Wiara Marty. Z zakrętami

Wiara Marty. Z zakrętami
(fot. shutterstock.com)

Czasem uważamy, że święci wierzyli dojrzale od razu. Oczywiście własną mocą. Przykład Marty i Marii pokazuje, że wiara jest darem i drogą z wieloma etapami.

"Tak, Panie, ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat" ( J 11, 27).
Martę znamy najbardziej ze słynnej sceny w jej domu, kiedy pełna niepokoju, próbuje wręcz rozkazać Jezusowi, by nakazał jej siostrze Marii, żeby pomogła jej w kuchni.   
Na dzisiejsze wspomnienie Kościół daje nam inną Ewangelię z Martą, aby pokazać nam niezwykle ciekawą rzecz, której św. Jan chce nas nauczyć: wiara rodzi się stopniowo. I nie sama z siebie, lecz za sprawą współpracy człowieka z Bogiem. Zalecam przeczytanie całej sceny z wskrzeszeniem Łazarza (Por. J 11, 1-43)
W Ewangelii według św. Jana natrafimy na serię bodajże sześciu znaków - cudów, które mają z jednej strony wyjaśnić kandydatom do chrztu, kim jest Jezus, a z drugiej kształtować ich wiarę i doprowadzić ją do dojrzałości. Pod powłoką słów i wydarzeń ukryta jest pewna pedagogia, inicjacja. Dlatego chrześcijaństwo nazwane jest drogą, a nie systemem myślowym czy religią.
Marta wyznaje wiarę w Jezusa, podobnie jak Piotr, dobry łotr na krzyżu czy setnik rzymski, tyle że - jak zaraz zobaczymy -  sama z siebie bez pomocy Jezusa nie byłaby do tego zdolna. Scena z Martą, Marią i wskrzeszeniem Łazarza pokazuje, jak rodzi się wiara w każdym z nas, jaką drogę dojrzewania musimy wszyscy przejść, aby wierzyć prawdziwie. Istnieje też taka pułapka, by sądzić, że święci od razu otrzymali jakiś szczególny dar, wierzyli mocno, nie tak jak my, którzy takiego daru wiary nie mamy... Ewangelia tego przekonania nie potwierdza. Wiara ciągle przechodzi pewną ewolucję, jeśli pozostajemy w relacji z Jezusem.
Ale co to jest wiara? Myślenie naukowe, oparte na doświadczeniu zmysłowym, uważa, że wiary nie da się pogodzić z rozumem, ponieważ rozum może pracować tylko na tym, co można dotknąć, zbadać, zauważyć. A wiara - jak twierdzi wielu sceptyków - ma do czynienia z czymś, co przekracza nasze możliwości poznawcze, i dlatego jest mrzonką. Albo wierzysz i narażasz się na śmieszność, albo jesteś rozsądny i dlatego odrzucasz prawdziwość tego, czego nie można doświadczyć zmysłami.  
Czym jest wiara według dzisiejszej Ewangelii? To wieloetapowa droga, relacja z Jezusem, słuchanie Go i rozmowa z Nim, dar, doświadczenie rzeczywistości, która przekracza nasze obecne możliwości poznania, a także przejście przez chwile zwątpienia. Przypatrzmy się niektórym elementom wiary bardziej konkretnie.
Pamiętamy, że w drodze do Jerozolimy Jezus przychodzi do domu Marty i Marii, które Go przyjmują (Por Łk 10, 38-42). Teraz On sprawia, że najpierw Marta, a potem Maria, wychodzą z domu, aby Go spotkać. I co robi Marta? Zaczyna od lekkiego wyrzutu: "Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga" (J 11, 22)
Dla Marty Jezus nie jest jeszcze Bogiem, chociaż nazywa Go Panem i Nauczycielem. To wspaniały człowiek, przyjaciel, który ma dobry kontakt z Bogiem, na którego prośby Bóg odpowiada. "Gdybyś tu był, to byś się pomodlił i Bóg uzdrowiłby mojego brata, ale skoro Cię nie było, no to stało się co się stało". To jest często punkt wyjścia człowieka, który coś już usłyszał o Jezusie.  Stan wielu współczesnych, którzy coś wiedzą o Jezusie, o Bogu, ale to zbyt mało, aby doświadczyć w swoim życiu rzeczywistej przemiany.
W odpowiedzi Jezus mówi: "Brat twój powstanie z martwych". Te słowa wydobywają z Marty kolejne wyznanie: "Tak, kiedyś to nastąpi, na końcu, ale nie teraz". Marta posiada jakąś wiedzę, poznanie, większe od tego, który uważa, że po śmierci nic już nie ma. Jezus chwyta się tej intuicji i wiedzy Marty, choć wciąż jest to wiara niepełna. 
W końcu mówi do niej: "Ja jestem Zmartwychwstanie i Życie". Co tak naprawdę jej mówi?Myślę, że to: "Zastanów się, Marto, który człowiek mógłby powiedzieć coś takiego o sobie, że JEST samym Życiem i Zmartwychwstaniem?" I dodaje, że kto wierzy w Niego, nie umrze na wieki. Nie tylko jego dusza, ale i ciało. Śmierć to jedynie zmiana adresu zamieszkania. Rzeczy niebywała, bo jak to sprawdzić, czy coś rzeczywiście dalej jest? Zmysły i rozum stają wobec tego bezradne. 
W ten sposób Jezus pogłębia wiedzę Marty o Nim, poszerza ją w rozmowie, dialogu. I mówi do niej: "Nie jestem wyjątkowym człowiekiem, nie potrzebuję prosić Boga o cud, sam swoją mocą go uczynię, nie muszę nawet przychodzić tu czy tam, bo JESTEM samym życiem, wszędzie. Życie i zmartwychwstanie to nie fakt z przyszłości, to relacja ze Mną DZISIAJ".
"Jestem Życiem" - gdy setnik rzymski przychodzi do Jezusa poprosić o uzdrowienie sługi, mówi: "Panie, nie musisz iść do mojego domu. Wystarczy Twoje słowo. Nie musisz być obecny przy chorym, skoro JESTEŚ życiem". To jest wiara dojrzalsza niż wiara Marty.
Ale co się dzieje? Nagle Marta wyznaje: "Wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat". Już nie Nauczyciel, wspaniały człowiek, ale Bóg. Ta wiara Marty zrodziła się dzięki kontaktowi z Jezusem. Marta pozwoliła się kształtować Jego słowom, bo z Nim rozmawiała. I widzimy, jak Jezus szanuje ten proces rozwoju, jak jest delikatny, ocala to, co już zakiełkowało w sercu i umyśle Marty. Nie krytykuje jej za niewłaściwą wiarę, ale daje możliwość wiary głębszej, dojrzalszej. Podprowadza ją do tego. Taka wiara nie jest możliwa do osiągnięcia jedynie ludzkim wysiłkiem, choć nie obędzie się bez ludzkiego zaangażowania.
Ale to nie koniec. Marta tak jest tym przejęta, że nagle zapomina nieco o bracie i idzie po swoją siostrę Marię, która siedzi w domu, też nieco obrażona. I mówi: "Wyjdź z domu, bo Nauczyciel tu jest i woła cię". Marta doświadczywszy przemiany, weszła na kolejny etap wiary, chce, aby tego samego doświadczyła jej siostra. I dlatego prowadzi ją do Jezusa: "Wyjdź z domu, zostaw swój smutek, idź z Nim porozmawiać, a doświadczysz cudu". Wiara chrześcijańska nigdy nie jest tylko dla mnie. Człowiek prawdziwie wierzący chce się nią dzielić, buduje wspólnotę wiary, pragnie, aby inni doświadczyli tego samego szczęścia przemiany.
Ale chociaż Marta wyznała wiarę z mocą i wydawałoby się, że już wszystko gra, nagle, gdy zbliża się do grobu brata, mówi: "Panie, już cuchnie, leży od czterech dni w grobie". Marta wątpi. Jej zmysły i wiedza mówią jej, że nic już nie da się zrobić. (Żydzi sądzili, że do trzech dni dusza mogłaby jeszcze wrócić do ciała, ale po czterech dniach jest już za późno). To jak to jest, czy Marta uwierzyła w Jezusa czy nie uwierzyła? Pod wpływem słów Jezusa uwierzyła w Jego boskość, w to, że On jest Panem życia i śmierci. Ale na skutek konfrontacji z wiedzą zaczerpniętą ze zmysłów, jej wiara się załamuje: "Przecież czuć, że to już trup. Może i jest Panem życia, ale czy rzeczywiście miałby wskrzeszać śmierdzące zwłoki? To niemożliwe".
I tu widać różnicę między wiarą w to, że Bóg istnieje i wiarą w Boga. Ta pierwsza jest deizmem: Bóg jest, ale nie ingeruje w nasz świat, w nasze sprawy. Jest to też wiara demonów, które drżą przed Bogiem. Wiara w to, że Bóg istnieje, nie jest jeszcze chrześcijaństwem, chociaż może być etapem wstępnym do niego. Ta druga jest wiarą ewangeliczną: Bóg nie tylko jest Panem życia, ale też działa w naszym świecie i w naszym życiu. Troszczy się o nas, dokonuje zmian na swój sposób, często niepozornie, zaskakująco, po cichu.
I Jezus znowu cierpliwie koryguje Martę "Czyż ci nie powiedziałem, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?". To znaczy, Marto uwierz, że w tym życiu możesz doświadczyć działania Boga, nie kiedyś przy zmartwychwstaniu, nie w czasie ostatecznym, bo teraz jest czas ostateczny. Uwierz, że zmysły i twoja wiedza, to jeszcze nie wszystko. Jezus przecina w niej tę spiralę zwątpienia."Uwierzyć" to uznać, że w tym świecie mogą wydarzyć się rzeczy, które przeczą naszemu codziennemu doświadczeniu.  
Wątpliwości rozwiewają się w nas pod wpływem słuchania słów Jezusa, a nie naszego rozkładania rąk wobec sytuacji po ludzku beznadziejnych. Jeśli pojawią się w nas wątpliwości, czytajmy Ewangelię, a nie słuchajmy tylko naszych zmysłów i faktów. 
Nasze zwątpienia są częścią drogi wiary. Muszą się pojawiać, ponieważ doświadczamy ludzkiej bezsilności, granic, opieramy się na tym, co wiemy, co możemy. Jeśli się na tym skupimy, stracimy żywy kontakt z Jezusem. I jeśli przyjmiemy, że tylko to istnieje, co aktualnie wiemy i czujemy, niemożliwa jest wówczas wiara w Boga sprawiającego cuda.
Cała ta scena pokazuje, że wiara jest darem, ale też owocem współpracy Boga z człowiekiem. To nie jest tak, że nic do nas nie należy. Co zrobiła Marta? Musiała wyjść z domu, przełamała swój smutek, może i lekką pretensję, zaczęła rozmawiać z Jezusem, słuchała Jezusa, który korygował jej myślenie i wlewał jej nowe światło, niedostępne dla zmysłów. To był jej wkład w rozwój wiary. Reszty dokonał Jezus. Tak dzieje się z każdym świętym. Także z nami, jeśli na to pozwolimy Duchowi Świętemu, który dzisiaj działa w imieniu Jezusa.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wiara Marty. Z zakrętami
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.