Jezuita ostrzega przed kolejnymi objawieniami: to demoniczna karykatura Boga
Ci, którzy przestrzegają przed fałszywymi prorokami w tych objawieniach, w rzeczywistości sami są wilkami w owczej skórze. Wygląda więc na to, że w przedziwny sposób sprawdzają się słowa Jezusa. Najwięcej działania fałszywych proroków idzie przez niepotwierdzone, rzekome objawienia prywatne, które mamią ludzi i straszą, ponieważ brzmią pobożnie. I niestety wiele osób na tym zarabia.
Przedwczoraj otrzymałem anonimową przesyłkę, a w niej książkę „Akita. Łzy i przesłanie Maryi” wydaną przez wydawnictwo Vox Domini, lubujące się w propagowaniu wszelkich objawień prywatnych.
Już sam fakt, że nikt nie był w stanie się podpisać, a w samej książce podkreślił długopisem to, co jego/jej zdaniem, powinienem sobie wziąć do serca, jest wystarczającym argumentem, by książkę wrzucić do kosza. Gdyby ktoś chciał, abym się do tego ustosunkował, to by się podpisał. Ale wydaje się, że próbuje mnie w ten sposób „upomnieć” i nie ma odwagi tego uczynić z otwartą przyłbicą. Według sugestii anonima, miałbym należeć do tych księży, którzy stają po stronie szatana, bo nie zgadzają się z treścią objawienia w Akita. (Tak mówi samo objawienie)
Ale, okazuje się, że jest to kolejne fałszywe objawienie, które krąży po sieci i jest czytane jako rzekoma kontynuacja objawień w Fatimie. Treść samych objawień jest niedługa, cytowana namiętnie także w Polsce przez niektórych kaznodziejów. Co budzi wątpliwości i gdzie tkwią „fałszywe racje”, wskazujące na to, że należy bardzo uważać, aby nie poddać się zgubnemu działaniu tego przesłania?
O prawdziwości objawień ma świadczyć imprimatur wydany przez nieżyjącego już ówczesnego ordynariusza miejsca, bpa Jana S. Ito. Na pierwszej stronie książki widnieje jego zachęta: „Polecam tę książkę i stwierdzam, że przedstawione w niej fakty są prawdziwe”. Przykro mi, ale to jeszcze nie jest imprimatur. Bo najważniejsza w objawieniach jest ich treść, która musi być zbadana i skonfrontowana z Pismem Świętym, z całym Objawieniem. To, że się coś wydarzyło, jeszcze nic nie znaczy, bo się rzeczywiście mogło wydarzyć. Ale czy to było od Boga, to zupełnie inna sprawa.
Zarówno biskup jak i autor książki powołują się na to, że objawienia te miał zaakceptować kardynał Ratzinger jako ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary. I to jest nieprawda. Objawień nie uznała też komisja powołana w 1976 przez arcybiskupa Tokio. Później o ocenę objawień arcybiskup poprosił samą Kongregację w Rzymie i ocena też była negatywna.
W 1999 roku nuncjusz apostolski w Japonii Ambrose de Paoli opublikował list w czasopiśmie „Christian Order” ( grudzień 1999, s. 610) stwierdzając, że Stolica Apostolska nigdy nie zaakceptowała ani wydarzeń ani treści objawień z Akita. Kardynał Ratzinger nie wydał żadnej opinii, jedynie przyjął materiały od biskupa Ito.
W książce kilkakrotnie powtarza się ta sama treść objawień. Są to plagiaty z fragmentów z wcześniejszych z Fatimy, Garabandal (kardynałowie przeciw kardynałom), ks. Gobii, La Salette itd. Oto kilka fragmentów, które budzą największe wątpliwości:
„Ojciec niebieski przygotowuje wielką karę dla całej ludzkości, by świat mógł poznać Jego gniew. Będzie to kara większa niż potop, taka, której nikt nigdy nie widział. Ogień spadnie na ziemię i zmiecie z powierzchni ziemi wielką część ludzkości” - czytamy w objawieniach.
Otóż Bóg w księdze Rodzaju zapowiedział, że nigdy nie ześle kary takiej jak potop. Tym bardziej gorszej niż potop: „Gdy Pan poczuł miłą woń, rzekł do siebie: «Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem (Rdz 8, 21).
Nieprzypadkowo przemycona tutaj zostaje okrutna wizja złowrogiego Ojca (czy diabłu nie zależy na tym, by ludzie uważali Boga za potwora i bali się Go panicznie?) Jak można w ogóle coś takiego czytać i rozpowszechniać? Gdzie znajdziemy w Ewangelii taki obraz Ojca, który zsyła ogień na „złych i dobrych”? I jak to się ma do tego, że Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył? Gdy spłonie w ogniu, to jak się nawróci? I na czym to nawrócenie miało by polegać? Żeby uznać Boga jako miotającego ogniem i przed Nim się ukorzyć? Przecież do nieba wejdą ci, którzy doznają przemiany, staną się jak dzieci a nie jak niewolnicy? Czy w chwili doświadczenia kary ludzie nagle wewnętrznie się przemienią?
Absurdalność tych obrazów katastroficznych z ogniem i wyniszczeniem jest demoniczną karykaturą Boga. Do tego dochodzi nieprawdopodobny, bo wręcz ludowy obraz Maryi, jaki tam się odsłania. Maryja miała powiedzieć siostrze, że „wielokrotnie interweniowała z Synem u Ojca i zapobiegła nieszczęściom” (…) Ojciec Niebieski zamierza zesłać wielką karę na całą ludzkość. Mój Syn i Ja wiele razy powstrzymywaliśmy gniew Ojca”. To klasyczna wizja obecna na wielu obrazach już od średniowiecza, gdzie bezlitosny Bóg Ojciec miał być ubłagany przez Maryję (nie zawsze się to udawało). Zawsze mnie to zastanawia, że w tych objawieniach nie ma słowa o Duchu Świętym, miłości Ojca do Syna i Syna do Ojca. Pomiędzy Ojcem a Synem miałaby stać Maryja. A czasem jak widać, nawet razem z Synem naprzeciw Ojca.
Po tej zapowiedzianej karze, w której zgładzeni będą dobrzy i źli, „jedyna BROŃ, która wam pozostanie to Różaniec i Znak, który pozostawił Mój Syn”. To nieprawda, że Różaniec kiedykolwiek będzie jedyną bronią, która nam pozostanie. Ta przesada właśnie wydaje się „arcypobożna”. I jest fałszywa.
Jeszcze bardziej podejrzana jest zapowiedź, że szatan przeniknie do Kościoła w „taki sposób, że kardynałowie wystąpią przeciw kardynałom, biskupi przeciw biskupom. Kapłani, którzy mnie czczą będą pogardzani i wystąpią przeciwko nim współbracia”.
To jest bardzo niebezpieczne. Dlaczego? Ponieważ bardzo sprzyja tworzeniu podziałów w Kościele i wystawia tę przestrogę na dowolną interpretację. Skoro Matka Boża tak zapowiedziała, to teraz łatwo skojarzyć każdy spór nawet o rzeczy trzeciorzędne jako działanie szatana i dzielić Kościół na obozy. Wystarczy, że ktoś nie zgadza się z objawieniami albo nie podziela specyficznej pobożności wymaganej przez te objawienia i będzie z miejsca uznany za sługę szatana. I podział gotowy. Co więcej, do zwolenników szatana należy odnosić się z nienawiścią. Nie dziwię się więc, że zwłaszcza w ostatnich latach to objawienie doskonale nadawało się do interpretacji sporów na synodach o rodzinie czy o Amazonii. Spory zawsze istniały w Kościele. I są nawet konieczne. Szatan działa też na świecie i w Kościele od początku. Nie dopiero w ostatnich czasach.
Myślę, że tyle wystarczy, bo nie da się tego nawet czytać. Najsmutniejsze jest to, że diabeł w ten sposób zwodzi wielu pobożnych ludzi. Dlaczego? Bo wiele tu jest słusznych i pobożnych rzeczy o modlitwie, o różańcu, o pokucie i nawróceniu. Ale one służą niestety tylko zamydleniu oczu, by nie widzieć tego, co jest wsączane niepostrzeżenie. Wypaczony obraz Ojca. Brak Ducha Świętego. Przesadna rola Maryi. Strach.
Ci, którzy przestrzegają przed fałszywymi prorokami w tych objawieniach, w rzeczywistości sami są wilkami w owczej skórze. Wygląda więc na to, że w przedziwny sposób sprawdzają się słowa Jezusa. Najwięcej działania fałszywych proroków idzie przez niepotwierdzone, rzekome objawienia prywatne, które mamią ludzi i straszą, ponieważ brzmią pobożnie. I niestety wiele osób na tym zarabia.
Osiem lat temu byłem sam w Lourdes. Była to jedna z najbardziej owocnych pielgrzymek w moim życiu. Spędziłem tam kilka dni na modlitwie razem z ludźmi, na adoracji w ciszy. I wyjechałem stamtąd niesłychanie umocniony, pełen nadziei i zapału, a nie przerażony. Dotknęła mnie czułość i prostota Matki i równocześnie Boga Ojca i Ducha Świętego, o których Ona świadczy. Bardziej zrozumiałem i doceniłem rolę sakramentów w życiu wiary. Od tamtych dni staram się codziennie odmawiać różaniec, nie dlatego, że jest to miecz do odganiania zła, ale to piękna modlitwa mówiąca o łasce :) i radości.
Fałszywe objawienia odwołujące się do katastroficznych wizji, budzące lęk (a ciekawe, że zajmują się nimi głównie ludzie wierzący i pobożni) nie wzmacniają wiary. Mam wrażenie, że wiele z tych objawień powstaje i jest propagowane przez ludzi, którzy nie są w stanie znieść zła i grzechu w świecie (kto jest w stanie?) i chcieliby z tym zrobić porządek. Oczywiście, musi to być w imię Maryi i głosu z nieba, bo inaczej kto by to słuchał?
Skomentuj artykuł