Siostra Benedykta Baumann: nie wiem jak ustosunkować się do decyzji TK, choć bezwarunkowo wybieram życie
Czy naprawdę jesteśmy w stanie dojść do porozumienia, gdy policja będzie stosować wobec demonstrantów gaz łzawiący i granaty hukowe? A z drugiej strony - czy okrzyki młodych ludzi, również moich uczniów, i całego mnóstwa moich światłych znajomych pod adresem rządzących: „wypier…ć” i nakładki na zdjęciach profilowych z hasłami „chcę abortować mój rząd” dadzą jakieś konstruktywne rozwiązanie? Wątpię - pisze dominikanka.
„Będziesz miłował” (Mt 22, 37). Tylko tyle czy aż tyle?
Niedzielna Ewangelia to odpowiedź na wszystko, co teraz przeżywamy: pandemiczny chaos, spory o wywiad z kardynałem Dziwiszem na temat odpowiedzialności Kościoła za pedofilię, wypowiedź papieża Franciszka o związkach homoseksualnych, demonstracje przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego…
Nie będę tutaj bronić biskupów, którzy uchylają się od odpowiedzialności za zbrodnię pedofilii.
Nie wiem, co myśleć o wypowiedzi papieża. Czy jako głowa Kościoła powinien zabierać głos w sprawie związków, które i tak nie mogą być związkami sakramentalnymi, bo nie ma ku temu podstaw biblijnych i tego żaden papież nie może zmienić?
Nie wiem też, jak ustosunkować się do decyzji TK, choć bezwarunkowo wybieram życie i uważam, że powinno być prawnie chronione. Również, a może przede wszystkim, to najbardziej bezbronne: nienarodzone. Czy jednak na pewno dobrym rozwiązaniem jest siła? Forsowanie ustawy wtedy, gdy ludzie są sparaliżowani strachem przed pandemią? A co zrobić z faktem, że nie ma odpowiedniej pomocy dla matek, które już urodziły i nie wiedzą, co dalej? I z brakiem wsparcia dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnościami i ich opiekunów? Nie wiem.
Czy naprawdę jesteśmy w stanie dojść do porozumienia, gdy policja będzie stosować wobec demonstrantów gaz łzawiący i granaty hukowe? A z drugiej strony - czy okrzyki młodych ludzi, również moich uczniów, i całego mnóstwa moich światłych znajomych pod adresem rządzących: „wypier…ć” i nakładki na zdjęciach profilowych z hasłami „chcę abortować mój rząd” dadzą jakieś konstruktywne rozwiązanie? Wątpię.
Mam coraz więcej wątpliwości.
Tymczasem Covid nam pokazuje, jak kruche jest nasze życie. Możemy nie zdążyć z przebaczeniem. Wyjściem w stronę drugiego człowieka. Nauczeniem się jego odmienności. Wysłuchaniem jego opowieści.
Życie zakonne, spotkania z ludźmi, praca z młodzieżą to dla mnie nieustanne słuchanie czyjejś opowieści – jakże różnej od mojej i jak bardzo podobnej ze swoją tęsknotą za czułością, potrzebą akceptacji, wołaniem o miłość…
Życie zakonne i w ogóle kontakt z drugim człowiekiem to także nieustanne uczenie się siebie. Odkrywanie, jak daleko mi jeszcze do ewangelicznej miłości bliźniego. Jak często chcę nagiąć rzeczywistość, żeby było „po mojemu”. Bo moja prawda – niczym w kultowym Dniu świra Marka Koterskiego – jest przecież „najmojsza”. Jak trudno mi zrozumieć współsiostrę, dla której ważny jest porządek w pokoju i ładne firanki, a ja żyję tęsknotą za niewykonalnymi w tej chwili próbami do nowego spektaklu i nawet tych nowych firanek nie zauważam…
Podziały są czymś ludzkim. Tacy jesteśmy po grzechu pierworodnym. Ale miłość ponad podziałami jest już czymś Boskim. Dlatego Bóg stał się człowiekiem: żeby nauczyć nas na nowo kochania. Pomimo tego, co nas różni. A wtedy wyroki żadnego ludzkiego trybunału nie będą już potrzebne. Gaz łzawiący też nie. Zawsze wybierzemy życie – bo przecież Życie zwyciężyło śmierć.
Wpis ukazał się na blogu zakonnicabezprzebrania.
Skomentuj artykuł