Jak sobie radzić z brakiem wiary w moc Boga? Trzy myśli, przez które nie dokonuje się w nas zmartwychwstanie
Masz wątpliwości w wierze? Zastanawiasz się, czy zmartwychwstanie Jezusa naprawdę nastąpiło? A może wierzysz w nie, ale z jakiegoś powodu wciąż chodzisz smutny i myślisz, że nie ma ono wpływu na twoje życie? Jeśli tak jest, koniecznie posłuchaj tej homilii. Wygłosił ją Paweł Kowalski SJ w czasie Mszy świętej odprawianej w Wielkanoc w Łodzi.
Jezuita rozpoczyna swoją homilię od tego, że pierwszymi ludźmi, którzy dowiedzieli się o zmartwychwstaniu Jezusa byli pilnujący Jego grobu strażnicy. Zakonnik podkreśla, że takich "strażników" bardzo często mamy w sobie. Są to wewnętrzne przekonania, myśli, które robią wszystko, by nie dokonało się w nas zmartwychwstanie.
- Ci "strażnicy" trzymają ten kamień, byle tylko nie było zmartwychwstania. Byle tylko (Jezus - przy. red.) nie zmartwychwstał w nas - mówi Paweł Kowalski SJ.
"Może tylko mi się wydawało"
Według jezuity pierwszym takim "strażnikiem" jest myśl: "Może tylko mi się wydawało".
- Może to wszystko niekoniecznie było prawdziwe, może ja sobie to wmówiłem, może inni mi wmówili, może to była po prostu psychologia tłumu (…). To pytanie jest w stanie podważyć prawie wszystko, co się w nas wydarzyło - wyjaśnia jezuita i dodaje, że jedynym wyjątkiem jest doświadczenie prawdziwego życia:
"Jeżeli doświadczasz życia pisanego wielką literą, to pytanie nie będzie w stanie go podważyć. (…) Bo albo to życie jest, albo go nie ma. Mówię o takim życiu, które jest niezależne od tego, że (w kościele - przyp. red.) pięknie śpiewają i to mi się podoba, niesie mnie w górę. Ja mówię o takim życiu, którego - jak się skończy piękna pieśń, jak się skończy spotkanie, jak się skończą rekolekcje - ciągle doświadczasz".
"I tak ci się nie uda"
Drugi "strażnik" pojawia się w sytuacjach, w których podejmujemy świadomą decyzję o zmianie, o wyjściu z beznadziei i na przykład przebaczeniu innym. "Strażnikiem" tym jest przekonanie: "I tak ci się nie uda".
- Wyobrażam sobie, że ten "strażnik" ma wielką książkę, w której zapisane są nasze życiowe porażki. I to jest taki "strażnik", który staje obok łóżka, kiedy idziemy spać, próbujemy zasnąć i nam to czyta. Bardzo dobitnie i ze szczegółami, żebyśmy sobie uświadomili, jakie nasze życie jest beznadziejne, jak jesteśmy słabi a świat okrutny, że ludzie są podli (…), że tyle razy już próbowałeś się nawrócić, tyle razy próbowałeś się pojednać i się nie udało. Więc nie oczekuj, że jakakolwiek zmiana kiedykolwiek nastąpi - mówi jezuita i dodaje, że taki "strażnik" tylko "dociska kamień" i "obrzuca go betonem", byle nie było w nas zmartwychwstania.
- Tymczasem to nie jest tak, że Bóg oczekuje od ciebie gotowego planu, projektu na twoje życie (…), że już nigdy nie upadniesz, że ci się zawsze uda, że wszystko będzie super, że twoje przyszłe życie będzie pasmem sukcesów duszpasterskich, pasmem sukcesów wiary, że już nigdy nie zgrzeszysz, że ten grzech, z którym masz może problem od wielu lat, już cię nigdy nie spotka i masz to Bogu przysiąc - mówi jezuita i konkluduje:
"Bóg tego od ciebie nie oczekuje! Bóg tego od ciebie nie chce. Dlaczego? Bo mu nie zależy na projekcie twojego życia. Bogu zależy na tym, żebyś za Nim poszedł".
"Panie Jezu, nie mam czasu"
Trzeci "strażnik", którego często możemy spotkać, to przekonanie: "Nie mam czasu, jestem »zarobiony«".
"Panie Jezu, bardzo chętnie, ale przecież wiesz, że mam pracę, mam życie, relacje, muszę zarabiać, zdobywać… Muszę być lepszą wersją siebie. Mam cały projekt swojego życia, mam wakacje do ogarnięcia, studia, awans, samochód muszę zmienić. Żona mi truje, że musimy remont zrobić. Mąż mi gada, że trzeba zrobić to czy tamto. Mam tyle roboty. Nie mam czasu, żeby za Tobą pójść".
Według Pawła Kowalskiego SJ jest to "strażnik", który może być problematyczny, ponieważ wpędza on nas w fałszywe przekonanie, że szczęście jest możliwie tylko wtedy, jeśli coś osiągniemy. Jest to jednak nieprawda i jeśli pójdziemy za takim "strażnikiem", wpadniemy w niewolę.
Lekarstwem na to jest myśl, że "można inaczej, że nadzieja jest możliwa, szczęście dla mnie jest możliwe i - mało tego - jest ono osiągalne".
- Kiedy w to uwierzysz i pójdziesz za Jezusem, skontaktujesz się z życiem, które jest wewnątrz ciebie, które Bóg w tobie zaszczepił, wydarzy się coś niesamowitego - mówi jezuita.
Skomentuj artykuł