Śmierć traktuje się zazwyczaj bardzo negatywnie. Bo i rzeczywiście jest doświadczeniem negatywności, zła, bezsensu. Powoduje lęk i smutek, który dopada człowieka, gdy wyraźniej uprzytomni sobie swoje przemijanie. Śmierć cały czas wkrada się pod różnymi postaciami w życie. Mniej lub bardziej uświadamiamy sobie wtedy pytania, jakie stawia ona nam samym. Bezradność w odpowiedzi na nie sprawia, że ludzie, przede wszystkim w zsekularyzowanych społeczeństwach, dążą do minimalizowania rzeczywistości śmierci.
Oswoić śmierć?
Dlatego współcześnie śmierć nie jest już postrzegana jako znaczące wydarzenie metafizyczne. Jest to bardziej problem medyczny, społeczny, demograficzny, prawny, ekonomiczny, problem, który staramy się rozwiązać. Z egzystencjalnej tajemnicy stała się śmierć jednym z problemów technokratycznego społeczeństwa. Co gorsza, jest ona często banalizowana. Media codziennie przynoszą informacje o śmiertelnych ofiarach wojen i terrorystycznych ataków, katastrof i głodu. Ich ogrom sprawia, że obojętniejemy. Śmierć jest też bardzo ważnym elementem przemysłu rozrywkowego: czyni się z niej medialne widowiska. Śmierć ma się stać rzeczą tak zwyczajną i pospolitą, tak wystawioną otwarcie na widok publiczny, żeby przestała wreszcie budzić metafizyczne lęki (J. Ratzinger).
Ale czy banalizacja śmierci nie prowadzi wprost do banalizacji życia? Filozof W. Kaufmann pisze: Dla większości z nas śmierć nie przychodzi wystarczająco wcześnie. Na skutek poczucia, że śmierć jest odległa i bez znaczenia, nasze życia stają się byle jakie i jałowe. Podobną uwagą dzieli się teolog G. Greshake: Gdyby nie było śmierci, życie składałoby się z okropnej nudy, wszystko byłoby równie ważne, więc obojętne, bo zawsze można by było to nadrobić bądź w nieskończoność odsuwać. Dopuszczenie do siebie poważnej refleksji o własnej śmierci może pomóc w mozolnym budowaniu sensu życia tu i teraz.
Pomoc w wyborze
Świadomość własnej, indywidualnej śmierci jest świadectwem specyfiki człowieka. Czyż więc uciekanie od tej świadomości nie jest zdradą tej specyfiki? Św. Ignacy z Loyoli przejął od swoich współczesnych ważny aspekt myślenia o śmierci. W drugim tygodniu swoich Ćwiczeń duchownych, w trudnym czasie rozważania decyzji i dokonywania wyboru, wskazuje jak pozytywnie wykorzystać w takiej sytuacji swoją przyszłą śmierć. W refleksji nr 186 św. Ignacy pisze: Zastanowić się, jakbym już był w chwili śmierci, nad tą postawą i miarą, którą wtedy chciałbym widzieć zastosowaną w tym obecnym wyborze. I tym się kierując, dokonam na tej podstawie mojego zdecydowanego . Jest to trzecie z zestawu czterech ćwiczeń stanowiących drugą metodę podejmowania decyzji (ĆD 184-187) w ramach tzw. trzeciej pory wyboru. Trzecia pora to okres, w którym ani Bóg nie działa bezpośrednio (jak jest w pierwszej porze), ani nie ma poruszeń w duszy w postaci pocieszeń i strapień (druga pora). Trzecią porę św. Ignacy nazywa spokojną, tzn. człowiek jest w stanie posługiwać się swoimi naturalnymi władzami spokojnie i swobodnie. Trzeba zdać się na własne ludzkie zdolności i predyspozycje, wierząc jednocześnie, że są one wspierane zwyczajną łaską Bożą, która działa przez poruszenia rozumu oraz woli oświeconych przez wiarę.
Postawienie się w godzinie śmierci ma ważne zadanie. Św. Ignacy jest przekonany, że takie ćwiczenie może pomóc w oczyszczeniu intencji i uczuć osoby podejmującej wybór. Nie chodzi o to, że w tym momencie osoba otrzyma jakieś szczególne wskazówki dotyczące tego, jaka jest wola Boża, ale raczej o przetestowanie jakości przeżywanych skłonności, które popychają do jakiegoś wyboru. Stosowana uczciwie, metoda ta pomaga wypracować w sobie konieczną równowagę. Jest ona niezbędna, by człowiek wyraźniej widział korzyści i straty ze względu na większą służbę Bożą, gdy podejmie dany wybór. Równowaga ta pomaga także, by - jak pragnął tego Ignacy - do wyboru poruszała człowieka przede wszystkim "miłość, która zstępuje z góry" (por. ĆD 184).
Wartość życia, wartość czasu
Ta reguła św. Ignacego wynika z przekonania, że uświadomienie sobie momentu śmierci pozwala nam docenić wartość czasu. Właśnie dlatego, że możemy umrzeć w każdej chwili, nie należy tracić życia na sprawy błahe. W ten sposób śmierć staje się kryterium wartości naszych działań i celów. W ostatecznej wszak instancji warto czynić tylko to, co uczynilibyśmy, wiedząc, że za chwilę nas nie będzie. Życie w horyzoncie śmierci nadaje zatem naszym czynom rangę ostateczności (I. Ziemiński). Odwołanie się do momentu śmierci zwraca naszą uwagę na problemy wcześniej niedostrzegane albo banalizowane i nadaje lub przywraca znaczenie i wartość słowom. Moment śmierci wskazuje na jednorazowość życia, którego nie można lekceważyć, akcentuje indywidualność, niepowtarzalność i niezastępowalność każdego z nas i naszej decyzji oraz naszą odpowiedzialność wobec siebie samych, naszego życia, a przede wszystkim Boga.
Refleksja o śmierci i jej tajemnicy należy na pewno do najważniejszych i najbardziej angażujących człowieka kwestii. Umniejszanie jej powagi prowadzi łatwo do rezygnacji z pytania o sens życia ludzkiego, sens decyzji i wyborów. W istocie, czasami tak żyjemy, jak gdybyśmy nigdy nie mieli umrzeć. Być może dlatego życie staje się nieraz tak płaskie, powierzchowne i banalne, a nasze wybory pozbawione głębi i wagi.
Skomentuj artykuł