Lekarze byli bezradni, więc poszłam do św. Józefa. Oto historia uzdrowienia mojej córki

Lekarze byli bezradni, więc poszłam do św. Józefa. Oto historia uzdrowienia mojej córki
Święty Józef czasem układa wszystko tak, że wychodzi lepiej, niż tego chcieliśmy. Trzeba tylko o tym pamiętać i stale, na przekór wszystkiemu, stać przy nim i nie wątpić. On nikogo nie zostawia. Fot. guille pozzi / Unsplash
Bogumiła

"Kiedy przyjęto córkę do szpitala, jej stan był bardzo ciężki. Ola cały czas wymiotowała, miała gorączkę, której nawet szpitalu nie udało się obniżyć. Na jej szyi pojawiła się z lewej strony czerwona opuchlizna, zanikał także kontakt z córką. Ola nie była w stanie mówić i w ogóle funkcjonować. Cały czas leżała bez życia, patrząc w jeden punkt. Początkowo lekarze myśleli, że jest to jakaś "wirusówka” albo zakażenie meningokokami, ale szybko to wykluczyli. Zaczęli podejrzewać najgorsze". Przeczytaj świadectwo cudu, który wydarzył się za wstawiennictwem św. Józefa.

Wydarzenia, które chcę opisać, miały miejsce w sierpniu 2017 roku. Wstyd mi, że piszę to świadectwo dopiero teraz, po kilku latach. Chęć opisania łaski otrzymanej za sprawą św. Józefa chodziła za mną już długo. Odkładałam to jednak na jakieś "potem”. Myślę, że ten czas pandemii, dla mnie czas niepewności, lęku i przygnębienia, przymusił mnie niejako do nadrobienia rzeczy, które już dawno powinnam zrobić.

Fot. Sergei Sushchik / Unsplash"Przyznam szczerze, że nigdy szczególnie nie modliłam się do św. Józefa". Fot. Sergei Sushchik / Unsplash
Mieszkam z mężem i dwojgiem dzieci w Irlandii od czternastu lat. Na przełomie lipca i sierpnia 2017 roku pojechaliśmy do Polski na wakacje. Po powrocie moja sześcioletnia córeczka Ola zaczęła skarżyć się na ból głowy, promieniujący aż do szyi i karku. Nie sądziłam, że jest to coś poważnego, ale po dwóch dniach wystąpiła w nocy u Oli bardzo wysoka gorączka. Nie mogłam niczym zbić temperatury, a Ola dodatkowo zaczęła wymiotować.

DEON.PL POLECA

 

 

Ola nie była w stanie mówić i funkcjonować. Leżała bez życia, patrząc w jeden punkt

Kiedy przyjęto córkę do szpitala, jej stan był bardzo ciężki. Ola cały czas wymiotowała, miała gorączkę, której nawet szpitalu nie udało się obniżyć. Na jej szyi pojawiła się z lewej strony czerwona opuchlizna, zanikał także kontakt z córką. Ola nie była w stanie mówić i w ogóle funkcjonować. Cały czas leżała bez życia, patrząc w jeden punkt. Początkowo lekarze myśleli, że jest to jakaś "wirusówka” albo zakażenie meningokokami, ale szybko to wykluczyli. Zaczęli podejrzewać najgorsze - nowotwór, bo wraz z opuchlizną na szyi powiększyły się węzły chłonne. Na szczęście badania to wykluczyły. Problem jednak pozostał - nikt nie wiedział, co dolega Oli, jak jej pomóc i czym ją leczyć.

Pomodliłam się "Telegramem do św. Józefa" i wydarzył się cud

Pamiętam, że Ola trafiła do szpitala w nocy z soboty na niedzielę, a w środę rano, właśnie w środę, zadzwoniła do mnie siostra i powiedziała, żebym pomodliła się "Telegramem do św. Józefa". Przyznam szczerze, że nigdy szczególnie nie modliłam się do św. Józefa i nie znałam nawet tej modlitwy. Odmówiłam "Telegram" pierwszy raz, za godzinę drugi raz, a potem również "Litanię do św. Józefa". Po chwili przyszedł do mnie lekarz i oznajmił, że rozmawiał z profesorem z Dublina, który zaproponował podanie Oli jakiegoś konkretnego antybiotyku. Stwierdził, że nadal nie wiedzą co to za choroba, ale możliwe, że lek pomoże. I pomógł. Co prawda do dnia dzisiejszego nie wiem, co to było za schorzenie, ale jedno jest pewne - nasza Ola jest zdrowa, a we wrześniu 2020 roku miała pierwszą komunię świętą.

Św. Józef patronem codziennych cudów

Bardzo wiele osób modliło się wtedy za Oleńkę i podejrzewam, że nie tylko do św. Józefa. Moja siostra modliła się przed Najświętszym Sakramentem i odmawiała "Koronkę do krwawych łez Maryi", ale dla mnie był to cud uzdrowienia przede wszystkim za sprawą św. Józefa. Doznałam za jego wstawiennictwem jeszcze wielu łask, mniejszych i większych, ale jest on na pewno świętym od cudów codziennych. Modlę się do św. Józefa każdego dnia, choćby krótką modlitwą, a w każdą środę staram się go uczcić szczególnie. Chociaż czasem trzeba poczekać na jego interwencję, to myślę, że ten brak pośpiechu wynika z jego roztropności. Święty Józef czasem układa wszystko tak, że wychodzi lepiej, niż tego chcieliśmy. Trzeba tylko o tym pamiętać i stale, na przekór wszystkiemu, stać przy nim i nie wątpić. On nikogo nie zostawia. Święty Józefie, Mężu sprawiedliwy i wielce roztropny, módl się za nami!

Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych.



Świadectwo pochodzi z książki "Cuda świętego Józefa - Część 5. Świadectwa i listy dzieci".

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Katarzyna Pytlarz

Historie opowiadające o łaskach otrzymanych za przyczyną Opiekuna Odkupiciela oraz wzruszające listy pisane do niego przez dzieci – między innymi te treści kryje w sobie piąty tom serii Cuda świętego Józefa, która wielu czytelnikom przybliża...

Skomentuj artykuł

Lekarze byli bezradni, więc poszłam do św. Józefa. Oto historia uzdrowienia mojej córki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.