W tym polskim sanktuarium cuda są na porządku dziennym

W tym polskim sanktuarium cuda są na porządku dziennym
(fot. shutterstock.com)
Jakub Zygmunt

Tam, gdzie medycyna już nic nie mogła pomóc, Najświętsza Panna zawsze znalazła na to sposób. Najlepszym przykładem tego są niemal niezamykające się drzwi tego sanktuarium.

Z Częstochowy kierujemy się na północ dawną "gierkówką" w stronę Radomska. Dookoła dominują krajobrazy nizinne, kolejne wsie zdają się żywe tylko dzięki rolnictwu. Jednak nie rozpędzajmy się zbytnio. Skręćmy w drogę numer 91 lub 784 i skierujmy się trochę na wschód od ruchliwej arterii łączącej Górny Śląsk z centrum Polski. Po kilkudziesięciu kilometrach dojedziemy prawie do celu. Centrum wsi stanowi skrzyżowanie dwóch dróg wojewódzkich, obok którego dostrzeżemy wiele parterowych kamieniczek oraz sporej wielkości, prostokątny główny plac w miejscowości. Jeśli doliczymy się tam również trzech kościołów, w tym jednego drewnianego, drugiego parafialnego na terenie dawnej pustelni oraz trzeciego będącego bazyliką, to możemy być pewni, że dobrze trafiliśmy. Jesteśmy w Gidlach - wsi słynącej z maleńkiej, dzwięciocentymetrowej kamiennej figurki Matki Bożej z Dzieciątkiem.

W tym polskim sanktuarium cuda są na porządku dziennym - zdjęcie w treści artykułu

(fot. Sławomir Milejski [CC BY-SA 3.0 pl (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl/deed.en)], from Wikimedia Commons)

DEON.PL POLECA

Maryja chciała być odnaleziona

Historia Gidel zaczyna się już w epoce żelaza, kiedy w tych okolicach na ziemi radomszczańskiej odkryto pierwsze ślady osadnictwa. Historia pisana wspomina o wsi dopiero na przełomie XIII i XIV wieku, a najciekawszy jej fragment, jak podaje najstarsza tradycja, zaczyna się dokładnie w 1516 roku. Wiosną tego roku miejscowy rolnik Jan Czeczek orał swoje pole. Jednak w pewnym momencie woły nie chciały iść dalej, a nawet ponoć padły na kolana. Uwagę mężczyzny zwróciła bijąca jasność z ziemi, a w niej, według podania, "obrazek mały głazowy Najświętszej Panny, wielkości na dłoń, na kamieniu wielkim, który był wydrążony na kształt kielicha". Co się wydarzyło potem?

Jan Czeczek nie do końca rozumiał cudowne światło bijące z figurki, zatem zabrał ją do domu i zamknął w drewnianej skrzyni na odzież. Uznał ją bowiem za znalezisko o wartości wyłącznie materialnej. Jak się okazało, niedługo po tym cała rodzina straciła wzrok. Na wieść o rodzinnej tragedii pobożna sąsiadka Czeczków zainteresowała się sprawą bijącej światłem figurki zamkniętej w skrzyni. Udała się w tym celu do lokalnego proboszcza w Gidlach. Ten natomiast zarządził, aby figurkę obmyto z ziemi i pyłu i wystawiono na widok publiczny. Jak się okazało, po obmyciu oczu wodą, która została z kąpieli figurki, Czeczkowie natychmiast odzyskali wzrok. Dzisiaj na symbol tego cudu dokonuje się zwyczaju "kąpiółki", czyli ceremonialnego obmywania figurki Matki Boskiej z Dzieciątkiem w winie. Uroczystość ta zawsze odbywa się w pierwszą niedzielę maja.

Cuda, jakich ta ziemia wcześniej nie widziała

Dobre wiadomości o cudach za sprawą figurki rozeszły się bardzo szybko. Pielgrzymów przybywało do Gidel coraz więcej. Początkowo obrazek kamienny wystawiano w drewnianym kościele parafialnym, następnie wybudowano na miejscu jej odnalezienia kapliczkę i tam ją wystawiono. Jednak i takie rozwiązanie nie sprostało tłumom przybywających. Anna z Rosocic Dąbrowska, właścicielka wsi, postanowiła w 1615 roku ufundować klasztor na tym miejscu i zaczęła poszukiwania zakonu, który ma według swoich reguł głosić sławę Maryi, strzec Jej cudownego wizerunku i szerzyć modlitwę różańcową. Wybór padł na zakon dominikanów.

Dzięki właśnie dominikanom sława wizerunku Matki Boskiej Gidelskiej rozeszła się na cały kraj. Według niektórych relacji dotarła nawet do Kijowa. Klasztor w Gidlach jako jedyny przetrwał czasy zaborów i nie został skasowany. Tak niestety się stało z pobliską klasztorną pustelnią kartuzów, która obecnie służy jako kościół parafialny we wsi. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości rozpoczęły się starania lokalnego przeora klasztoru o. Konstantego Żukiewicza o koronację cudownej figurki. Finalnie odbyła się ona 19 sierpnia 1923 roku na "Złotej Górze" kilkaset metrów od obecnej bazyliki.

Cudowne wino

Już od wieków szerzy się opinia, że do Częstochowy pielgrzymi przybywają po uzdrowienie duchowe, a do niedalekich Gidel po uleczenie ciał. Zachowało się do dzisiaj wiele świadectw napisanych i namalowanych na wotywnych tabliczkach zawieszonych na bocznych ścianach kaplicy w bazylice, w której znajduje się cudowna figurka. Po drugiej stronie kościoła, w drugim ramieniu krzyża, na planie którego zbudowano bazylikę, znajduje się nieco skromniejsza, jednak nie mniej ważna kaplica św. Jacka, pierwszego polskiego dominikanina. Święty Jacek jest równie silnie czczony jak figurka Matki Boskiej z Dzieciątkiem przez lokalną ludność trudniącą się w dużej mierze rolnictwem. A to za sprawą cudu, jaki wydarzył się, kiedy Święty podniósł przybite gradem do ziemi kłosy zboża. Do dziś w pierwszą niedzielę po 17 sierpnia, tuż po żniwach, przybywają do bazyliki rolnicy, aby dziękować za obfite plony.

W tym polskim sanktuarium cuda są na porządku dziennym - zdjęcie w treści artykułu nr 1

(fot. dominikanie.pl)

Bazylika pod wezwaniem Wniebowzięcia Matki Bożej w Gidlach, którą dzisiaj możemy zwiedzać i szukać w niej duchowego wytchnienia, została wzniesiona w XVII wieku i reprezentuje styl barokowy. Kiedy wejdziemy do środka, zachwyci nas bogactwo wnętrza. Kilka ołtarzy, m.in. boczne Matki Bożej Różańcowej, św. Tomasa z Akwinu czy świętych Rocha, Sebastiana i Rozalii, na pewno przykują naszą uwagę na dłużej. Ponadto swoistą "Biblią pauperum" dla dawnych, niepiśmiennych mieszkańców tych okolic były obrazy na lewej ścianie prezbiterium przedstawiające historię tego miejsca: wyoranie figurki Matki Boskiej z Dzieciątkiem, procesję z figurką do pierwotnej drewnianej kapliczki oraz sprowadzenie dominikanów do Gidel. A wszystkie są autorstwa o. Alana Macha OP i pochodzą sprzed 1773 roku.

Pielgrzymi dzisiaj przybywający do Gidel nie tylko oddają cześć cudownej figurce, ale również chcą nabyć w niewielkich kapsułkach trochę wina pozostałego po zwyczaju "kąpiółki". Musi to być wino białe, wytrawne i koniecznie z winogron. Dominikanie mocno podkreślają, że to nie wino uzdrawia, a Matka Boża. A w tym zwyczaju nie ma nic z magii i uprawiania czarów, jest natomiast wiara i gorliwa modlitwa. Głęboko wierzący chrześcijanie odwiedzający sanktuarium proszą Matkę Bożą, by użyła swojej uzdrawiającej mocy i uleczyła od chorób duszy i ciała.

Niejednokrotnie się okazywało, że tam, gdzie medycyna już nic nie mogła pomóc, Najświętsza Panna zawsze znalazła na to sposób. Najlepszym przykładem tego są niemal niezamykające się drzwi do gidelskiego sanktuarium, do którego wstępują wszyscy, którzy pokładają w mocy płynącej z tego miejsca ostatnią nadzieję.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Szymon Żyśko

Zostaliśmy stworzeni na podobieństwo Boga, dlatego najbliżej Niego jesteśmy, będąc sobą.

Byli ludźmi takimi jak ty. Żyli intensywnie i kochali to, co robili. Ich historie to dowód na to, że niebo można odnaleźć tu i...

Skomentuj artykuł

W tym polskim sanktuarium cuda są na porządku dziennym
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.