Powołanie do uczciwej i solidnej pracy
Podczas wakacji odwiedziłem swoich przyjaciół, którzy właśnie mieli się przeprowadzać. Ich nowe mieszkanie było w remoncie. Pracowała w nim ta sama ekipa, która kiedyś odremontowała ich poprzednie lokum. Rozmawiałem chwilę z szefem tej małej firmy. Stwierdził, że nie musi się nigdzie reklamować. Poprzedni klienci polecają go kolejnym i ma zamówienia na wiele miesięcy naprzód. Sposób? Pracuje zawsze "jak dla siebie" - solidnie i szybko.
Pamiętam też inną sytuację. Ojciec mojego znajomego jest prawnikiem. Wynajęła go pewna firma z Warszawy - dojeżdżał co tydzień na jeden dzień z Katowic. Zapytał kiedyś swoich warszawskich pracodawców: "Czy wam się to opłaca - sprowadzać mnie z odległego miasta i pokrywać jeszcze koszty podróży? Przecież tu, w Warszawie, na pewno bylibyście w stanie znaleźć wielu lepszych prawników niż ja." Odpowiedzieli mu szczerze: "To prawda, że moglibyśmy tu znaleźć lepszych prawników od pana. Ale nie znaleźlibyśmy nikogo tak uczciwego jak pan."
Co łączy tych dwóch ludzi? Obaj są chrześcijanami i choć o tym nie mówią na codzień, traktują swoją pracę jako część swojego chrześcijańskiego powołania. Używamy nieraz zwrotu "wierzący-niepraktykujący", mając na myśli tych, którzy mówią o sobie, że są katolikami, ale zaniedbują "praktyki religijne" - przede wszystkim niedzielną Mszę Świętą. Są jednak i tacy "wierzący-niepraktykujący", którzy do kościoła chodzą często! Nie wprowadzają jednak deklarowanej przez siebie wiary w praktykę codziennego życia.
Nie jest to takie rzadkie, niestety, że wielu katolików "zostawia" swoją wiarę w kościele. Poza murami świątyń jest "zwyczajne życie", które "ma swoje wymagania". Praca zajmuje sporą część naszego życia. Zapominamy, że jest poprzez to również ważną częścią naszego duchowego rozwoju, naszej drogi do świętości. Dość powszechnym grzechem zaniedbania jest "bylejakość" i opieszałość w pracy. To doprawdy wielki wstyd dla nas, wierzących, że nie możemy powiedzieć: "jestem katolikiem, to znaczy wykonuję swoją pracę najlepiej, jak potrafię." To wielki wstyd, że pracodawcy - również innowiercy i niewierzący - nie ubiegają się o katolickich pracowników z przekonaniem, że skoro to chrześcijanie, to można mieć pewność, iż wykonają swoją pracę solidnie i uczciwie.
Łatwo nam przechodzi przez gardło absurdalne sformułowanie "wierzący-niepraktykujący". A gdybyśmy tak mieli w podobny sposób bez zmrużenia oka powiedzieć "uczciwy-niepraktykujący" albo "solidny-niepraktykujący"? "Wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie" napisał św. Jakub. Starajmy się o to, byśmy mogli powiedzieć o swoim codziennym życiu - w tym również o swojej pracy - korzystając z dalszych słów św. Jakuba: "Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę na podstawie swoich uczynków."
O. Mirosław Bożek, jezuita. Obecnie pracuje duszpastersko wśród Polonii w Chicago - w Jezuickim Ośrodku Milenijnym. Pisze m.in. dla "Katolika", polskojęzycznego miesięcznika archidiecezji Chicago. Więcej o nim można znaleźć na stronie: http://www.jezuici.org/bozek
Skomentuj artykuł