trudności w myśleniu, psychozy alkoholowe. Osoba uzależniona zaczyna pić z ludźmi o niższym statusie społecznym, sięga po tzw. "wynalazki". Pojawia się obniżenie tolerancji. Uzależniony odczuwa lęk, występuje drżączka oraz inne zaburzenia motoryczne, a także obsesja picia. W tej fazie często budzą się potrzeby duchowe. Chory zaczyna odnosić swoje życie do sfery religijnej, załamuje się jego racjonalizacja.
Natomiast klasyczny opis faz zdrowienia zaproponowała S. Brown. Wskazuje ona na trzy etapy wychodzenia z alkoholizmu: fazę przejściową - od picia do niepicia; osoba uzależniona stwierdza, że utraciła kontrolę nad alkoholem i życiem, a także identyfikuje się z problemem alkoholowym. Zaczyna postrzegać sama siebie jako element społeczności w której żyje, uczestniczy w spotkaniach grup samopomocowych. Faza powrotu do zdrowia jest próbą odbudowania relacji rodzinnych i zawodowych. Uzależniony powraca do dawnego lub buduje nowy system wartości, wzrasta jego poczucie afiliacji - uczestniczy aktywnie w grupach wsparcia. Faza ustawicznego trzeźwienia charakteryzuje się m.in. tym, że osoba zdrowiejąca aktywnie pomaga cierpiącym z powodu alkoholizmu, staje się oparciem sama dla siebie i innych np. członków swojej rodziny. Następuje jej rozwój duchowy.
Odpowiadając na pytanie o miłosierdzie w stosunku do osób uzależnionych, trzeba przede wszystkim, jak już było to zasygnalizowane, wyraźnie rozróżniać zarówno fazy choroby, jak i etapy procesu zdrowienia. W każdym z wskazanych okresów, akty kierowane ku dobru osoby uzależnionej powinny mieć, jak się wydaje, inny charakter.
I tak, na etapie ostrzegawczym, działaniem pożądanym jest: postawienie wyraźnych granic, wyciąganie konsekwencji z nie dotrzymywanych umów, nieangażowanie się w sprawy, które osoba uzależniona zaniedbała z powodu picia np. nie spłacanie za nią długów. Okazaniem miłosierdzia będzie także jasne relacjonowanie faktów, zwłaszcza zaistniałych pod wpływem alkoholu. Ważna, w tym okresie, jak i na każdym etapie wchodzenia i wychodzenia z czynnego alkoholizmu jest otwartość, jednoznaczność w relacji z uzależnionym.
W stadium ostrym, gdy pojawia się podstawowy objaw choroby alkoholowej - utrata kontroli, przejawem miłosierdzia może być pozostawienie osoby uzależnionej samej sobie. Brak wsparcia materialnego w wielu przypadkach prowadzi do podjęcia decyzji dotyczącej walki o życie.
Po podjęciu takiej decyzji, jeśli chory nie wie, jak ma się leczyć, przejawem miłosierdzia będzie np. wskazanie odpowiedniego ośrodka leczenia odwykowego.
Pozostawienie człowieka w osamotnieniu jest ryzykowne. Istnieje prawdopodobieństwo samobójstwa. Jednak ochranianie alkoholika także prowadzi do śmierci. Okazaniem miłosierdzia w tej sytuacji, jak się wydaje, będzie pozostanie z uzależnionym w głębokiej relacji osobowej, bez jednoczesnego bezpośredniego wspomagania go w sprawach związanych z codzienną egzystencją. Można podpowiadać mu drogi wyjścia z zaistniałej sytuacji, jeśli oczekuje takich porad, ale nie załatwiać za niego spraw. Osoby wierzące mogą i powinny na każdym etapie choroby i zdrowienia wspierać osobę uzależnioną modlitwą.
W fazie przewlekłej chory często, w sposób już niezależny od niego, nie potrafi radzić sobie niekiedy nawet z najprostszymi zadaniami codziennego życia. Wówczas wydaje się, że pomoc powinna być niesiona w większym zakresie. Jednak nadal obowiązuje zasada, że z osobą pozostającą pod wpływem alkoholu nie rozmawia się ani nie wspomaga materialnie. Ważne jest też, aby nie zaniedbać momentu, w którym uzależniony zaczyna odczuwać niekiedy bardzo silne pragnienia religijne. Jest to dobry czas na rozpoczęcie procesu trzeźwienia, w którym jednak będzie potrzebna specjalistyczna pomoc. Osoba może mieć intencje wyjścia z nałogu, jednak nie odnajduje w sobie wystarczającej siły do realizacji swoich postanowień. Problem ten pojawia się już w stadium ostrym.
Jak to było wspomniane, na każdym etapie, osoba niosąca miłosierdzie jest zobowiązana do najgłębszej formy relacji - relacji osobowej. Tylko taki rodzaj związku, w którym respektowana jest niepodważalna godność osoby uzależnionej, staje się miejscem odkrywania przez nią swojej obiektywnej wartości. Alkoholik, w okresie czynnej fazy choroby, przejawia pewne nie przystosowawcze mechanizmy obronne. Chodzi tu o mechanizm iluzji i zaprzeczeń, nałogowego regulowania uczuć oraz rozproszonego "ja". U podłoża każdego z tych mechanizmów leży fałszywy obraz siebie, mówiąc ogólnie fałszywy obraz rzeczywistości. Zwłaszcza mechanizm rozproszonego "ja" świadczy o tym, że alkoholik nie posiada stabilnego poczucia własnej wartości. Albo ucieka w marzenia wielkościowe - często ich przejawem, pod wpływem alkoholu, są zachowania agresywne - albo w myślenie deprecjonujące własną osobę - przejawem są zachowania nadmiernie uległe, zwłaszcza po odstawieniu. Uzdrawiający aspekt relacji osobowej, dojrzałość osoby towarzyszącej, świadczącej miłosierdzie opiera się na tym, że uzależniony otrzymuje od niej pewną stabilność - osoba wspomagająca stabilizuje poczucie godności uzależnionego.
Odnośnie do faz trzeźwienia, okazaniem miłosierdzia na etapie przejściowym jest danie alkoholikowi poczucia bezpieczeństwa i akceptacji. Jest to czas rozpoczynania nowego, trzeźwego życia. Alkoholik próbuje nowych zachowań abstynenckich. Jest to okres dramatycznej walki o nowe życie.
W fazie powrotu do zdrowia miłosierdziem będzie towarzyszenie uzależnionemu w borykaniu się z trudnościami codziennego życia. Bycie starszym bratem, osobą dyskretnie obecną w życiu alkoholika, to sposób na okazanie miłości na tym etapie trzeźwienia.
W fazie ustawicznego zdrowienia osoba uzależniona powinna stawać się w pełni partnerem dla pomagającego. Relacja staje się symetryczna. Uzależniony odkrywa swoją godność, a więc nie ma potrzeby wchodzenia ani w zachowania agresywne, ani uległe. Odkrycie rzeczywistej własnej wartości można utożsamić z wejściem w stały proces trzeźwienia - z uzyskaniem w tym procesie stabilności. Wykazu przedstawionych postaw wobec chorego na alkoholizm nie można jednak traktować arbitralnie. Intencją piszącego było jedynie wskazanie na konieczność różnicowania zachowań w odniesieniu do osoby uzależnionej, zarówno w czasie czynnego procesu choroby, jak i podczas leczenia. Można postawić tezę, że w odpowiednim czasie zmiana postawy wobec uzależnionego jest swego rodzaju katalizatorem do podjęcia decyzji o zaprzestaniu picia, czy też wejścia w kolejny etap trzeźwienia.
Trzeba także zaznaczyć, że w opracowaniu przyjęto, oprócz konkretnej koncepcji człowieka, także wybraną interpretacje zjawiska alkoholizmu. Nie wszędzie w świecie jest on traktowany jako choroba. I tak w Anglii interpretuje się uzależnienie alkoholowe jako deficyt w zakresie działania woli. Istnieją także nurty terapeutyczne, w ramach których jest ono postrzegane jako kryzys egzystencjalny, a nie jednostka nozologiczna. Taką koncepcje proponuje np. H. Ericson. Przyjęte w pracy rozumienie alkoholizmu jako choroby zostało podyktowane określeniem tego zjawiska jako zespołu uzależnienia od alkoholu przez Światową Organizację Zdrowia WHO (Word Health Organization) w 1951 r. oraz podyktowane faktem, że zespół ten został wpisany do wykazu ICD-10 (International Classification of Diseases - 10) - Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, obowiązującej obecnie w Polsce.
Skomentuj artykuł