Nie rozumiem, jak można tak przedstawiać papieża

Nie rozumiem, jak można tak przedstawiać papieża
(fot. © Mazur/catholicnews.org.uk)
Giovanni Maria Vian / Paweł Bieliński

To nieuczciwe, to nie odpowiada rzeczywistości. Ludzie, którzy papieża oskarżają, najwyraźniej nie zadają sobie trudu czytania jego tekstów - mówi dyrektor dziennika "L’Osservatore Romano"

Paweł Bieliński: Kim jest papież Franciszek?
Giovanni Maria Vian: Misjonarzem. W dodatku misjonarzem-jezuitą. Tak jak jego współbracia od początku istnienia zakonu stara się wychodzić na granice. Granice nie tylko geograficzne, ale także granice niedowiarstwa, niewiary, ateizmu, ubóstwa itd. Zawsze był misjonarzem, najpierw jako jezuita, potem jako biskup, a teraz jako papież.
Z racji swego argentyńskiego pochodzenia Franciszek nadaje Kościołowi latynoamerykański koloryt...
To oczywiste. Po raz pierwszy Kościół ma papieża, który pochodzi z tak daleka, choć jego rodzina ma swe korzenie we włoskim Piemoncie. Sam stwierdził, że przyjechał do Rzymu prawie z końca świata. Podobną rzecz powiedział św. Jan Paweł II, że został wezwany "z dalekiego kraju". Ale teraz mamy papieża z jeszcze bardziej odległych stron.
Franciszek był biskupem w wielkiej metropolii, jaką jest Buenos Aires. To stolica bardzo bogatego kraju, w którym różnice między bogatymi i ubogimi są olbrzymie. Tłumaczy to wrażliwość papieża na sprawy społeczne.
Dochodzą do tego jego osobiste doświadczenia. Jorge Bergoglio żył w Argentynie w czasach bardzo srogiej dyktatury. Podobnie zresztą jak Karol Wojtyła, który doświadczył w Polsce dwóch totalitaryzmów: nazizmu i komunizmu. Z kolei Joseph Ratzinger, przyszły Benedykt XVI, przeżywał narodziny III Rzeszy; jego ojciec został zwolniony z pracy przez nazistów.
To latynoamerykańskie doświadczenie papieża skłania go do troski o ubogich?
Tak, ale ona wypływa przede wszystkim z samej Ewangelii. Papież kilkakrotnie to wyjaśniał, mówiąc, że uczy tego, co jego poprzednicy, kierując się społeczną nauką Kościoła, nie dodaje nic nowego. Tak samo nauczał Jan Paweł II. To czysta Ewangelia, a nie - jak niektórzy mówią - komunizm, na który Polacy są, co zrozumiałe, bardzo uwrażliwieni.
W Polsce istnieje niemało uprzedzeń w stosunku do papieża Franciszka. Wielu ludzi, zwłaszcza o prawicowych poglądach politycznych, krytykuje to, co papież mówi i robi. Na przykład oskarża się go o zrywanie z dziedzictwem Jana Pawła II, zwłaszcza gdy chodzi o kwestie związane z małżeństwem i rodziną. Pisze się wręcz, że Franciszek faktycznie odrzucił adhortację "Familiaris consortio", zastępując ją nowym nauczaniem...
Nie powiedziałbym, że jest to nowe nauczanie. Wyraża ono tę samą troskę o małżeństwa i rodziny, która była zawsze obecna w Kościele. Natomiast zmieniła się sytuacja rodzin, które znajdują się w coraz większym kryzysie, co widać gołym okiem. Małżeństwa się rozpadają i coraz więcej kobiet samotnie wychowuje dzieci. Sekularyzacja jest dziś o wiele dalej posunięta niż kiedyś. Trzeba tej sytuacji stawić czoła.
W związku z dwoma zgromadzeniami Synodu Biskupów na temat rodziny podkreślano sprawę osób, które po rozwodzie zawarły nowe związki cywilne. Tymczasem sam papież mówił, że nie można sprowadzać obrad synodu do tego problemu, który trzeba rozwiązać tak, jak zawsze to robiono w Kościele: troską duszpasterzy o człowieka. Była to próba zamknięcia papieża w schemacie, w którym on sam się nie odnajduje.
Niektórzy zarzucają Franciszkowi, że zamiast wzmacniać doktrynę Kościoła, zajmuje się drugorzędnymi sprawami, takimi jak ekologia...
Zwracanie uwagi na naszą planetę też nie jest niczym nowym. Troska o stworzenie była obecna już u Ojców Kościoła, a potem na przykład u św. Franciszka z Asyżu. W swej encyklice "Laudato si’" papież nie twierdzi, że ma rozwiązanie problemów ekologicznych. Ale w obliczu dzikiej eksploatacji zasobów Ziemi tłumaczy, że przynosi to szkodę jej najbiedniejszym mieszkańcom. Mamy tu więc kolejny przejaw troski Franciszka o ubogich.
Sam papież zresztą nigdy nie przedstawiał swej encykliki jako ekologicznej. Jest to encyklika społeczna, kontynuująca linię "Caritatis in veritate" Benedykta XVI, trzech encyklik społecznych Jana Pawła II ("Centesimus annus", "Sollicitudo rei socialis", "Laborem exercens"), jeszcze wcześniejszego nauczania Pawła VI ("Octogesima adveniens", "Populorum progressio"), Jana XXIII ("Mater et magistra"), Piusa XI ("Quadragesimo anno"), Leona XIII ("Rerum novarum").
To prawda. Ale jak rozwiać wątpliwości co do małego zainteresowania sprawami doktrynalnymi?
Franciszek wielokrotnie już sam odpowiadał na to pytanie, mówiąc: jestem synem Kościoła i głoszę to, czego Kościół zawsze nauczał. Ale stara się, tak jak przed nim Benedykt XVI, przedstawiać nie tyle zakazy, ile przede wszystkim najbardziej pociągającą część nauczania Kościoła, czyli Ewangelię. Nauczanie Kościoła jest przecież zakorzenione w Piśmie Świętym.
Naprawdę nie rozumiem, jak można tak przedstawiać papieża. To nieuczciwe, to nie odpowiada rzeczywistości. Ludzie, którzy papieża oskarżają, najwyraźniej nie zadają sobie trudu czytania jego tekstów.
Dokładnie. Przecież to papież Franciszek nazwał aborcję "złem absolutnym". Nie przypominam sobie tak mocnych słów na ten temat nawet u Jana Pawła II...
To prawda. Dlatego trzeba oddzielić papieża od stereotypów na jego temat. To wielkie wyzwanie dla nas wszystkich.
Papież wzywa Kościół do przyjmowania uchodźców, a w Polsce, według badań opinii publicznej, trzy czwarte katolików się na to nie godzi. Jak ich przekonać, by nie odrzucali nauczania Kościoła, do którego należą?
Trzeba przypomnieć, że w Kościele istnieje nieprzerwana, chrześcijańska tradycja przyjmowania cudzoziemców. Tak było zresztą już w tradycji żydowskiej. Biblia jest pełna tego typu zaleceń. W regule św. Benedykta zostało zapisane, że mamy przyjmować obcego, jak gdyby to był sam Chrystus. Poza tym jest to kwestia humanitarna, wobec której nikt nie może przejść obojętnie.
Dodałbym, że ślepotą jest niedostrzeganie tego olbrzymiego zjawiska, które będzie trwało przez lata. Dlatego lepiej stawić mu czoła. Konieczna jest zmiana mentalności, by przyjąć uchodźców tam, gdzie to możliwe, by włączyć ich w życie społeczeństwa na tyle, na ile to możliwe. Papież niejeden raz powtarzał, że należy to robić we współpracy międzynarodowej. Wskazywał również, że jednocześnie trzeba zapobiegać przyczynom migracji: wojnom i przemocy, napędzanym przez handel bronią, wyzyskiwanie wielu państw afrykańskich i bliskowschodnich przez inne państwa, nie tylko zachodnie, ale także azjatyckie. Jest to historyczne wyzwanie, wobec którego Europa jako całość i każde państwo europejskie z osobna musi podjąć.
Niechęć wobec przyjmowania uchodźców wiąże się z lękiem przed islamem. Ludzie obawiają się, że muzułmanie wkrótce zaleją Europę, która utraci swą chrześcijańską tożsamość...
Papież nieustannie powtarza, że nie da się z nikim prowadzić dialogu, jeśli nie jest się pewnym własnej tożsamości. Ale czym jest dziś chrześcijańska tożsamość Europy? Myślę, że lęk, który się ujawnił wynika ze świadomości, że europejska tożsamość, którą częściowo uformowało chrześcijaństwo, nie jest mocna. Utraciliśmy ją. Na Europę składa się dziś konsumpcjonizm, pieniądz, pustka ideowa, brak wartości. Trzeba odrodzić nie tylko wiarę chrześcijańską: katolicką, prawosławną, protestancką. Trzeba również odrodzić politykę - inną politykę. Trzeba przywrócić ideały ludziom młodym, wykorzenionym, z powodu pustki wartości uwodzonym przez propagandę, dającym się zwerbować jako foreign fighters [czyli obywatele państw Unii Europejskiej, wstępujący w szeregi Państwa Islamskiego, a następnie wracający do Europy, by dokonywać zamachów terrorystycznych - KAI].
Niektórzy księża zarzucają Franciszkowi antyklerykalizm, bo wytyka im niedociągnięcia w stylu życia i posługi...
Papież ma świadomość tego, że księża odgrywają zasadniczą rolę w Kościele. A skoro ludzie widzą w nich obraz Chrystusa, to muszą oni żyć na miarę tego obrazu. Według Franciszka, trudno sobie wyobrazić księdza zamkniętego w sobie, który troszczy się tylko o to, by jemu było dobrze, nie ma czasu dla wiernych. To zaprzeczenie ideału skłania papieża do stawiania księżom większych wymagań. Ale tego samego wymaga on od siebie! Przecież powtarza, że jest grzesznikiem... A jednocześnie wie, jak wielu księży, pomimo swej grzeszności, stara się wiernie iść za Chrystusem.
Tłumaczy to także stanowczość papieża, podobnie jak wcześniej Benedykta XVI, wobec zbrodniczego skandalu nadużyć seksualnych. Takie czyny są bezdyskusyjnie niedopuszczalne, dlatego trzeba tu być bardzo czujnym i surowym.
Zakończmy tę rozmowę czymś bardziej pozytywnym: na czym polega duszpasterskie nawrócenie, do którego wzywa Franciszek od początku swego pontyfikatu?
Kilka dni przed swym wyborem na papieża Jorge Bergoglio powiedział, że cały Kościół, a więc biskupi, księża, osoby konsekrowane i wierni świeccy powinni wyjść na zewnątrz, aby głosić Ewangelię i dzielić się radością jej głoszenia. Wracamy tu do tego, o czym mówiliśmy na początku: do misji. Franciszek jest misjonarzem.
Giovanni Maria Vian - profesor filologii patrystycznej, dziennikarz, redaktor naczelny L’Osservatore Romano.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie rozumiem, jak można tak przedstawiać papieża
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.