Ks. Kaczkowski: Możemy komuś powiedzieć „nigdy cię nie kochałem” i w ten sposób złamać tego człowieka
Czy można zadać sobie lub drugiemu człowiekowi śmierć wewnętrzną? - Niestety można. Zwłaszcza gdy robi się to w sposób przemyślany. Możemy komuś powiedzieć: „nigdy cię nie kochałem”, „nigdy nie byłeś mi bliski” – powiedział ks. Jan Kaczkowski w rozmowie z Katarzyną Szkarpetowską. Publikujemy fragment książki „Dekalog księdza Jana Kaczkowskiego”.
Nie zabijaj
Katarzyna Szkarpetowska: Co w życiu zachwyca Księdza najbardziej?
Ks. Jan Kaczkowski: Piękno przyrody, miłość… I to wszystko, co tak, nazwijmy to, banalnie przydarza się nam każdego dnia.
A ludzie?
Ludzie też. Zwłaszcza pełni godności i honoru.
Czy można zadać sobie lub drugiemu człowiekowi śmierć wewnętrzną?
Niestety można. Zwłaszcza gdy robi się to w sposób przemyślany. Możemy komuś powiedzieć: „nigdy cię nie kochałem”, „nigdy nie byłeś mi bliski”, „nie jesteś moim przyjacielem” i w ten sposób złamać tego człowieka, sprawić, że on już nikomu nie uwierzy, zabić go wewnętrznie…
Co pozbawia nas życia w wymiarze duchowym?
Utrata łaski uświęcającej, a tę tracimy, gdy popełnimy grzech ciężki.
Ksiądz często podkreśla, że na łożu śmierci ludzie żałują, że zaniedbali relacje. To jak żyć, by ich nie zaniedbać?
Będę banalny, ale po pierwsze: dbać o nie, po drugie: uświadomić sobie, które z nich są najważniejsze. Te, które nam przeszkadzają, możemy odcinać i odrzucać, zwłaszcza gdy są toksyczne i ciągną się za nami.
Ale czy to nie jest egoizm, gdy odrzucamy jakąś relację?
Musimy być bardzo rozsądni. Powiedzieć sobie szczerze, dlaczego tej konkretnej relacji nie chcemy i w jaki sposób ona nas obciąża.
Czasami mówimy: morduję się w swojej pracy, w małżeństwie… Morduję się, czyli zabijam?
Doskonale to się tłumaczy.
Pracę zawsze można zmienić – nie ta, będzie inna. Ale co, jeśli człowiek morduje się – „zabija” – w relacji małżeńskiej, w życiu w ogóle? Co i jak tutaj zmienić?
Stwierdzenie „morduję się” to w jakimś sensie odpowiedź emocjonalna, dlatego trzeba zadać sobie pytanie: co się takiego dzieje, skoro jestem w tej relacji umordowany, czyli w gruncie rzeczy się zabijam? Bardzo ważne jest to, by obiektywnie przeżyć tę relację – przyjrzeć się, w jakim kierunku prowadzi.
Ale gdy w grę wchodzi małżeństwo, sakrament, a my ustaliliśmy, że się mordujemy, a więc zabijamy – co dalej?
Do tego właśnie często sprowadza się dylemat kobiet bitych przez mężów, kobiet wykorzystywanych, których życie jest pasmem cierpień. I chociaż sakrament małżeństwa ma niezwykłą rangę, jest nierozerwalny, to jednak nie może być więzieniem. Czasami trzeba z niego uciekać, jeśli stanowi ono zagrożenie dla nas albo naszych dzieci.
Ludzie mówią też: „Mordęgą jest dla mnie bycie w Kościele. Nie widzę tu dla siebie miejsca”. Jak tych, którzy tak mówią, tak czują, „przywrócić” Kościołowi?
Nie tyle usiłowałbym przywrócić ich Kościołowi, ile spróbował przywrócić Kościół im. To pytanie należałoby postawić w inny sposób, a mianowicie: co dla mnie w Kościele jest takie trudne, że nie mogę się w nim zadomowić.
A kiedy już odpowiemy sobie na to pytanie?
Kiedy sobie na nie odpowiemy, wtedy będziemy mogli coś z tym zrobić. Tylko ta odpowiedź musi być uczciwa.
Fragment wywiadu z ks. Janem Kaczkowskim pochodzi z książki „Dekalog księdza Jana Kaczkowskiego”
Skomentuj artykuł