Nie chcę korony okupionej przelaną krwią – św. Kazimierz
Urodził się na Wawelu. Przyszedł na świat w królewskiej rodzinie. Był jednym z trzynaściorga dzieci, którymi zostali obdarowani Elżbieta z rodu Habsburgów, u nas zwana Rakuszanką albo „matką królów” oraz syn Jagiełły, Kazimierz Jagiellończyk. Święty Kazimierz, którego 4 marca wspomina Kościół, podobno był ulubieńcem ojca, być może widziano w nim następcę tronu. Historia potoczyła się inaczej.
Kazimierz przyszedł na świat 3 października 1458 roku. Szykowano go na króla, ojciec upatrywał w nim swego następcy, ale śmierć przyszła, gdy miał zaledwie 26 lat. Młody królewicz Kazimierz odchodził w obecności rodzica w Grodnie, 4 marca 1484 roku. Umierał podobno najzdolniejszy z synów, ale… dlaczego święty, a w przyszłości patron Polski, główny patron Litwy i młodzieży litewskiej czy też Kawalerów Maltańskich, a także tych, którzy poświęcają się służbie publicznej?
Kazimierz dorastał w rodzinie, która dawała możliwości wszechstronnego rozwoju. Choć podobno jego ojciec nie potrafił czytać ani pisać swoim synom Jagiellończyk zapewnił edukację na europejskim poziomie. Na dworze była też przestrzeń dla życia duchowego. Zarówno król, choć i ludzkie miewał słabości, jak i matka, która zajmowała się wychowaniem syna do 9 roku życia, postrzegani byli jako osoby wielce religijne. Była więc i codzienna Msza święta, pielgrzymki króla z synami i dworem na Jasną Górę. Były fundacje kościołów i klasztorów.
Po wyjściu spod matczynych skrzydeł jego wychowaniem zajął się surowy nauczyciel, krakowski kanonik Jan Długosz, a później także Włoch – humanista Kallimach. Nasz kronikarz doceniając przymioty intelektualne, napisał o Kazimierzu: był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu, a Włoch nazwał go divus adolescens – boski młodzieniec. Natomiast sekretarz kancelarii królewskiej, zapisał: książę zdumiewającej cnoty i mądrości tudzież nauki nadzwyczajnej, którymi to przymiotami serca wielu narodów do miłości ku sobie pociągnął.
Modlitwa Kamila Baczyńskiego do Bogarodzicy
Królewicz zakończył naukę, kiedy miał 16 lat, ale zanim ojciec zaczął wprowadzać go w tajniki zarzadzania państwem już wcześniej dane mu było doświadczyć czym jest walka o władzę. I choć Długosz pisał, aby młodzieńca tak szlachetnego, tak rzadkich zdolności i niepospolitej nauki raczej dla ojczystej ziemi zachować, niż go oddawać obcym, to nastolatek pojechał z armią na Węgry, by tam przejąć władzę. Jak się jednak okazało u obcych nie został. Walka o koronę okazała się fiaskiem, a dla królewicza ważną nauką – źródłem refleksji. Mówił: nie chcę korony okupionej przelewem krwi chrześcijańskiej.
Na to królestwo nie jestem łakomy ani sposobny, bo na insze mnie Pan Bóg stworzył, które nam Jezus męką swą zgotował. Jest co z samym sobą czynić i nad sobą i złymi swymi skłonnościami panem być. Rządzenie królestwem wielkiej mądrości potrzebuje i ciężki przed Bogiem z tego rządzenia rachunek. (Św. Kazimierz)
Po tym wydarzeniu, choć gorzkim, wrócił pod opiekę wielkiego kronikarza, nie stronił jednak od polityki. Brał udział w posiedzeniach rady koronnej, uczestniczył w wyprawie do Prus. Z czasem dorósł do funkcji samodzielnych i bardzo odpowiedzialnych. Rezydując w Radomiu, był namiestnikiem rządzącym Koroną pod nieobecność ojca. Krótko przed śmiercią, przebywając w Wilnie, królewicz podpisywał dokumenty w imieniu podkanclerzego.
Choć polityka była wpisana w życie młodego Jagiellona, zauważano, że Kazimierz nie jest zainteresowany dworskimi rozrywkami – ucztami, rycerskimi zabawami czy polowaniami. Wolał ubogich i rozdawanie jałmużny, ważne było miłosierdzie. Luksusy królewskich komnat też nie były dla niego. Podobno zamiast łóżka wybierał twardą podłogę. Nosił się skromnie, a pod odzieżą ukrywał włosienicę. Królewicz pościł i modlił się. Codziennie przyjmował Komunię świętą i uczestniczył w adoracji Najświętszego Sakramentu. Przychodził nawet nocą, kiedy drzwi kaplicy były zamknięte. Potrafił długo klęczeć na progu. Najświętszy Sakrament i Maryja, to były jego drogowskazy. Kiedy otwarto w 1604 roku grobowiec królewicza, znajdujący się w Wilnie, okazało się, że jego ciało jest nienaruszone, a wraz z nim spoczywa pergamin z hymnem ku czci Matki Bożej – Dnia każdego sław Maryję/ Omni die dic Mariae.
Kazimierz złożył również ślub czystości. Nawet kiedy lekarze namawiali go, by odstąpił od niego, sugerując, że to lekarstwo na dręczącą go słabość, on mówił, że woli umrzeć.
Młodego królewicza, który odszedł z powodu gruźlicy pochowano w katedrze w Wilnie. Szybko pojawił się jego kult i świadectwa dokonujących się cudów. Rozpoczęto, więc starania o kanonizację Kazimierza. Jednakże zakończone sukcesem działania Zygmunta Starego, ponieważ już w 1521 roku papież wydał bullę kanonizacyjną, nie były końcem procesu wprowadzania Kazimierza na ołtarze. Dokumenty zaginęły w drodze do Polski i koniecznym okazało się wystawienie nowej bulli. Ta pojawiła się dopiero w 1602 roku za czasów papieża Klemensa VIII natomiast uroczystości kanonizacyjne w Wilnie zorganizowano dwa lata później.
Skomentuj artykuł