Bóg nie skreśla, lecz ulecza
Liturgia Słowa konfrontuje nas dzisiaj ze sceną, w której Zmartwychwstały Jezus ponownie powołuje Szymona Piotra, kierując do niego słowa, które już kiedyś usłyszał: „Pójdź za Mną!” (J 21,19). Apostoł bardzo potrzebuje uleczenia ran, które sam zadał swojemu sercu, zapierając się Mistrza. Chrystus krok po kroku delikatnie opatruje zszarganą duszę ucznia, ukazując mu moc Bożego Miłosierdzia, któremu nikt ani nic nie jest w stanie postawić granic.
Jasne jest, że odpowiedzią na trzykrotne zaparcie się Piotra w obliczu zbliżającej się męki krzyżowej jest potrójne pytanie Zbawiciela: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?” (J 21,16). Już pierwsze pytanie wydaje się „podejrzane”. Co dokładnie działo się w sercu Piotra, gdy je usłyszał, pozostaje jego tajemnicą, ale można sobie wyobrazić, jaka rozpętała się tam burza: „Do czego Jezus zmierza? Dlaczego pyta mnie o moją miłość do Niego?”.
Piotr jest świadomy, jak bardzo zawiódł w momencie próby, więc z każdym pytaniem Jezusa coraz bardziej uświadamia sobie, do czego nawiązuje Pan. Z pewnością potrzebował szczerej rozmowy z Przyjacielem, w której Go za tę całą sytuację przeprosi i uzyska od Niego przebaczenie. Można powiedzieć, że już jest po wszystkim – Jezus zwyciężył, zmartwychwstał, wszystko dobrze się skończyło. Mimo to coś ciągle jeszcze między nimi wisi w powietrzu i pozostaje niewyjaśnione. Chrystus nie zostawia grzechu ucznia bez reakcji, w przeszłości. Nie mówi, że nic się nie stało, lecz pragnie uleczyć rany spowodowane przez grzech. Dlatego też na każdą kolejną zapewniającą odpowiedź Piotra, że ten kocha swojego Mistrza, odpowiada słowami powołania, które są zarazem słowami przekazania władzy pasterskiej nad Kościołem: „Paś owce moje” (J 21,16).
Bóg jest konsekwentny w swojej logice i wobec grzesznego człowieka okazuje swoje Miłosierdzie, choć mógłby, dokonując selekcji, odrzucić tych, którzy w oczach świata zawiedli i nie zasługują na drugą szansę. Piotr musiał mierzyć się z ogromnymi wyrzutami sumienia, których wyrazem był jego gorzki płacz, kiedy zorientował się, że pomimo wcześniejszych gorących zapewnień nie potrafił stanąć w obronie Jezusa, nie zdobył się na oddanie za Niego życia, lecz zwyczajnie powiedział, że Go nie zna. Bóg jest jednak wobec naszego świata transcendentny, czyli wykracza poza ramy naszego poznania i naszej logiki. Zbawienie, które oferuje każdemu człowiekowi, jest nowym życiem w świecie bez granic wyznaczanych przez śmierć i grzech.
„A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (Dz 5,41). Fascynująca jest ta przemiana, która dokonała się w Piotrze. A może właściwiej byłoby powiedzieć o tym, że to Bóg jej w nim dokonał. Z człowieka, który trzykrotnie zaparł się znajomości Chrystusa, swojego Mistrza i Przyjaciela, bo wydawało mu się, że to już koniec pięknej przygody i że zaczyna się robić niebezpiecznie, więc trzeba uciekać z tonącego okrętu, stał się głosicielem, dla którego niestraszne już żadne niebezpieczeństwa – nawet groźba śmierci: „Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament; (…) Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki” (Ps 30,12a.13b). Teraz Piotr już nie tylko wobec zwykłych ludzi, ale nawet przed samym Sanhedrynem, mówi z przekonaniem: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5,29). I dodaje, wyznając wiarę w zmartwychwstanie Jezusa z Nazaretu: „Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, przybiwszy do krzyża. Bóg wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów” (Dz 5,30-31).
Piotr wie, że trzeba bardziej słuchać Boga, który jest miłosierny i ulecza ludzkie serca, uzdalniając je do wielkich rzeczy, Boga, który w Jezusie skreślonym przez świat pokonuje grzech i śmierć, niż ludzi, którzy bezlitośnie pozbawiają szansy na powstanie z upadku. Chrystus działa zgoła inaczej, ponieważ wydobywa z człowieka to, co najlepsze, i umacnia serce swoją łaską. Piotr doświadczył tego na własnej skórze, więc nie da sobie wmówić, że Bóg jest inny – niemiłosierny i unicestwiający.
W historii życia Szymona Piotra wyraźnie spełniają się słowa Psalmisty: „Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś i nie pozwoliłeś mym wrogom naśmiewać się ze mnie” (Ps 30,2). Wypierając się Nauczyciela, wystawił się na pośmiewisko i podkopał swój autorytet – przynajmniej tak wydawało się z ludzkiego punktu widzenia. Jednak Chrystus, który lubi zwroty akcji, postanawia umocnić Jego pozycję wśród Apostołów, pokazując wszystkim, że nikt nie jest wystarczająco mocny, by móc wynosić się ponad innych, a słabości nie są powodem do skreślenia człowieka i jego powołania. Piotr otrzymuje od Mistrza jasny przekaz: „Owszem, jesteś Opoką, nie zmieniłem zdania. Jesteś ją jednak nie dlatego, że sam dysponujesz nadzwyczajną siłą i odpornością na pokusy, lecz dlatego, że to moje miłosierdzie będzie umacniało cię w twojej służbie dla mojego Kościoła”.
Ta ważna i wzruszająca scena odbywa się w warunkach dość zwyczajnych, wręcz prozaicznych. Uczniowie idą po prostu łowić ryby. Wracają do zajęć, które wykonywali „przed Chrystusem”. „Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili” (J 21,3). Stracona noc i zmarnowane siły. Wtedy przychodzi Jezus, którego z początku nie rozpoznali, i powtarza się scena z „początków”. Nie wiedzieć czemu, skłonieni jakimś wewnętrznym impulsem, znów Go posłuchali: „«Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć” (J 21,6). Stało się dla nich jasne, z kim mają do czynienia: „To jest Pan!” (J 21,7). Wyobrażam sobie, że to był ostatni raz, kiedy poszli łowić ryby. Przesłanie Jezusa Zmartwychwstałego nie wymaga dogłębnej interpretacji: „Beze mnie nic już nie złowicie, ale na moje słowo złapiecie aż nadto. Nie ryby jednak macie łowić, lecz ludzi. Zarzucajcie sieci Ewangelii i wciągajcie ich na łódź mego Kościoła”.
Zmartwychwstały przychodzi również do mnie. Dlaczego pyta mnie o miłość? Do jakiej historii nawiązuje? Jaką ranę chce uleczyć i co chce wyjaśnić? Do czego mnie powołuje? Czy przekonał mnie, że nic nie jest w stanie skreślić mnie w Jego oczach?
Skomentuj artykuł