Ostatnio byłem z mamą u okulisty. Lat jej przybyło, a wraz z nimi wydłużył się wianuszek różnych chorób, no i wzrok już nie ten co kiedyś - wada krótkowzroczności pogłębiła się w błyskawicznym tempie. Wielkość szkieł przekroczyła już dwucyfrową liczbę.
Nie chcę tu jednak pisać o okularach, ale o ciekawym okuliście, który podczas naszej wizyty z uporem podkreślał, że świat jest piękny, a mama, zaniedbując wzrok, nie chce na niego patrzeć. Pomyślałem sobie, że ten doktor to jakiś nawiedzony biedak, który się urwał z noweli Sienkiewicza.
Jak przystało na okulistę - ślepy na zło, które atakuje z każdej strony. Wokół nas przecież tyle dramatów: wojna o Krym, Syria, trzęsienie ziemi we Włoszech, uchodźcy, na dodatek gangsterski zwrot/sprzedaż działek w Warszawie. Kiedy przez kilka dni media nie donoszą o zamachu czy jakiejś innej tragedii, to znaczy, że "coś" już wisi w powietrzu i że to tylko kwestia czasu (dni albo godzin), kiedy ponownie "przeczytamy" nowy, czarny scenariusz.
Czy pan doktor jest naiwnym lekkoduchem? Czy o dzisiejszym świecie, tym prawdziwym łez padole - którego smutny przekrój oglądam codziennie na ekranie mojego telewizora - można mówić, że jest "piękny" albo że to dzieło Bożych rąk (por. Ps 8,4)? No cóż.
Wobec ciemnego obrazu świata z wieczornych wiadomości możemy zająć różne stanowiska: a) udawać, że nic nie widzimy, a resztki obrazów, słów, ludzi wyprzeć ze swojej świadomości, przełykając w tak zwanym międzyczasie kolacyjkę; b) przyjąć postawę pesymisty - już uprzednio zakładać, że wszystko jest złe, beznadziejne, że nasze wysiłki nie mają sensu, że wszystko jest ukartowane, a ci "na górze" to banda złodziei; c) pozostać realistami - to chyba najbardziej obiektywna postawa, która "odczytuje" rzeczywistość taką, jaka ona jest, bez upiększania, ale i bez demonizowania.
Chrześcijanin ma jednak coś więcej, posiada inne rozwiązanie, może "czytać" ten świat w sposób odmienny. Chodzi o nadzieję. Choć ocieramy się o różne niegodziwości, to jednak zdajemy sobie sprawę, że ostatnie słowo nie należy do zła, ale do… Pana Jezusa. Gdybyśmy przez nasze życie szli najciemniejszą doliną, to jednak zła się nie ulękniemy, bo On jest z nami (por. Ps 23,4), On jest naszą ochroną (por. Jr 1,19). Żadne draństwo, żadne przekleństwo, żadna choroba (nawet ta psychiczna) ani zamach, ani wojna czy katastrofa nie mogą nas odłączyć od Miłości - nikt i nic nie może nam Go zabrać (por. Rz 8,38-39).
Komunistyczni oprawcy do granic możliwości poniżyli Danutę Siedzikównę ps. "Inka", odebrali i zbezcześcili wszystko, co było możliwe, jednak nie mogli pokonać ducha tej 18-letniej bohaterki. Dziś oprawców rozliczamy, chcemy wymazać ich z pamięci, tymczasem "Inka" nie przegrała, ale zwyciężyła: "wyklęta" staje się "błogosławioną"; niegdyś zdegradowana - dziś postawiona za wzór, który przetrwał i którego żaden reżym nie da rady zagłuszyć.
Krucha nadzieja uniosła brzemię zła:
"Co mnie zadziwia to nadzieja, mówi Bóg.
I nie mogę wyjść z podziwu.
Ta drobna nadzieja taka niepozorna.
Ta wątła dziewczynka nadzieja.
Nieśmiertelna"
(Charles Péguy, tłum. L. Zaręba)
Filigranowa postać "Inki" zwyciężyła z pozerami tego świata, niesprawiedliwa doczesność przegrała z świadectwem, które jest nieśmiertelne.
Oczywiście, są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Nie wszystko potrafimy zaplanować, wielu przypadków nie przewidzi nawet najlepsza polisa ubezpieczeniowa. To jednak od nas zależy dobieranie "towarzystwa", w którym przeżywamy naszą codzienność. Jednym słowem - jestem świadom i współodczuwam zło, ale nie daję mu się zwyciężyć, nie pozwolę, aby reżyserowało moje życie. Pamiętacie taką scenę ze Skrzypka na dachu? Rozemocjonowany Avram przybiega do rabina:
- Przepraszam cię, Rebe.
- Tak, oczywiście, a co słychać w szerokim świecie?
- To straszna wiadomość Rebe. Straszna.
- To mi nie mów. Jeżeli będę potrzebował złych wiadomości, to poczytam sobie o Noem i potopie. Avram, przecież gdzieś tam w świecie muszą się dziać także dobre rzeczy. Czy nie możesz kupić gazety, w której drukują takie rzeczy?
Czy stać mnie na więcej niż tylko wchłanianie złych wiadomości z telewizyjnego ekranu?
"Patrzę w ekran i wciąż pytam się,
Czy świat na głowie
To jedyny nasz wkład"
(Perfect, Raz po raz)
Choć obraz ledowego świata jest rzeczywisty, to jednak niepełny, stanowi zaledwie wycinek prawdy. Wobec tego czy stary rabin był oderwany od rzeczywistości? Wiemy, że małą wspólnotę żydowską spotka ogromna niesprawiedliwość: zostanie wygnana ze swojego "zakątka ziemi" - Anatewki.
Oglądając film Normana Jewisona, widz zastanawia się, co powie rabin, kiedy Motel Kamzoil zadaje mu pytanie (brzmiące jak zarzut) o przyjście Mesjasza, na którego czekali całe życie. Czy właśnie teraz, kiedy wspólnota jest prześladowana, nie jest odpowiednia pora? "Boże, jak Ty na to wszystko możesz patrzeć?!" - ilu z nas, wtórując biednemu mężowi Tzeitel, irytuje się postępowaniem Pana Boga albo ma ochotę razem z Janem i Jakubem spuścić ogień z nieba i zrobić wreszcie porządek (por. Łk 9,54). Tymczasem stary rabin spokojnie odpowiada: "Będziemy musieli poczekać na Niego gdzie indziej".
Pytam siebie samego - czy mój pan doktor jest naiwnym lekkoduchem? Nie, zdecydowanie nie! Dopiero teraz to zrozumiałem, rozgryzłem jego tajemnicę. To prawdziwy rockandrollowiec: jeździ wielkim motorem, zbiera na jeepa, jest wysoki, chudy, lekko zgarbiony.
To rówieśnik Grzegorza Markowskiego, nucący sobie pod nosem:
"Raz po raz straszą nas
Mówią wprost że to finał
Rok może pięć komet deszcz i szlus
Chyba że tęgi łeb myli się
I kurtyna w dół zamiast spaść
w górę mknie do gwiazd"
(Perfect, Raz po raz)
Nadzieja, choć bardzo delikatna, to w gruncie rzeczy taki chrześcijański "przyczajony tygrys i ukryty smok" nowej ewangelizacji. Gdy jednak jej zabraknie, wszystko zacznie się chwiać, człowiekowi zaś pozostanie tylko… rozpacz.
Bez Bożego miłosierdzia świat z telewizyjnych Faktów jest faktycznie przerażający, natomiast ogrom zła, cierpienia i bólu staje się nie do uniesienia dla człowieka. Ciężar jest zbyt duży - ale nie będziemy się lękać (por. Jr 1,17), tylko szepcząc "Jezu, ufam Tobie!", będziemy w stanie go dźwigać.
W przeciwieństwie do mojej mamy póki co cieszę się dobrym wzrokiem. Dzięki temu mogłem zauważyć, że skrzętnie ukrywana kolorowa karteczka w kieszeni koszuli - "na sercu" - naszego okulisty to był mały, sfatygowany już obrazek… Jezusa Miłosiernego.
Skomentuj artykuł