Ja, Bóg i dzieci, czyli jak znaleźć miejsce dla Stwórcy w nowej rzeczywistości
Nie wszystko jest kwestią organizacji, a na pewno nie życie z dziećmi. Deprywacja snu od nieustannych pobudek, zęby, szczepienia, choroby, gotowanie dziwnych rzeczy, byleby dziecko coś zjadło, czytanie o rozwoju najmłodszych – z dnia na dzień rodzicom dochodzi całe mnóstwo nowych obowiązków, na które trzeba znaleźć czas. Nie ma czasu na seriale, spokojne śniadania, trzeba ograniczyć czas na hobby. A co z czasem dla Boga?
Pogodzić się z tym, że nic już nie będzie takie, jak było
Poranna modlitwa? Kiedy dziecko budzi mnie rano krzykiem, muszę je nakarmić, przebrać pieluszkę, ubrać, znowu przebrać pieluszkę, a w między czasie przygotować starszaka do przedszkola, często w głowie albo pod nosem krzyczę „Jezus Maria!”. Ale rzadko ma to coś wspólnego ze standardowym porannym pacierzem. Czekając na kawę próbuję otworzyć Słowo z dnia, ale najczęściej w przeczytaniu go przeszkadza mi setka pytań na które muszę odpowiedzieć TERAZ i krzyk wzywający mnie do natychmiastowego pocieszenia po nieudanej próbie chodzenia.
Na Mszy nie jest lepiej. Ciekawy świata przedszkolak próbuje wejść do konfesjonału, trudno mu usiedzieć w ławce, wpada na pomysł, żeby obejrzeć ołtarz z bliska. Kiedy próbuję się skupić na przeistoczeniu i rzucam „cichutko, teraz jest bardzo ważny moment” pada sakramentalne „a dlaczego?”. Tymczasem roczniak walczy o prawa niemowląt przypinanych pasami do wózka, kiedy tyle kościelnej podłogi nie zostało jeszcze polizane.
Gdzie jest tu miejsce na relację z Bogiem, rozwój duchowy, czy cokolwiek, co jeszcze chwilę temu było naturalnym składnikiem rzeczywistości osoby wierzącej?
Chyba najważniejsze w odnalezieniu się w nowej sytuacji jest pogodzenie się z tym, że nic już nie będzie wyglądało jak dawniej, albo będzie dużo trudniejsze. Nowa rzeczywistość wymaga nowych sposobów, które będą do niej pasować, a szukanie ich może się okazać metodą prób i błędów. Jeśli masz siłę wstawać przed dziećmi, żeby się w spokoju pomodlić, to wspaniale. Ale jeśli taki początek dnia oznacza pobudkę o 5 i cały dzień na wkurzeniu, to może warto znaleźć coś innego?
Jako mama muszę na nowo ułożyć moją relację z Bogiem
Może zamiast szukać sposobów, żeby stare metody na siłę wcisnąć do nowego świata lepiej skupić się na odnajdywaniu Boga w tym, co otacza nas teraz? Bo ja nie jestem już tą samą osobą. Do katoliczki, żony, córki, przyjaciółki doszła „mama”, zmieniła się moja tożsamość, chociaż w części, i jako nowa ja muszę ułożyć wszystkie moje relacje – również tę z Bogiem.
Proszenie Boga o cierpliwość i miłość do dzieci w trudnym momencie to też modlitwa. Staję przed Bogiem w swojej kruchości, oddaję mu to, co dla mnie trudne, bo czuję, że tylko z Nim i Jego pomocą mogę udźwignąć rodzicielskie trudy. Gdy mam włączyć dzieciom muzykę, to często jest to Arka Noego. Zawsze modlitwa muzyką była mi najbliższa, a że kiedyś były to liturgiczne pieśni wykonywane z chórem w kościele, a teraz piosenki wychwalające Boga najprostszymi słowami? Cóż, taki mamy teraz klimat.
Najlepszym przyjacielem rodzica „siedzącego” z dziećmi w domu są, moim zdaniem, słuchawki bezprzewodowe. W jednym uchu Modlitwa w drodze, audiobook kardynała Rysia albo Podcast Jezuicki i można złapać łączność z bazą, jednocześnie drugie ucho mając otwarte na potrzeby dzieci. Ale przede wszystkim jestem przekonana, że kiedy zajmuję się dziećmi, daję im swój czas, uwagę, miłość, to najbardziej zbliżam się do Boga. Trochę przez „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych”. Trochę z przekonania, że to Stwórca powierzył nam te dzieci, więc opiekując się nimi najlepiej jak potrafię pełnię Jego wolę, a to mnie do Niego przybliża.
Pokazując Boga można go odnaleźć
Jednym z moich rodzicielskich hobby jest poszukiwanie ładnych, wartościowych Biblii i innych książek związanych z wiarą dedykowanych dzieciom. Mamy w domu już sporą kolekcję i starszy syn chętnie po nie sięga (oczywiście, że walka Dawida z Goliatem to jego ulubiona biblijna opowieść). Jest w tym wieku, że jego głównym sposobem komunikacji są pytania o wszystko i drążenie tematu do oporu. A żeby wyjaśnić prawdy wiary czy złożoność biblijnych historii 4 latkowi trzeba się nieźle nagimnastykować i samemu to wcześniej przemyśleć. Bo skoro sama nie pojmuję przeistoczenia, to jak mam je wyjaśnić synowi, żeby nie stwierdził, że jesteśmy kanibalami?
Żeby wytłumaczyć dziecku świat musimy spróbować spojrzeć jego oczami. Trzeba rozłożyć na czynniki pierwsze rzeczy, które od lat były oczywiste, bo nagle okazuje się, że kilkulatek ich nie rozumie, a bardzo chce. Niewiele rzeczy tak odnawia wiarę jak powrót do podstaw, przyjrzenie się im i przyjęcie ich jeszcze raz.
Bycie rodzicem pomaga też zrozumieć Boga i to, jaką trudną ma z nami pracę (kiedyś już pisałam o tym tutaj). Jednocześnie przepiękne i przerażające jest to, że stajemy się dla dzieci obrazem Boga. To, jak będziemy je traktować, przełoży się kiedyś na ich postrzeganie Boga, będzie podstawą Jego obrazu w ich podświadomości. Super, bo możemy im bardzo ułatwić start w tę relację. Strasznie, bo możemy bardzo dużo zepsuć. Jak chcę, żeby moje dzieci myślały o Bogu? Czy mają mieć przed oczami surowego sędziego czy kochającego ojca?
Skomentuj artykuł