Prawdziwe Słowo Boże zawsze "uwiera", a jego głoszenie nie jest łatwe
"Samo odrzucenie ze strony innych nie oznacza, że jesteśmy skutecznymi głosicielami Dobrej Nowiny. Ewangelię trzeba nam głosić z przekonaniem. Jednak to przekonanie musi być poparte zmartwychwstaniem. Naszym. Powstaniem z grzechu i nowym życiem" - pisze ks. Mateusz Tarczyński.
Apostołowie, zaraz po tym, jak byli świadkami kilku spektakularnych cudów dokonanych przez Jezusa (uspokojenie burzy na jeziorze, uzdrowienie opętanego i kobiety cierpiącej na krwotok, wskrzeszenie córki Jaira), zostają przez swojego Mistrza wysłani po dwóch, żeby głosić Ewangelię w okolicznych miejscowościach. Mają jeszcze w pamięci przypowieść o siewcy, którego zadaniem jest rzucać ziarno ze świadomością, że wzrost nie zależy już od niego. Pamiętają o tym, że nie mogą zostawić jedynie dla siebie światła, które otrzymali od Pana, bo nie tylko samo słuchanie Słowa Bożego czyni człowieka uczniem Chrystusa, ale także wypełnianie go w codziennym życiu. Teraz zostają przez swojego Nauczyciela "zaopatrzeni" w moc wypędzania złych duchów i uzdrawiania z chorób ciała. Jezus wie jednak, że to nie tyle cuda są w stanie przekonać innych do uwierzenia w Ewangelię, ile ujrzenie, że ona po prostu "działa".
Stąd słowa, którymi Pan rozsyła swoich uczniów: "żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien. (…) Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich»" (Mk 6,8-9.10-11). Nie szukajcie wygody, lecz przyjmujcie wszystko, co was spotka, jako kolejną możliwość, którą daje wam Bóg, by głosić Jego Słowo z autentyzmem i bez obłudy. Nie wybierajcie tego, co łatwiejsze, lecz oddajcie swoje trudy Chrystusowi. Nic nie jest na tyle wielką przeszkodą, by mogło zatrzymać uczniów Jezusa, których On sam posłał.
Co ważne, Jezus nazywa te przeszkody po imieniu, ostrzegając uczniów, że ich misja nie będzie wcale łatwa. Nie zawsze będą przyjmowani przez ludzi z otwartymi ramionami. Nie zawsze będą mile widziani. Ludzie będą lekceważyć to, co głoszą. Wszystko to z powodu Ewangelii, która jest "inna": mówi o sprawiedliwości innej niż ta, którą kieruje się świat; o innej miłości niż ta, którą zna świat; o innym świecie. Jest "inna", ponieważ jest nowością. Prawdziwe Słowo Boże jest zawsze "uwierające", a jego głoszenie nie jest łatwe. Doświadczył tego już wcześniej prorok Amos, który usłyszał od kapłana prośbę o oddalenie się z miejsca, w którym prorokował: "«Widzący», idź sobie, uciekaj do ziemi Judy! I tam jedz chleb, i tam prorokuj! A w Betel więcej nie prorokuj (…)" (Am 7,12-13). Ewangelia z pozoru wydaje się przedstawiać zasady obce dla życia i dość naiwne, stąd tak wielka trudność w tym, by ją przyjąć i nią na co dzień żyć. Jest jednak Dobrą Nowiną, która potrafiła zmieniać świat i wciąż to robi. I są na to dowody. Są nimi ludzie, których nazywamy świętymi - zarówno ci "oficjalni", jak i ci "z mniejszymi zasięgami". Świadkowie Zmartwychwstałego i głosiciele Królestwa Bożego.
Słowa Jezusa mogą być bardzo trudne dla człowieka żyjącego w XXI wieku. Mamy na wyciągnięcie ręki tyle narzędzi, które mogą pomóc w ewangelizacji. Mam na myśli szczególnie internet i multimedia. Czy je wykorzystujemy? To temat na dłuższą dyskusję. Wydaje się jednak, że mimo tak wielu osób zaangażowanych w głoszenie Ewangelii za pośrednictwem nowoczesnych środków, ten obszar życia społecznego jest dla nas wciąż terenem nieopanowanym, odkrywanym i zaskakującym.
Z jakichkolwiek korzystalibyśmy narzędzi, nie możemy zapomnieć jednak o jednym: to On ma działać przez nas, to Jego mocą mamy działać znaki i cuda, to w Jego imieniu mamy wzywać do nawrócenia. Łatwo jest uwierzyć we własne siły i wziąć sprawy w swoje ręce. "Prezes niech się nie martwi, wszystko jest pod kontrolą. Sprawy idą w dobrym kierunku". To jest oczywiście bardzo potrzebne w życiu prywatnym czy zawodowym. Ewangelizacja potrzebuje jednak ciągłego kontaktu z Szefem (modlitwy i rozeznawania) i autoewaluacji według Ewangelii.
Pytanie o ewangelizację, to też w ogóle pytanie o to, czy nam się chce głosić Słowo Pana, które leczy i zbawia. A do tego jest to również pytanie, czy sami doświadczyliśmy jego uzdrawiającej mocy. Żeby świadczyć, trzeba bowiem najpierw doświadczyć. Po prostu: żeby móc mieć o czym opowiadać, a nie być tylko teoretykami. Teorie brzmią pięknie, ale jeśli nie sprawdzają się w codzienności, to coś z nimi jest jednak nie tak. Dowodem na to, że teoria na temat ludzkiego życia jest… nieżyciowa, nie jest to, że większość ją odrzuca jako nielogiczną i "bez-sensu", ale to, że nie przystaje ona do rzeczywistości, którą próbuje opisać, bo nie bierze pod uwagę jej "skomplikowaności". Spotkałem Pana? Czy wiem "z czym się je" Ewangelię? Nie jest to proste.
Samo odrzucenie ze strony innych nie oznacza bowiem, że jesteśmy skutecznymi głosicielami Dobrej Nowiny. Ewangelię trzeba nam głosić z przekonaniem. Jednak to przekonanie musi być poparte zmartwychwstaniem. Naszym. Powstaniem z grzechu i nowym życiem. Zetknięcie z ewangeliczną nowością jest stymulujące dla tych, którzy w nowy sposób poznają człowieka, który dotąd żył śmiercią, a teraz odnalazł życie prawdziwe. Z takim człowiekiem się nie dyskutuje, takiego człowieka konfrontuje się z rzeczywistością. Dobra Nowina zawsze wychodzi z takiej konfrontacji zwycięsko. Nawet jeśli w oczach ludzi wydaje się mała i bez znaczenia.
Skomentuj artykuł