Jak mozolnej pracy, by uwierzyć, że życie jest cudem, potrzebuje osoba, której nie szeptano w dzieciństwie, że jest kochana

Jak mozolnej pracy, by uwierzyć, że życie jest cudem, potrzebuje osoba, której nie szeptano w dzieciństwie, że jest kochana
Fot. Edu Grande / unsplash.com

Każde przyjście na świat jest największym z cudów. Wiara rodziców w ten cud, wyszeptanie o nim poczętemu dziecku i utulenie go w chwili narodzin jest warunkiem koniecznej dzielności, aby w przyszłości dziecko, które stanie się dorosłym, miało zawsze niezachwianą pewność, że jego życie jest nadal niewypowiedzianym darem – pisze Maciej Biskup OP w książce "Chrześcijaństwo spotkania", której fragment publikujemy.

"Wzruszam się na myśl o naszym pierwszym spotkaniu w tamto późne popołudnie. Jeszcze nigdy dotąd nie czułem się tak jak wtedy, tak kochanym. I wiem, że kiedyś… Zachwycisz się tamtym wielkim drzewem śpiewem ptaków podmuchem wiatru szumem morza ciepłym deszczem w jesienny nastrój wschodzącym słońcem, zapachem gór o poranku. I pewnie też kiedyś ze smutku pęknie Ci serce, wtedy otrzyj łzę i kochaj. Wiedz też, że jestem. I zawsze Rozjaśnię Ci drogę, tak jak Ty zrobiłeś to dla mnie… Zabiorę Twoją trwogę, tak jak Ty zabrałeś moją… będąc bezbronnym. Więc teraz spróbuj wstać. Wstań, pomogę. Z każdym kolejnym dniem możemy żyć jaśniej. Słyszę, jak wołasz. Jeszcze nigdy dotąd nie czułem się tak jak teraz, tak kochanym. I wiem, że kiedyś i Ty".

DEON.PL POLECA

Tak śpiewał swojemu narodzonemu synowi Igor Herbut, młody artysta łemkowskiego pochodzenia. Jak dramatycznie mozolnej pracy nad tym, by uwierzyć, że życie jest cudem (łaską Boga), potrzebuje osoba dorosła, której nie szeptano w poczęciu, narodzinach i w dzieciństwie, że jest kochana i ważna. Powiedzieć po ludzku: "Kocham i przyjmuję swoje życie", a w języku wiary: "Każdy dzień mojego życia jest łaską Boga", wymaga ogromnej wewnętrznej dzielności psychicznej i duchowej. Święty Jan pisze w Prologu, że "Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, On uczynił Go znanym" (J 1,18). W tym łonie Ojca, w którym został zrodzony Syn, my również zostaliśmy z największą czułością wypragnieni i wypowiedzeni. Codzienny duchowy dialog rozpostarty między pełnymi czułości wypowiadanymi słowami Boga: "Dziecko, ty zawsze jesteś ze mną" (Łk 15,31), i nie mniej czułą codzienną odpowiedzią człowieka wierzącego w Modlitwie Pańskiej: "Abba, Tatusiu" ma wymiar duchowej terapii. Polega ona na powrocie do "łona Ojca", czyli do pierwotnej pamięci serca o zamyśle Bożej miłości względem człowieka. Jest ona pierwotna w stosunku do każdego ludzkiego przyjęcia lub nieprzyjęcia: "Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona (z hebr. rehem – przyp. MB)? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!" (Iz 49,15 – w tłum. Biblii Tysiąclecia).

Okładka książki Okładka książki "Chrześcijaństwo spotkania" (wyd. WAM)

Jan Chrzciciel czczony jest w liturgii z powodu podwójnych na rodzin: do życia ziemskiego (24 czerwca) i do życia wiecznego w niebie (29 sierpnia). Ale pomiędzy nimi rozpościera się długa droga dołączenia do tych, którzy się narodzili – zgodnie z sugestią, którą Jezus wyraził wobec Nikodema – z Ducha, którzy przyjęli Słowo i dało im Ono moc stania się dziećmi Bożymi – dziećmi, które wierzą w Jego imię, ludźmi, "którzy nie z krwi, ani z woli ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga zostali zrodzeni" (por. J 1,12–13).

Każde z trzech narodzin Jana wymagało wiary w łaskę Boga. Prorok Jochanan, którego imię znaczy "Jahwe jest łaskaw", miał ogłosić Izraelowi, że "Prawo zostało dane przez Mojżesza, a łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa", oraz że "z Jego [Słowa – przyp. MB] pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce" (J 1,17). Wcześniej Zachariasz i Elżbieta musieli uwierzyć, że ich życie jest łaską, a Bóg nie pozbawił ich błogosławieństwa – jak złowieszczo i w ukryciu mogli szeptać niektórzy w Izraelu z powodu niepłodności Elżbiety.

Potem Jan, gdy zawisł nad nim miecz męczeństwa, sam musiał zmagać się o wiarę. Zamknięty w więzieniu przeszedł najtrudniejszy etap narodzin z Ducha. Ten, o którym Jezus mówił, że "wśród urodzonych z kobiet nie pojawił się nikt większy", musiał teraz z rozsławionego proroka narodzić się do czegoś paradoksalnie trudniejszego niż kontrolowana dorosłość i stać się dzieckiem, gdyż "najmniejszy jednak w Królestwie Niebios znaczy więcej niż on" (Mt 11,11).

Jan Chrzciciel w więzieniu, znajdując się w sytuacji granicznej, przywdział szatę "utkaną" już nie z sierści wielbłądziej – atrybutu mocy i niezależności, lecz lęku przed śmiercią. Przed uczniami odsłoniło się "dziecko królestwa" ze swoją ludzką bezbronnością lęku i pytań, bo – jak pisze Hans Urs von Balthasar w książce "Chrześcijanin i lęk": "Im więcej bezbronności, tym większe otwarcie na Boga i dla Boga, i tym samym większy napływ Jego mocy, Jego większa obecność w człowieku. Nikt nie jest w swoim stosunku do Boga tak bardzo bezbronnie wyeksponowany jak święty, toteż nikt nie dorówna mu w gotowości przyjęcia każdego lęku; a przecież właśnie to jest kwint esencją każdego męstwa i każdego rynsztunku, który ofiaruje Bóg".

Teraz już Ten, na którego Jan wskazywał nad Jordanem, może do niego mówić: "Zabiorę Twoją trwogę, tak jak Ty zabrałeś moją, będąc bezbronnym" (I. Herbut). A Jan może odpowiedzieć słowami św. Pawła: "Po to, abym nie wynosił się zbytnio, został mi dany cierń dla ciała, wysłannik szatana, żeby mnie policzkował, aby się zbytnio nie wynosił. Trzykrotnie prosiłem Pana, aby go oddalił ode mnie, lecz powiedział mi: 'Wystarczy ci Mojej łaski. Moc bowiem osiąga swój cel w słabości'. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego upodobałem sobie słabości, obelgi, niedostatki, prześladowania i uciski z powodu Chrystusa, bo gdy niedomagam, wtedy jestem mocny (2 Kor 12,7–10)".

Nieustanne rodzenie się do bycia dzieckiem jest warunkiem dzielności. Dziecięctwo jest najbardziej szczelnym pancerzem, który pozwala pozostać odpornym na labilność ludzkich za szczytów, pozycji i społecznych ról, o czym pisze autobiograficznie ksiądz Tomáš Halik:

"Jak znosisz ten nawał zaszczytów – nie boisz się, że ci to uderzy do głowy?" – pytali mnie przyjaciele. Na szczęście wszystkie te i następnie uznania przyszły mi w tym wieku, gdy człowiek jest już "ponad to" – i były zawsze równoważone rodzimymi przejawami zawiści i wrogości. A przy tym pomocna mi była pewna technika: zawsze przypominałem sobie chwilę, w której byłem naprawdę dumny i kiedy wyczerpałem chyba na całe życie dawkę pychy, do jakiej człowiek jest zdolny. Miałem wówczas siedem lat i działo się to podczas wakacji w Domažlicach. Przez pewien czas chodził wtedy po ulicach nocny stróż, otoczony dziećmi i turystami, i ogłaszał śpiewem godzinę dziewiątą, dziesiątą i jedenastą (zanim komuniści tego nie zakazali, gdyż w tej przyśpiewce była mowa o Bogu). Kiedyś stróż wetknął mi do ręki swą latarnię. Mogłem ją nieść, idąc obok niego, chyba przez pół rynku. Wtedy naprawdę duma uniosła mnie aż do gwiazd – gdy w późniejszych latach czasem spotykałem się z papieżami, kardynałami i prezydentami i otrzymywałem wszelkiego rodzaju dowody uznania, już mnie to nie napawało taką dumą. To uczucie największej dumy, kiedy naprawdę czułem się pępkiem świata, miałem już dawno za sobą – to było wtedy, kiedy zostałem prawą ręką domažlickiego nocnego stróża. Chyba mogłoby to funkcjonować także jako rada dla rodziców – życzcie dzieciom, żeby doświadczyły sławy we wczesnym wieku, wówczas na starość już im się to sprzykrzy i nie zepsuje ich.

Fragment pochodzi z książki Macieja Biskupa OP "Chrześcijaństwo spotkania" (Wydawnictwo WAM, 2025)

Pełni funkcję promotora świeckich dominikanów, mieszka w klasztorze w Łodzi i związany jest z Dominikańskim Ośrodkiem Kaznodziejskim. Zaangażowany jest również w dialog ekumeniczny i dialog z judaizmem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Maciej Biskup OP

Klucz do szczęścia, pokoju wewnętrznego oraz do odzyskania smaku tego, co na co dzień robisz, kryje się w uważności

Codzienność pełna obowiązków i zadań często wymusza na nas szybkie tempo życia. Wielu z nas nosi...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak mozolnej pracy, by uwierzyć, że życie jest cudem, potrzebuje osoba, której nie szeptano w dzieciństwie, że jest kochana
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.