Kościół nie musi konkurować ze światem

Ks. Jarosław Gawęda. Fot. Archiwum prywatne.

Kościół ma do zaoferowania niesamowite rzeczy. Ale jeżeli będziemy je próbowali dopasować do świata, nigdy nie ściągniemy ludzi do Kościoła. Nie dostrzegamy tego, co naprawdę mamy. Nie trzeba robić wielkich pomysłów, projektów. Trzeba po prostu z ludźmi być - mówi ks. Jarosław Gawęda, duszpasterz młodzieży z archidiecezji krakowskiej, w rozmowie z Martą Łysek.

Czy Kościół w Polsce się kończy? Ludzi, przede wszystkim młodych, jest coraz mniej i sytuacja wydaje się coraz bardziej pesymistyczna.

A ja patrzę bardzo optymistycznie (śmiech). Kościół znajduje się w bardzo dobrym momencie. To moment oczyszczania się, odkrywania, co jest najważniejsze. Moment odchodzenia od pobożności tradycyjnej: że w niedzielę się chodzi do kościoła dlatego, że się chodzi. To jest słusznie przez młodych jest kontestowane, bo młodzi pytają: dlaczego? – i szukają odpowiedzi. Chcą czegoś więcej niż odpowiedzi „bo tak”. Dlaczego mam chodzić do kościoła, skoro mogę robić tysiąc innych rzeczy?

DEON.PL POLECA

Szukają sensu i chcą zrozumieć?

Tak. Gdy mieszkałem we Francji, miałem takiego kolegę, który u siebie w pracy był jedynym katolikiem. Cokolwiek robił, czy szedł do kościoła w niedzielę, czy nie jadł mięsa w piątek, czy nie imprezował w Wielkim Poście, koledzy muzułmanie pytali: ej, ale dlaczego ty to robisz? Nie pytali, żeby go atakować. Oczekiwali od niego, że im to wytłumaczy. Ciekawiło ich to. Nie wystarczała odpowiedź „bo tak się robi”. Młodzi też stawiają swoje pytania o Kościół: a jeżeli nie znajdują kogoś, kto im udzieli odpowiedzi - odchodzą.

Tymczasem my w Kościele, przede wszystkim księża, jesteśmy przekonani, że odpowiedzi są oczywiste i łatwo je znaleźć.

Może i odpowiedzi są, bo przecież księża mówią w kazaniach o Panu Bogu i o tym, jaki On jest, ale mówią w taki sposób, że młodzi nie są w stanie tego zrozumieć. Można powiedzieć mocne, piękne językowo i teologicznie ułożone kazanie, a młoda osoba powie: nie widzę tu nic dla siebie, nie rozumiem tego. Percepcja ludzi się zmienia, młodzi żyją w kulturze obrazkowej.

Trzeba dostosować Ewangelię do świata?

Przesłanie Ewangelii się nie zmienia. Trzeba dostosować sposób komunikacji z młodymi. Myśleć, w jaki sposób rozmawiać z nimi o Panu Bogu, jak im Go pokazywać, jak otwierać się na działanie Ducha Świętego.

Widziałem takie zdjęcia z Niedzieli Palmowej, na których człowiek przebrany za Pana Jezusa jechał sobie kabrioletem audi, otoczony przez młodzież, która odgrywała ochroniarzy. Jak zobaczyłem to zdjęcie, to padłem. Nie mam nic przeciwko przedstawieniom, ale jeżeli to była procesja liturgiczna, to nie miała prawa się wydarzyć. Kościół ma do zaoferowania niesamowite rzeczy. Ale jeżeli będziemy je próbowali dopasować do świata, zrobić tak, żeby było przyjemne i fajnie - tym nigdy nie ściągniemy ludzi do Kościoła. Jeśli będziemy próbowali naśladować świat, on zaraz powie, że ma lepsze rzeczy. Nie stworzymy lepszego portalu z filmami niż Netflix, nie zrobimy lepszych koncertów niż koncerty gwiazd, nie będziemy w stanie konkurować ze światem.

Czyli jesteśmy skazani na przegraną?

Nie, bo my w ogóle nie musimy tego robić! Nie musimy konkurować, bo mamy coś, co jest o wiele większe niż wszystkie filmy i koncerty, co samo w sobie przyciąga. Tylko trzeba pokazać, że to jest coś ważnego. Jeśli będziemy to umniejszać i naginać do świata, pokażemy tylko, że wcale nie jest takie cenne.

A co jest takie cenne?

Odpowiem na przykładzie. Mieliśmy weekendowy dzień skupienia dla młodych. Mieli naprawdę dużo modlitwy. Padło pytanie: wieczorem robimy integrację czy krótką adorację? I od razu ich odpowiedź: adorację. A jeszcze ktoś zaraz dopytał: ale dlaczego krótką? Zróbmy adorację, a potem integrację. Nam się wydawało, że już dużo się modlili, więc nie przesadzajmy, wystarczy. A oni po to przyjechali na dzień skupienia, żeby się modlić. Gdyby chcieli samą integrację, to pojechaliby gdzie indziej.

Nie dostrzegamy tego, co naprawdę mamy. Nie trzeba robić wielkich pomysłów, projektów. To jest myślenie świata: przygotować projekt, plan, cel, zrobić badanie opinii na ten temat, najlepiej jeszcze zrobić ankietę po wydarzeniu i ocenić, czy się udało, czy zarobiliśmy, czy straciliśmy. To nie jest nasze myślenie. My jako Kościół mamy zupełnie inne priorytety. Kiedy zapraszamy młodych na czuwanie, spotkanie – ono jest udane, gdy ludzie się spowiadają. Jeśli przyszło dziesięć osób, a z tych dziesięciu osiem się wyspowiadało, to było warto!

Trzeba też pamiętać o tym, że owoców nie da się zmierzyć, zważyć. Często jest tak, że to my, księża, widzimy te owoce. O tym się nie mówi, bo najczęściej jest to tajemnica spowiedzi. I wtedy człowiek ma takie doświadczenie: narobiłem się, zewnętrznie to wyglądało jak jedna wielka klapa, ale dla tej jednej osoby warto było to zrobić.

Czas się oderwać od iluzji wielkich liczb i głośnych eventów?

Podczas pandemii robiliśmy strefy lednickie. Pierwszą zrobiliśmy bardzo spontanicznie i przyszło trochę osób, drugą zrobiliśmy z wielką pompą medialną i co? I przyszło dokładnie tyle samo osób. Ktoś by powiedział: kompletna klapa, tyle organizacji, tyle energii w to włożone, tyle pieniędzy i nie ma efektu, nie ma tłumów. Ale nie o to chodzi. Kościół nigdy nie był masowy. Podczas męki Pana Jezusa były tłumy, ale gdy dokonywało się zmartwychwstanie - nie było nikogo. Zło jest medialne. Jak się w Kościele coś dzieje złego, od razu to widać. Zmartwychwstanie dokonuje się w relacji jeden do jednego, w spotkaniu Boga z człowiekiem.

Mamy z tyłu głowy takie wielkie projekty, takie spotkania, takie plany... A Pan Jezus trzy lata przygotowywał uczniów na Zmartwychwstanie. Tłumaczył, mówił, jak to będzie, uczniowie wszystko mieli dokładnie podane w pismach. I Pan Jezus w grobie czeka na to zmartwychwstanie, odsuwa kamień, wychodzi – i nikogo nie ma (śmiech). To nam pokazuje, że mamy takie myślenie: zrobić wielkie wow. A Pan Jezus mówi: nie o to chodzi. Jakby to tak miało działać, to cała Jerozolima przyszłaby i czekała pod grobem. Wszyscy widzieliby zmartwychwstanie. Tu chodzi o coś zupełnie innego.

O co?

O to, żeby z ludźmi, zwłaszcza młodymi, naprawdę być. Żeby swoim życiem pokazywać sens wiary. Wspierać, gdy szukają. Dlatego nie martwię się, gdy ci, którzy nie wierzą, nie mają doświadczenia Pana Boga, odchodzą, bo nie mam pewności, że oni odchodzą na zawsze. Może odchodzą od Kościoła na dziesięć lat? A w tym czasie Kościół się oczyści, zostaną ludzie, którzy naprawdę mają doświadczenie Boga i zaczną świadczyć tym, jak żyją. Sam mam takie doświadczenie. Odszedłem od Kościoła, bo jestem z pokolenia Y, które stawia na rozwój osobisty, i nie znajdowałem w Kościele żadnej oferty dla siebie. Zupełnie nie rozumiałem, co w Kościele jest. Ale po pewnym czasie wróciłem, widząc ludzi wierzących, patrząc, jak oni rozmawiają o Panu Bogu, jak On z nimi rozmawia, co im pokazuje, co znajdują, czytając Słowo Boże. Myślałem wtedy: wow, co tu jest grane! Też tak chcę!

Z drugiej strony, gdy ludzie odchodzą, trzeba zapytać siebie: czy ja wystarczająco mocno świadczyłem o Bogu? Dlaczego ta osoba, mimo, że mnie spotkała, odeszła od Kościoła?

Czy jako Kościół w Polsce, w 2022 roku, jesteśmy w stanie odpowiedzieć na potrzeby, które mają ludzie? Patrzę na duszpasterstwo młodzieży i widzę, że to jest trochę taka przestrzeń, na którą nie ma ogólnego, odgórnego pomysłu.

Dokładnie taką kwestię poruszał na ostatnim spotkaniu rady KEP ds. Duszpasterstwa Młodzieży i diecezjalnych duszpasterzy bp Andrzej Czaja. Zastanawiał się, czy w ogóle powinno być coś takiego jak krajowe duszpasterstwo młodzieży i ogólne pomysły. Kraków, Warszawę, Podlasie – to są zupełnie inne światy, inne potrzeby ludzi, inne doświadczenie, te diecezje mają zupełnie inną specyfikę. Dlatego nie ma sensu robienia czegoś odgórnie. Duszpasterstwo musi być robione we wspólnotach, w parafiach. Papież to podkreśla: parafie to podstawowe komórki organizacyjne kościoła. I choć są „interparafialne” duszpasterstwa na przykład akademickie, to jednak duszpasterstwo musi być w parafiach.

Jak w parafiach zaopiekować się ludźmi, przede wszystkim młodymi?

Być z nimi. Być z nimi w różnych sytuacjach. Nie tylko tych duszpasterskich. Być po prostu, być człowiekiem. Takie bycie z ludźmi i dla ludzi. Nawet, jeśli się temu dziwią. Ostatnio miałem taką sytuację w kancelarii. Ktoś przychodzi z pogrzebem, pytają, ile zapłacić. Mówię: ofiarę. Jeśli chcą państwo złożyć ofiarę, to tyle. Nie ma żadnej kwoty, cennika. Z rodziną był syn, młody, i spontanicznie zawołał: no, to jest normalny ksiądz! Albo odwożę kogoś i ten ktoś mówi: to mnie ksiądz odwiezie na rondo. A przecież podjechać te 500 metrów dalej to nie jest problem, więc podwożę pod drzwi. I człowiek jest tym zszokowany. Takie codzienne rzeczy. Nie trzeba wielkich projektów.

Ale czy młodzi w ogóle chcą, żeby z nimi być? Czy nie jest tak, że księża się nastawiają, żeby być z młodzieżą, a młodym to nie jest potrzebne i po prostu to ignorują?

Jakby młodzi nie chcieli, to by nie byli. Jesteśmy na takim etapie, że młodzież nie ma tematów tabu, że czegoś nie wypada. Gdyby nie chcieli, nie byłoby ich na katechezie, w Kościele, we wspólnotach. Ci, którzy chcą, to są. Kiedy szukają i mają pytania, a my będziemy w tym szukaniu z nimi i będziemy mieć dla nich takie odpowiedzi, które będą mogli zrozumieć – wtedy znajdą to, co w Kościele jest najcenniejsze, i po prostu będą chcieli tu być.

---

Ks. Jarosław Gawęda - kapłan archidiecezji krakowskiej i zastępca diecezjalnego duszpasterza młodzieży. Wikariusz w parafii Matki Bożej Królowej Polski (Arce Pana). Łączy nowe media i ewangelizację pod marką Strona Dobra, m.in. prowadząc konta na Instagramie i TikToku.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół nie musi konkurować ze światem
Komentarze (3)
JW
~Jonasz Warszawski
23 sierpnia 2022, 13:58
Nie wiem z czego ten ksiądz się śmieje! Przecież ci ludzie, którzy odchodzą od kościoła jak umrą w grzechu to skazują się na piekło! I to ma być powód do radości!
JS
~Jakub Szymczyk
26 kwietnia 2022, 16:43
Po co ciągle zajmować się młodymi (liceum-studia)? Mają duszpasterstwa, znajomych, pasje i mnóstwo czasu wolnego. Czy na prawdę trzeba im poświęcać aż tyle uwagi? Co z ludźmi trochę starszymi np. zaraz po studiach? Takimi którzy są osobami świeckimi ale nie założyli jeszcze własnych rodzin mniej więcej w wieku 25-35, ewentualnie nie chcą lub nie mogą założyć. To często bardzo trudny okres kiedy urywają się kontakty ze znajomymi ze studiów, wylatuje się ze wspólnot czasem trzeba wrócić do rodziców do mniejszego miasta. Nie zawsze ma się wtedy fajną pracę i często dostaje się "kopa" w twarz od życia. To często okres trudny i niebezpieczny, można popaść w depresję albo pijaństwo. Gdzie wtedy szukać oparcia? Za późno na duszpasterstwo akademickie czy inną oazę a organizacje przy parafiach skupiają głównie ludzi w wieku średnim i emerytalnym.
MZ
~Monika Zalewska
29 kwietnia 2022, 07:48
W Krakowie są oazy dla dorosłych jakby coś